piątek, 11 maja 2012

Rozdział 8




- Nie gap się mały, tylko bierz nogi za pas - Futrzarski pociągnął mnie w las, prosto do otwartego nadal na szczęście teleportu. Widziałem, jak Sam biegnie tuż za nami, a kilka metrów dalej, wrzeszcząc jak opętani, pędzili za nami wściekli sataniści. Nie powiem, żebym ich nie rozumiał. Bezczelnie wdarliśmy się na ich teren i zakłóciliśmy ich rytuały. Nie miałem jednak zamiaru zostać ich ofiarą. Wpadliśmy z impetem w narysowany na ziemi świetlisty krąg, który przeniósł nas wprost do puszczy, w pobliżu domu Ostrowskiego. Niestety nasi prześladowcy zrobili dokładnie to samo. Biegliśmy więc jak szaleni przez ciemny las, aż wpadliśmy na znajomą polankę. Tutaj zaczynało się terytorium Avgara. Moi towarzysze natychmiast się zatrzymali i wyraźnie było widać, że wolą bijatykę z rozszalałą bandą, niż wejście w drogę demonowi. Zobaczyłem jak pod wielkim dębem majaczy się czyjaś potężna sylwetka i ruszyłem w tamtą stronę.
- Luis co ty najlepszego robisz? - krzyknął za mną Sam - Chcesz nas wpakować w jeszcze gorszą kabałę?
- E tam - machnąłem lekceważąco ręką, podbiegłem do Avgara i patrząc szczenięcymi ślepkami prosto w jego gorejące, szkarłatne oczy, schowałem się beztrosko za jego plecami. Nie wiem co mi odbiło, ale w cieniu drzewa i schowany za jego szerokimi plecami poczułem się bezpiecznie. Odważyłem się nawet wyjrzeć chcąc ocenić sytuację.
- Luis, ty głupi chochliku, w co ty się znowu wpakowałeś? Ciekawość zaprowadzi cię w końcu prosto do piekła - usłyszałem jego niski głos, od którego zjeżyły mi się włoski na rękach.
- Przepraszam - wymamrotałem w jego plecy - to była tylko niewielka pomyłka. Następnym razem będziemy ostrożniejsi.
- Następnym razem?! - powtórzył rozgniewany Avgar. Odwrócił się, złapał mnie znowu za kark jak nieposłuszne szczenię i zaczął potrząsać jakby chciał wytrzepać ze mnie duszę. Starałem się wyglądać, jak uosobienie niewinności, spoglądając na niego niepewnie spod długich rzęs.
- Udajemy teraz słodkiego aniołka? To na mnie nie podziała, ty mały, wścibski draniu! - ryknął mi wprost do ucha i puścił na ziemię. Spadłem, boleśnie tłukąc sobie tyłek. Zacząłem go masować spoglądając na demona z wyrzutem. Tymczasem sataniści, na widok imponującej mrocznej istoty, która trzymała mnie w swoich szponach, zatrzymali się na środku polany, nie wiedząc co dalej robić. Z jednej strony pragnęli mnie dorwać za wszelką cenę, ale z drugiej bali się reakcji, tego wyglądającego na bardzo niebezpiecznego, mężczyzny.
- A wy tu czego? Precz z mojej ziemi zanim zrobię się naprawdę głodny! - krzyknął na niezdecydowaną grupkę Avgar, wyszczerzając ostre kły. Natychmiast pokłonili mu się padając na twarz i rzucili się w popłochu do ucieczki.
-To jeszcze nie koniec. Na pewno polecieli poskarżyć się tatusiowi. Przez ciebie będę musiał zeżreć parę czarnych płaszczy, a uwierz mi są bardzo łykowaci -warknął do mnie demon. - Za to ty, posprzątasz moją kwaterę za karę. Trochę ci to zajmie, skoro masz tak dużo wolnego czasu, że włóczysz się po nocach. Koledzy mogą ci pomóc. Spodziewałem się, że będą bardziej odpowiedzialni. Do was mówię kretyni - wrzasnął w stronę ukrytych za drzewami Sam i Artura.
- A teraz odrobina przyjemności dla mnie - spojrzał na mnie z perwersyjnym uśmieszkiem. Ujął moją rękę i polizał swoim szorstkim, rozwidlonym językiem nadgarstek. Naciął delikatną skórę ostrym kłem i palcem zaczął rysować na niej jakiś znak.
- Co ty robisz? - wyszeptałem przestraszony, drżąc na całym ciele od targających mną sprzecznych emocji. Bałem się, że może mnie skrzywdzić, a jednocześnie od jego dotyku zrobiło mi się niesamowicie gorąco. Przyjemne, zdradliwe ciepełko rozeszło się po mnie uparcie dążąc w dół, w pewne niezmiernie zainteresowane sytuacją miejsce. Wyszarpnąłem dłoń z jego uścisku z przerażeniem stwierdzając, że pojawił się na niej tajemniczy tatuaż.
- Co ty mi zrobiłeś? Co to takiego? - wyjąkałem oburzony.
-To znak, że od dzisiaj jesteś moim ulubionym, albo jedynym, osobistym służącym. Chyba nie myślałeś, że pomagam ci za darmo? - wyszczerzył się do mnie wyraźnie zadowolony. - Będziesz na każde moje zawołanie. Jak będę cię potrzebował, to udasz się w ustronne miejsce, tatuaż rozjarzy się i otworzę dla ciebie przejście. Czegoś nie rozumiesz? - zapytał złośliwie.
- Nie panie, mimo, że nie wyglądam, to jednak jestem inteligentny na tyle, by zrozumieć proste polecenie -pochyliłem się przed nim w parodii ukłonu. - Firma przynieś, wynieś, pozamiataj zawsze do usług.
- Nie przeginaj Luis, bo porozmawiamy inaczej - pogroził mi palcem. - Jutro rano, chcę cię widzieć jak pracujesz w pocie czoła i nie zapomnij wziąć swoich gamoniowatych towarzyszy.
………………………………………………………………………………………………………………………..
Szliśmy ze spuszczonymi głowami przez las, w naprawdę kiepskich nastrojach. - Ale się wpakowałem! Po co mi to było? Będę teraz maskotką największego dupka w tej puszczy. Założę się, że ten paskud wykorzysta sytuację do maksimum. - Było mi głupio, że wplątałem w to jeszcze chłopaków. Zatrzymaliśmy się przed moim domem.
- Przepraszam, nie chciałem tego - wymruczałem niewyraźnie, zawstydzony.
- E tam, stało się i już. Wypucujemy mu chałupę i po sprawie - odezwał się pocieszająco Artur.
- Po jakiej sprawie psie? Mówiłem wam, że to niebezpieczne, ale nie, ty musiałeś poprzeć Luisa. Nie lepiej było oglądać seriale, ty zapchlony durniu? - rzucił patrząc na niego z politowaniem Samuel.
- No coś ty, było fajnie, szkoda tylko, że na koniec wpadliśmy w szponiaste łapy Avgara - odpowiedział mu beztrosko Futrzarski.
-Ty z każdym dniem jesteś coraz głupszy! Widziałeś kiedyś jego dom? Nie?! No to będziesz miał jutro niespodziankę. Nie dostrzegłeś, że on za bardzo interesuje się Luisem? Chcesz mieć chłopaka na sumieniu? Będziemy musieli go pilnować i ani na chwilę nie zostawiać z nim samego.
- Pogięło cię zasmarkany nietoperzu?! Co on by robił z takim niewinnym dzieciakiem?
- No właśnie do ciebie coś dotarło! Może to go pociąga i ma zamiar zdeprawować chłopca ?
- Ej wy , ja tu jestem. Nie rozmawiajcie jakby mnie tu nie było. Za kogo wy mnie macie? Potrafię sobie radzić. Nie jestem jakimś niewyżytym małolatem, szukającym erotycznych przygód! - wykrzyknąłem na nich obrażony.
- Nie? Więc dlaczego byłeś cały w skowronkach jak cię polizał? Nawet teraz nadal masz rumieńce - powiedział kręcąc głową Sam. - Czy ty masz pojęcie z jak paskudnym typem się zadajesz? Już zapomniałeś, jak bez cienia wahania zabił dwóch poszukiwaczy przygód, tylko dlatego, że weszli na jego terytorium? Ocknij się Luis!
- Wiem o tym, przecież tam z wami byłem.
- Odnoszę dziwne wrażenie, że jednak coś do twojego małego móżdżku nie dotarło.
- Co się tak do mnie przyczepiłeś Sam? A może ty po prostu jesteś zazdrosny? Podobam ci się? - zapytałem zgryźliwie zdenerwowany jego podejrzeniami.
- A co jeśli tak? Jesteś miłym, ładnym, inteligentnym chłopcem. Pomogłeś mojemu synowi. Dobrze się czuję w twoim towarzystwie, więc dlaczego miałbyś mnie się nie pociągać? - stwierdził poważnie mężczyzna patrząc mi prosto w oczy.
- Przecież ty na początku nawet się do mnie nie odzywałeś – odparłem, zaskoczony jego szczerym wyznaniem.
-To było z powodu takich starych waśni, między naszymi rodzinami. Doszedłem jednak do wniosku, że przecież ty nie miałeś z tym nic wspólnego.
- Aleście się zrobili sentymentalni. Krwiopijco, przestań czytać te romanse, bo ci wyraźnie szkodzą. Luis jak będziesz się czuł samotny, nabierzesz ochoty na seks to omiń go i przyjdź do mnie. Tylko taki stuprocentowy facet jak ja, da ci pełną satysfakcję. Ten bladolicy wymoczek pewnie ostatni raz robił to sto lat temu i  już całkiem zapomniał, do czego służy to, co ma w spodniach. Na mnie jeszcze nikt nigdy się nie skarżył - uśmiechnął się Artur, patrząc na mnie wymownie. Nie zdążył powiedzieć nic więcej, bo wściekły Sam skoczył na niego z rozpędu i powalił go na trawę. Zaczęli się tarzać po ziemi okładając się pięściami. Już po chwili Futrzarski miał rozbitą wargę, a Ostrowski podbite oko. Okrzyki i odgłosy walki wywabiły z domu Sonię.
- Co tu się do jasnej Anielki wyprawia w środku nocy?! Wiecie, która jest godzina? - wrzasnęła na nich rozgniewana ciotka. - Sami jesteście chuliganami i jeszcze sprowadzacie na złą drogę mojego aniołka? Wynoście się za nim poszczuję was psami, łachudry. Zabraniam wam nawet zbliżać się do chłopca -objęła mnie opiekuńczo pulchnym ramieniem i poprowadziła do domu.
- Nic ci się nie stało kochanie? Nie powinieneś się z nimi zadawać. To zła krew. Sprowadzą na ciebie same kłopoty.
- Ależ ciociu nic mi się nie stało i tak naprawdę to wszystko moja wina. Namówiłem ich do czegoś bardzo głupiego. Nie gniewaj się na nich, są łatwopalni, ale to porządni ludzie.
- A skąd ty ich tak dobrze znasz, co? - zapytała podejrzliwie Sonia.
- Uwierz mi, nie chcesz wiedzieć!
- A zachowaj sobie swoje tajemnice. Mam tylko nadzieję, że jak wplączesz się w coś naprawdę niebezpiecznego, to mnie o tym powiadomisz. Wiesz, że zawsze ci pomogę. Jesteś moją jedyną rodziną kochanie - pocałowała mnie w czoło, a mnie zrobiło się strasznie wstyd. Może niepotrzebnie ją okłamywałem i wyobrażałem sobie na jej temat nie wiadomo co.
- Wiesz ciociu - zacząłem ostrożnie - narobiliśmy trochę szkód i pewna osoba kazała nam to odpracować. Od jutra będziemy razem z Arturem i Samem sprzątać za karę w takim jednym domu, więc już się nie martw. Co złego może się stać w czasie ścierania kurzy?
- No nie wiem, ale znając twoją zdolność do popadania w tarapaty, wszystko się może zdarzyć. Postaraj się powstrzymać swoje wścibstwo, bo tutejsze rodziny mają sporo tajemnic i nikt nie będzie zadowolony, jak zaczniesz wtykać nos w nieswoje sprawy.

3 komentarze:

  1. Kurczę, czyta mi się bardzo przyjemnie i jestem wręcz zafascynowana tym opowiadaniem. Ale ta spłata długu Luisa troszkę sprawiła, że uśmiech spełzł mi z ust. Mam nadzieję, że nie okaże się typowy wątek "pan i sługa". Poza tym, bardzo podoba mi się główny bohater i jego dwaj kumple :D Są genialni, zwłaszcza ich kłótnie i docinki Luisa xD
    Niestety czytam powolnym tempem, dlatego nie wiem kiedy pojawi się kolejny komentarz :P

    Aha, t'Ry opublikowała kolejny rozdział Przegiętej Magii :P

    Pozdro!
    Mot

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajne chłopaki wymiatają, czytałam to opowiadanie już kilka razy ale i tak za każdym razem dobrze się bawię.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniale, te docinki są genialne naprawdę ciekawe jak by Sonia zareagowała komu to mają chałupę sprzątać... i to wyznanie Sama...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń