piątek, 11 maja 2012

Rozdział 1


Zapukałem, drzwi otworzyły i pojawiła się w nich wysoka, jasnowłosa, młoda kobieta ubrana w letnią sukienkę. Z pełnym zachwytu piskiem rzuciła mi się na szyję. Ścisnęła mnie tak mocno, że oczy omal nie wyszły mi z orbit. Jak na płeć piękną miała niezłą krzepę.
- Och Luis, jak dobrze, że w końcu przyjechałeś. Mam na imię Sonia i jestem siostrą twojego ojca. Spodziewałam się ciebie dużo wcześniej i już zaczęłam się martwić. Chodź do środka, przygotowałam pyszną kolację, ale może najpierw pokaże ci twój pokój - Wzięła ode mnie dwie walizki i bez trudu pobiegła z nimi po stromych schodach na piętro. -To jeszcze niedawno był strych, ale jak tylko dowiedziałam się, że u mnie zamieszkasz, to wezwałam fachowców i tak powstała twoja sypialnia, obok jest pokój gościnny i składzik. Masz też własną łazienkę. Prawda, że tu jest ładnie? - Prezentowała z dumą całkiem ładny, przestronny pokój. Był wyłożony był drewnem, pod ścianą stała wielka trzydrzwiowa szafa z lustrem i malowana skrzynia zamknięta na staroświecki zamek. Całości dopełniało duże łóżko zaścielone lnianą pościelą, w barwne kwiaty, niewielkie biurko z laptopem, mały stoliczek i dwa wygodne, wyściełane krzesła.
- No  i…?- Trzepnęła mnie lekko w ramię wyraźnie czekając na jakąś reakcję z mojej strony.
- Przepraszam, zamyśliłem się. Jeśli to był strych musiałaś się tu porządnie napracować. Sypialnia wygląda na bardzo wygodną. Bardzo ci dziękuję, nikt nigdy tyle dla mnie nie zrobił.
- Cieszę się, że ci się podoba. Nie znam cię i nie wiedziałam,  jak ją urządzić. Jeśli będziesz potrzebował czegoś jeszcze, to nie krępuj się i daj mi znać. Zostawię cię teraz, abyś mógł się trochę ogarnąć po podróży. Zejdź za godzinę na dół do kuchni, poczekam na ciebie z kolacją. Chciałabym, abyś poczuł się tu jak w domu. - Pogłaskała mnie delikatnie po policzku.- Nie martw się, jakoś się do siebie przyzwyczaimy. Mieszkałam tu długa sama i jestem zadowolona, że wreszcie będę miała towarzystwo. - Uśmiechnęła się do mnie uspokajająco i wyszła cicho, zamykając za sobą drzwi. Usiadłem na łóżku i zamyśliłem się. Cioteczka wydawała się całkiem miłą i życzliwą osobą.- Może nie będzie tu tak źle. Mam nawet laptopa i Internet. Problemy mogą zacząć się dopiero w szkole. Miejscowi zazwyczaj rzadko tolerują obcych przybyszy, a ja nie jestem zbyt towarzyski. - Wstałem z westchnieniem, wziąłem ciuchy na zmianę, poszedłem do łazienki i po godzinie byłem gotowy na rodzinną kolację. Zszedłem na dół i kierując się dochodzącymi do mnie smakowitymi zapachami, trafiłem do kuchni. Była urządzona w niezwykły sposób, łącząc w sobie nowoczesne urządzenia z ludową tradycją. Z jednej strony stał elektryczny piekarnik, z drugiej gliniany piec na węgiel i drewno. Wszędzie pod sufitem wisiały suszone warzywa, zioła i przyprawy. Z zadowoleniem stwierdziłem, że znam nazwy większości z nich. Rzeźbiona belka podtrzymująca sufit pokryta była gęsto znakami, przypominającymi ten na drzwiach wejściowych.
- Siadaj Luis, co tak stoisz? - Cioteczka wskazała mi miejsce za stołem.-Widzę, że z ciekawością przyglądasz się moim ziołom, znasz się na tym?
-Trochę. Jak tylko miałem okazję włóczyłem się po lasach. Wolałem to, niż łażenie po kafejkach z kolegami, dlatego nie miałem nigdy przyjaciół i uważany byłem za odludka. Kiedyś fotografowałem rośliny, robiłem albumy, ale już mi przeszło.
- Dlaczego porzuciłeś swoje hobby?
- Takie tam. Nic o czym warto by było opowiadać - wzruszyłem ramionami.
- Nic nie szkodzi, możesz zachować swoje tajemnice, nie będę cię wypytywać, ale oczekuję takiej samej lojalności od ciebie. Wszystko, co tu zobaczysz i usłyszysz zachowasz dla siebie. Gdy czegoś nie rozumiesz - pytaj. To stary dom, tak zresztą jak i nasza rodzina. Jest wiele spraw, o których nie wiesz. Twój ojciec chciał się odciąć od swoich korzeni i wyjechał stąd  w wielkim pośpiechu. Czy był z tym szczęśliwy? Nie mnie oceniać. Szkoda tylko, że tobie nie pozwolił utrzymywać ze mną kontaktów.
- Masz do niego żal, prawda? Ja przed wypadkiem nawet nie wiedziałem, że mam jakiś krewnych. Pytałem parę razy ojca, ale nie chciał na ten temat ze mną rozmawiać.
- Och, nie dziwię się. Myślę jednak, że na dzisiaj wystarczy tych rewelacji. Powoli dowiesz się wszystkiego. Mam do ciebie prośbę. Powiedziałeś, że lubisz spacerować. Ten las obok domu jest bardzo stary i dość niebezpieczny. Pełno w nim ukrytych jam i zmurszałych pni. Nawet mieszkańcy miasteczka rzadko tam chodzą, ponieważ łatwo się w nim zgubić i o wypadek nietrudno. Byłoby dobrze, żebyś zbytnio nie oddalał się od domu. Nie chodź tam zwłaszcza po zmroku. Aha, ta droga, którą widać z okna jest prywatna. Nasi sąsiedzi bardzo nie lubią obcych na swoim terenie, więc raczej się tam nie zapuszczaj. Nie chcę mieć z nimi żadnych zatargów. Dopiero od niedawna, panuje między nami jaki taki pokój. Kiedyś ci opowiem o co chodzi. To bardzo stara i niezbyt przyjemna historia. A teraz jedz, bo wystygnie - postawiła przede mną talerz ze smakowicie wyglądającą zupą.
- Co to takiego? Smaczne! - powiedziałem z pełnymi ustami.
- Żurek po staropolsku ze swojską kiełbasą.
- Nauczysz mnie, jak się go przyrządza?
- Lubisz gotować? To dość niezwykłe w twoim wieku. Widzę, że trafił mi się naprawdę świetny lokator. Możemy gotować na zmianę jak chcesz. - Mrugnęła do mnie wesoło.
- Nie ma sprawy - powiedziałem i niespodziewanie poczułem się jak w prawdziwym domu, ciepło , przytulnie i bezpiecznie. Ogień wesoło trzaskał w kominku, pachniały zioła. Na parapecie okiennym leżał czarny kot i przyglądał mi się z zainteresowaniem ,zupełnie jakby myślał - A coś ty za jeden? - Może nie będzie tak źle? Może to miejsce stanie się mi się naprawdę bliskie. Niczego w swoim życiu bardziej nie pragnąłem. Zawsze zazdrościłem kolegom domowych kanapek, które zrobiły im matki. Oni złościli się, że muszą tak wcześnie wracać do domu na obiad, a ja patrzyłem na nich z zawiścią i próbowałem z całych sił się nie rozpłakać. Na mnie nikt nie czekał z ciepłym posiłkiem. Musiałem iść do baru i zjeść go sam.
...................................................................................
Betowała kot_w_butach


1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, może teraz w końcu zazna tego rodzinnego ciepła, o tak bardzo mnie ciekawi ta rodzina, jego ojciec chciał się odciąć, ale syn właśnie ma "dar" rozmawiania z naturą (nie wiem czy dobrze to określam)
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń