wtorek, 22 maja 2012

Rozdział 12

Dzisiaj trochę z innej beczki. Nasz bohater musi przestać się w końcu obijać, bo zaczyna się rok akademicki. Miłego czytania.



Rano odszykowałem się tak, jak doradził mi Samuel w  jedwabną, dopasowaną, sportową granatową koszulkę i obcisłe obtargane jeansy, zawieszone nisko na biodrach. Przejrzałem się w lustrze. Wyglądałem jednocześnie luzacko i elegancko. Właściwie, to sam siebie nie poznawałem. Ostrowski rzeczywiście znał się na rzeczy. Nigdy w życiu nie podobałem się sobie tak bardzo. Jeszcze tylko poprawiłem modnie przystrzyżone, długie do łopatek jasne włosy i gotowe. Szczerze mówiąc, to bardzo się denerwowałem i stąd nadmierna dbałość o aparycję. Bardzo zależało mi na tym, aby tym razem było inaczej. Chciałem zaaklimatyzować się na nowej uczelni, poznać nowych ludzi i zostać zaakceptowanym przez grupę. Nie chciałem by znowu uznali mnie za odludka i dziwaka. Przy wyjściu jeszcze zatrzymała mnie Sonia.
-Luis, nie wiem jak ci to powiedzieć? Nie afiszuj się zbytnio ze swoją orientacją. Nasze miasteczko ze względu na bogatą i urozmaiconą historię jest bardzo tolerancyjne, ale na uczelni możesz się spotkać z różnymi reakcjami. Unikaj zwłaszcza dyskusji z zagorzałymi katolikami. Wielu z nich to fanatycy. Mogliby cię skrzywdzić. No i głowa do góry. Baw się dobrze.
- Postaram się trzymać buzię na kłódkę. Pa – pobiegłem na busa, który kilka razy dziennie kursował do Krakowa i z powrotem. Pojazd był zatłoczony i śmierdzący. To spocona pacha, to trzydniowa skarpeta jednym słowem cała gama paskudnych, przyprawiających o mdłości zapaszków. Nie można było niestety otworzyć w nim okna, aby wpuścić nieco świeżego powietrza dla udręczonych pasażerów. Kiedy zielony na twarzy wysiadłem na dworcu, przysięgłem sobie, że zrobię prawo jazdy i kupię jakieś toczydełko. To najobrzydliwsza komunikacja miejska jaką kiedykolwiek jechałem. Rozejrzałem się dookoła. Dobrze, że Sonia wcześniej pokazała mi drogę do uczelni, bo teraz z pewnością bym się zgubił. Wkrótce dotarłem do Akademii. Stanąłem przed ogromnym budynkiem do którego wlewał się wielobarwny tłum młodzieży. Nieco ogłupiały zastanawiałem się, jak odnajdę moją salę wykładową. Nagle ktoś klepnął mnie od tyłu w ramię, aż podskoczyłem, zaskoczony niespodziewanym gestem.
- Hej, przystojniaku co się tak gapisz? Zgubiłeś się czy jak? – obejrzałem się i otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia. Przede mną stały dwie dziewczyny, różniące się jak noc i dzień. Jedna blada brunetka, żywcem wyciągnięta z gotyckiego horroru, cała ubrana na czarno i zakolczykowana od stóp do głów sprawiała wrażenie ostrej laski. Druga blondynka, o włosach schludnie upiętych w staromodny warkocz uśmiechała się do mnie promiennie, wygładzając rękami barwną kwiecistą sukienkę.
- Jestem Ilona, będę studiować farmację. A to moja przyjaciółka Ania – odezwała się jasnowłosa miłym, niskim głosem.
- Ale mam farta, ja też będę chodzić na ten kierunek. Jestem Luis. Nie mam pojęcia gdzie są sale wykładowe, może pójdziemy razem? – zapytałem niepewnie rumieniąc się na twarzy.
- Koleś, ale z ciebie słodka kruszyna, weź się otrząśnij, bo miejscowy element pożre cię żywcem – roześmiała się Ania przyglądając mi się z ciekawością.
- Nie strasz chłopaka, tu nie katowickie blokowisko. Na ten wydział trudno się było dostać, więc ludzie powinni być na poziomie – Ilona pociągnęła dziewczynę za ucho.
- Taa, same kujony i synowie właścicieli aptek –wykrzywiła się do nas brunetka. – Będziemy się nudzić jak mopsy. Ja jestem tutaj, bo chcę nauczyć się robić dragi.
- Przestań, bo wypłoszysz kolegę. Nie przejmuj się jej gadką Luis. Ona więcej mówi niż robi, a chemia to jej prawdziwe hobby.
- To nadawałaby się z moją ciotką. Ma w domu prawdziwe laboratorium i spędza tam każdą wolną chwilę.
- Musisz mnie zapoznać z kobieciną, najlepiej od razu w ten weekend – odezwała się Ania.
- Sonia jest jeszcze dość młoda. Żadna z niej kobiecina. Ma jakieś dwadzieścia osiem lat. A ostatnio zaczęła o siebie bardziej dbać i zaczyna się zmieniać w niezłą laskę.
- Tym lepiej młody, tym lepiej. Jak jeszcze powiesz, że jest podobna do ciebie to będzie idealnie. No chyba znajdziesz w domu jakiś kącik dla nas? – spojrzała na mnie zaskoczona – Co ty się tak wiercisz?
- Coś mnie łaskocze w szyję. Możesz zobaczyć?
- Eh, to tylko mała, nieszkodliwa gąsieniczka. Ciekawe, skąd się tu wzięła?
- Pokaż – spojrzałem zaintrygowany i wzruszyłem ramionami – to tylko jedna z tych włochaczy spod szafy. Jak tam wczoraj leżałem, cała ich rodzina miała tam spotkanie. Ups – chwyciłem się za usta, ale było już za późno. Obie dziewczyny z błyszczącymi z niezdrowej ciekawości oczami, wlepiały we mnie wzrok.
- Ej mały, co ty robiłeś pod tą szafą? Nie jesteś już dzieckiem – złapała mnie za kołnierz Ania nie pozwalając mi uciec.
- Nic takiego, to było przemyślane, strategiczne działanie – pisnąłem i wyszarpnąłem się z jej uścisku. Nie zauważyliśmy, że nasze działania wzbudzają powszechne zainteresowanie na korytarzu.
- Ty czarnula, dopiero pierwszy dzień budy, a ty już złapałaś sobie chłopaka. Nie traktuj go tak ostro, bo już chce zwiewać – usłyszeliśmy za sobą kpiący głos jednego z wchodzących dryblasów. – Poza tym trafił ci się jakiś chuchrowaty egzemplarz, spójrz na mnie -  naprężył rzeczywiście imponujące mięśnie.
- Spadaj na drzewo przerośnięty mutancie. Nawet nie próbuj się porównywać do Luisa. Nie dorastasz mu do pięt – odpaliła Ania nadeptując mu na nogę. Obie dziewczyny chwyciły mnie pod ramiona i pociągnęły w stronę powoli napełniającej się Sali. Za dziesięć minut miały zacząć się wykłady.
…………………………………………………………………………………………………………………
 W przerwie między lekcjami udaliśmy się we trójkę  na obiadek do pobliskiego, mlecznego baru. Wybór był spory, a że ceny naprawdę niskie, pomieszczenie pękało więc w szwach. Zwaliło się tutaj chyba połowę Akademii. Złożyliśmy zamówienie i bezczelnie rozparliśmy się przy stoliku tak, aby nikt nie mógł się do nas przysiąść.
- Luis przyznaj się masz dziewczynę? – zapytała bezpośrednia jak zwykle Ania.
- Nie chodzę z nikim, a wy? Siedzę właśnie z najładniejszymi laskami na naszym wydziale. Te chłopaki dookoła, aż ślinią się na wasz widok. Musicie mieć ofert na pęczki.
- Wyjaśnijmy sobie coś dzieciaku. Ja wolę dziewczynki, a ta głupia blondyna marzy o księciu z bajki. Jak widzisz, bardzo trudno nam dogodzić. A ty coś kręcisz. Czuję przez skórę, że nie mówisz całej prawdy.
- Właściwie to jest ktoś, kto mi się podoba, ale nie mam u niego żadnych szans -  wymamrotałem zmieszany, mając nadzieję, że w tym hałasie mnie nie dosłyszą.
-  U niego – powtórzyła Ania, a ja dopiero wtedy zorientowałem się, że palnąłem gafę. – Jesteś gejem?
- Ciszej, nie musisz wszystkim zdradzać naszych i Luisa  tajemnic – zatkała jej usta pięścią Ilona. – Chodźmy, mamy jeszcze trzy lekcje.
………………………………………………………………………………………………………………………..
Z Akademii wyszliśmy dopiero wieczorem. Dziekanka witając nowych studentów przeszła samą siebie i ględziła prawie dwie godziny. Okazało się, że nie mam czym wrócić do domu. Dziewczyny wynajmowały jakieś mieszkanko w Krakowie, więc miały problem z głowy. Tymczasem ja zastanawiałem się co teraz zrobię. Zacząłem od obdzwonienia wszystkich znajomych, ale w domu zastałem tylko Samuela, który zadeklarował się pomóc. Czekałem na niego na dziedzińcu szkoły, nadal pełnym studentów. Młodzież, zwłaszcza ta z pierwszych roczników, jakoś nie mogła się rozstać. Był i nasz poranny podrywacz, otoczony wianuszkiem dziewczyn oraz kilkoma kumplami. Co chwilę zerkał w naszą stronę. Szczerze mówiąc nie mogłem się zorientować czy gapi się na mnie, czy na dziewczyny.
- Jak się ten palant nie przestanie się lampić, to tym razem dam mu w zęby – zdenerwowała się Ania.
- Daj spokój, ten typ tak ma – próbowałem uspokoić rwącą się do bitki dziewczynę.
- Pogapi się i przestanie, nie warto zwracać na niego uwagi – odezwała się Ilona. – Kiedy ten twój znajomy przyjedzie po ciebie?
- Powinien być za chwilę.
- Naprawdę zapraszasz nas na weekend? Nie musisz ulegać zachciankom Anki.
- Możecie przyjechać, miejsca wystarczy dla wszystkich. Tylko wiecie, moje miasteczko jest dość dziwne. Zresztą zobaczycie na miejscu – ledwie to powiedziałem obie dziewczyny zawisły mi na szyi i zaczęły obcałowywać po policzkach z wielkim entuzjazmem. Oblegany przystojniak nie wytrzymał i podszedł bliżej zostawiając swoich fanów.
- Mały jak to robisz, że te laski tak się na ciebie rzuciły, a na mnie nie chcą nawet spojrzeć?
- Ma się tą charyzmę -  zadarłem do góry nos, a obie nowopoznane przyjaciółki parsknęły śmiechem. Natychmiast się jednak uspokoiły i zaczęły się wpatrywać w coś za moimi plecami.
- Ilona oto twój książę. Leć i łap go zanim odjedzie – krzyknęła zaaferowana Ania.
- Zwariowałaś, pomyśli, że blondynka jakaś – odpaliła Ilona nie odrywając oczu od nieziemskiego zjawiska. Obaj z podrywaczem odwróciliśmy się, chcąc sprawdzić, czym tak zachwycają się dziewczyny. Przed bramą, oparty o czarne porsche stał Samuel, z kpiącym uśmieszkiem na twarzy. Jego długie, czarne włosy powiewały na wietrze. Pomachał do mnie pokazując na zegarek.
- Znasz go, gadaj? – złapała mnie za koszulę Anka.
- To mój sąsiad i przyjaciel Samuel Ostrowski. Przyjechał po mnie.
- To ten twój tajemniczy ktoś?
 - No coś ty, to tylko kumpel! Hej, muszę już iść spotkamy się u mnie jutro rano. Wyjdę po was na przystanek -  Pożegnałem się z dziewczynami i podszedłem do Sama, który po dżentelmeńsku otworzył przede mną drzwi samochodu. Dostrzegłem jeszcze wpatrzoną w niego z zachwytem Ilonę i niezadowoloną, ale zaintrygowaną minę przystojniaka.

4 komentarze:

  1. coraz lepiej, coraz lepiej *_*
    Oj tak, czemu u mnie na studiach nie ma takich fajnych znajomych xD
    Strasznie mi się spodobało i to wrażenie jakie zrobił Sam na Ilonie haha ,, pisz szybciutko kolejną notkę :)
    Twoja Maru <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet jeśli z innej beczki to i tak mi się podoba. Poprawiłaś mi humorek tym rozdziałem bo dosłownie mam już dość szkoły, do której muszę chodzić dłużej niż ustawa przewiduje. Mam tez niespodziankę otwieram (albo już otworzyłam) z koleżankami grę pbf o tematyce Yaoi i serdecznie zapraszam wszystkich, którzy to przeczytają na: http://www.pueri.aaf.pl/ Większość rzeczy robiły koleżanki ^^ ale ja jestem pomysłodawczynią i mam nadzieję, że wszystkim Yaoistkom i Yaoistom spodoba się w tej nowo powstałej szkole dla chłopców. Jeszcze raz chwalę twoje inne beczki. Pozdrawiam cię, życzę zdrówka, dużo czasu na pisanie oraz weny giganta. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten przystojniak wydaje mi się podejrzany .. może i on ma skłonności homoseksualne ?;D Zastanawiam się co zrobi Ilona jeśli Samuel też lubi chłopców ;p No i oczywiście jak będą wyglądały nnastępne dni w szkole ;D ALbo jak zareaguje ciotka na wizyte dziewczyn... Naprawdę strasznie mnie to ciekawi;D Nie mogę się doczekać następnego Rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    cudnie, ale coś mi się zdaje że Sonia stanie się obiektem westchnień Anki, a nie Samuela... Samuela to ja jednak widzę z Arturem, och kłócą się jak stare dobre małżeństwo... a ten przystojniak czy jednak też nie jest małym zainteresowany...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń