czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział 19

W dzisiejszym rozdziale o pszczółkach, zaskakujących skutkach braku kultury i nowym przyjacielu Luisa.



Od poniedziałku przystąpiłem do realizacji mojego planu. Wystroiłem się w seksowne ciuszki i ruszyłem na podbój Uczelni. Usiadłem sobie na ławeczce przed budynkiem szkoły. Na tym placyku zbierali się w czasie przerw wszyscy studenci. Rozglądając się bacznie dookoła robiłem przegląd tzw. towaru. Zauważyłem kilku naprawdę atrakcyjnych chłopaków. Ozdobiłem więc buźkę szerokim uśmiechem i zagadnąłem pierwszego z brzegu przystojniaka. Dalej to już sprawy toczyły się prawie same. Nie spodziewałem się, że tak łatwo mi pójdzie. Wpadali w moje sidła jeden po drugim. Każdego z nich zapraszałem do domu. Oprowadzałem ich po okolicy zgłaszcza w pobliżu polanki. Paliliśmy ogniska, wygłupialiśmy się nad jeziorem, zbieraliśmy grzybki - jednym słowem sielanka. Niestety Avgar zupełnie nie reagował na moją prowokację. Spotykałem go całkiem często. Kłaniał się mi z wielce uprzejmą miną i odchodził w swoja stronę. Po kilku tygodniach takiej mordęgi miałem już dość. Moja metoda zupełnie się nie sprawdzała. W dodatku znowu zacząłem widywać tą okropną podróbkę Legolasa, jak kręci się w pobliżu domu Avara. Liczne świeże malinki na jego szyi wymownie świadczyły o tym co robią w wolnym czasie. Kiedy zobaczyłem jak ten paskud idzie przez las wesoło pogwizdując zagotowała się we mnie krew. Już miałem złapać go za chudą szyje i wrzucić do pobliskiego jeziorka, gdy przypomniałem sobie o swoim planie. Całe dotychczasowe poświęcenie wzięłoby w łeb. Wróciłem więc pośpiesznie do domu zgrzytając z zazdrości zębami i wsadziłem głowę pod kran. Zimna woda uspokoiła moje nerwy i doskonale wpłynęła na pracę mózgu. Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałem? Powinienem udać się po radę do Sama i Artura, ci dwaj doświadczeni podrywacze na pewno mi pomogą. Musiałem w swoich zamierzeniach popełnić jakiś błąd. Wysuszyłem włosy i zadzwoniłem do domu Ostrowskiego. Odebrał oczywiście mały Zoli.
- Ceś tu Zoli. Taty nie ma w domu - usłyszałem cieniutki głosik.
- Kiedy wróci? – zapytałem.
- Chyba nieprędko. Słysałem jak Artur mówi, że idą się bzykać i zajmie im to dużo casu – odpowiedział poważnie chłopczyk.
- Hmm..? Co takiego? – aż się zapowietrzyłem.
- No widzis, ty tes pewnie nie wies co to bzykanie. Jak zapytałem taty, to popluł się herbatą i wysłał mnie do pokoju – odparł nieco zasmucony  – Myślis, że będą bawić się z pscółkami?
- Pewnie ttak … - wyjąkałem krztusząc się ze śmiechu.
- Jak ich zobacys powiedz, że się na nich gniewam. Pewnie tam liżą słodki miodek, wiesz, tak jak Kubuś Puchatek, a ja tu się nudzę – chlipnął malec.
-Nie przejmuj się. Od tego cukru zepsują im się zęby – odparłem, pocieszając go nieumiejętnie, cały czerwony na twarzy. Oczywiście moja przewrotna wyobraźnia natychmiast podsunęła mi zboczony obrazek, co oni tam sobie mogą razem lizać. Zrobiło mi się nagle strasznie gorąco.
- Cześć mały, pójdę tam i powiem im , że się na nich obraziłeś – odłożyłem słuchawkę i rozpiąłem sobie dwa guziki w koszuli. Zapowiada się parna noc. Hm. Chyba nic się nie stanie, jak im trochę poprzeszkadzam? Złapałem sweter, w końcu była już jesień. Raźnym krokiem pomaszerowałem do willi Artura. Dom był jasno oświetlony. W kuchni zobaczyłem przez firankę sylwetkę Samuela pochylonego nad blatem stołu i krojącego coś z zapałem. Odetchnąłem z ulgą. Żadnych nieprzyzwoitych akcji. Zatrzymałem się jeszcze w ogródku podziwiając piękne herbaciane róże. Zamarudziłem trochę wąchając ich aksamitne płatki. Po kilkunastu minutach zapukałem do domu, ale nikt mi nie odpowiedział. Wszedłem śmiało do środka i pchnąłem drzwi do kuchni z której dochodziły mnie smakowite zapachy. I tu spotkała mnie niespodzianka. Gdybym wykazał się kulturą i grzecznie zaczekał, aż gospodarz mi otworzy, to nie stałbym teraz jak zaczarowany z głupią miną. Dosłownie mnie zamurowało. Nie mogłem poruszyć ręką ani nogą. Zamiast się wycofać utkwiłem w progu i gapiłem się bezwstydnie na rozgrywającą się przede mną scenkę. Sam stał nisko pochylony nad stołem z wypiętym tyłeczkiem w opiętych, spranych jeansach. Artur podszedł do niego po cichu z tyłu i zacisnął ręce na zgrabnych pośladkach.
- Co robisz? Zabieraj łapska z mojego tyłka! Nie widzisz że mam w ręku nóż? – prychną na niego Sam.
- Nie musisz nic robić skarbie. Sam się wszystkim zajmę – jedna z dłoni mężczyzny sprawnie odpięła spodnie chłopaka i wpełzła środka pociągając je jednocześnie w dół razem z bielizną. – Masz najpiękniejszą pupę na świcie – westchnął pożądliwie. Jedną dłonią złapał nadąsanego Sama w pasie, a drugą delikatnie zaczął gładzić okolice między pośladkami. – Co powiesz na szybki numerek przed kolacją? – włożył jeden palec najpierw do stojącego na blacie masła, a potem wepchnął go powoli  w zaciśniętą dziurkę.
- Aaaaa… Jesteś nienasycony. Hmm… Przed chwilą to robiliśmy – z niejakim trudem odpowiedział Sam. – Nie będę mógł jutro chodzić, idioto.
- To cię będę nosił – Artur dołożył drugi palec gładząc i rozpychając gładkie mięsnie.
- Czy to nie ty wczoraj powiedziałeś, że jestem okropnie ciężki? –  zapytał ironicznie chłopak głośno oddychając.
- To nie to samo – mężczyzna wyciągnął rękę, by zastąpić ją czymś znacznie większym. Pchnął mocno rzucając partnera na stół.
- Oooch..- wyjęczał chłopak i mocniej rozsunął uda.
- Dobrze ci – zapytał Artur gryząc go w zaróżowione ucho i przyśpieszając rytm.
- Czy ty musisz tyle mówić? Lepiej przyłóż się do pracy. Aach.. – wyjęczał kręcąc zachęcająco tyłeczkiem. Dębowy stół zaczął przeraźliwie skrzypieć od mocnych uderzeń. – Uważaj, rozwalimy ten mebel – krzyknął Sam sięgając do swojego penisa i masując go sprawnymi ruchami.
- Coś ty! To porządna austriacka robota. Ma chyba ze dwieście lat. Mhm… Jesteś taki gorący skarbie. Uwielbiam te twoje namiętne  okrzyki – W tym momencie Sam obejrzał się na partnera i niestety zauważył mnie, jak stoję cały czerwony, z szeroko otwartymi ze zdumienia ustami. Zarumienił się po same uszy, jęknął i wypuścił silny strumień spermy wprost do garnka z przygotowanym wcześniej gulaszem. Artur z dzikim okrzykiem poszedł w jego ślady. Widziałem, jak biała substancja spływa wolno wzdłuż drżących ud Samuela i skapuje na podłogę. Kochanek opadł na jego plecy przytulając się do niego. Tego już było za wiele dla wiekowego stołu. Z głośnym trzaskiem drewniane nogi ugięły się pod nim i obaj mężczyźni runęli na podłogę jeden na drugiego. Teraz z kolei miałem okazję podziwiać mocno umięśnione, nagie pośladki Artura. To był całkiem podniecający widok.
- Chyba doprawiłeś kolację kochanie – odezwał się pierwszy Futrzarski, całując postękującego kochanka w kark. – Nic ci się nie stało?
- Złaź ze mnie cholerny palancie! Luis zamknij oczy i przestań się ślinić, ty mały zboczeńcu – wrzasnął.
- Mam na imię Artur. Już zapomniałeś? – odparł nieco zdumiony i urażony mężczyzna.
- Nie do ciebie mówię, tylko do tego podglądacza – wysapał Sam zrzucając z siebie kochanka.
- Coś ty?! – Futrzarski usiadł gwałtownie pacnowszy gołym tyłkiem o podłogę. Na mój widok wybuchnął gromkim śmiechem podciągając jednocześnie spodnie.
- Z czym przychodzisz skrzaciku? Wiesz, na kolację nie możemy cię już zaprosić, chyba, że lubisz egzotyczne przyprawy -  chichotał dalej niepoprawny Artur.       - Odezwijże się wreszcie. Czyżby widok pupy Sama spowodował u ciebie taki szok?
- Twoją też widziałem – wyrwało się nagle z mojego zaciśniętego gardła. Obaj mężczyźni zgodnie rzucili się do przodu przewracając mnie na podłogę i niemiłosiernie łaskocząc. Przez kilka minut tarzaliśmy się po dywanie jak banda rozwydrzonych dzieciaków. Piszczałem z całych sił usiłując się wyrwać tym łajdakom. Puścili mnie dopiero wtedy, kiedy spocony jak ruda mysz z trudem łapałem oddech. Usadzili mnie na kanapie w salonie i włożyli do ręki schłodzone piwko.
- No to gadaj z czym tu przyszedłeś – odezwał się Futrzarski, obejmując swojego nadal prychającego ze złości chłopaka i przytulając go do swego boku.
- Ja przepraszam, że się tak zagapiłem, ale zwyczajnie mnie zamurowało – odezwałem się mocno zawstydzony swoim zachowaniem. – Mam kłopot z Avgarem i myślę, że możecie mi pomóc. Zacząłem im opowiadać o swoim planie i zachowaniu demona. Słuchali w skupieniu z dezaprobatą kręcąc głowami.
- Źle się do tego zabrałeś Luis. Tu chodzi o jakość, a nie o ilość. O co byłbyś bardziej zazdrosny? O przelotnych znajomych, czy o faceta do którego twój ukochany wykazuje wyraźną skłonność? – zapytał mnie zamyślony Sam. – Avgar doskonale wie, że ci twoi koledzy nie stanowią dla niego żadnego zagrożenia. Sprowadził tu tego elfa, bo zdaje sobie sprawę, że jesteś o niego zazdrosny.
- Ale skąd ja wezmę kogoś takiego? – westchnąłem bezradnie.  - Wy odpadacie, o waszych sypialnianych wyczynach mówi całe miasteczko. Nikt by nie uwierzył w nasz romans.
- Naprawdę? A to plotkarze. Siedzą nam pod łóżkiem czy co? Mam dla ciebie propozycję - odezwał się niespodziewanie Futrzarski. – Miesiąc temu wynająłem mój domek letniskowy takiemu jednemu pisarzowi. Podobno dość znanemu. Facet jest też świetnym malarzem i co ważniejsze niezły z niego przystojniak. Zapytam go w twoim imieniu czy nie udzieliłby ci lekcji rysunku. Jest bardzo atrakcyjny i inteligentny. Straszy od ciebie z dziesięć lat. Na pierwszego kochanka to idealny materiał. Wystarczy, że zrobicie sobie zajęcia w plenerze i trochę z nim poflirtujesz. I co ty na to?
- Myślisz, że się zgodzi?
- To miły gość i pewnie trochę się tu nudzi. Zbiera materiały do swojej nowej powieści. Wyjaśnię mu o co chodzi – odparł Artur, który zapalił się do tego projektu.
- Dokładnie mu się przyjrzałeś, ty paskudny podrywaczu – Sam złapał go za ucho i mocno pociągnął.
- Kochanie nie szalej, wiesz, że ja patrzę tylko na ciebie – usiłował podlizać się Futrzarski.
…………………………………………………………………………………
W ten sposób wylądowałem nad jeziorkiem ze szkicownikiem w ręku. W plecaku miałem jeszcze kocyk, butelkę czerwonego wina, kubeczki i paczkę dobrze zaostrzonych ołówków. Mój towarzysz dźwigał sztalugi i farby. Niespodziewanie dla siebie szybko ogromnie polubiłem Daniela. Od kilku dni włóczyliśmy się po okolicy prowadząc długie rozmowy, rysując i śmiejąc się z byle czego. Świetnie się bawiliśmy w swoim towarzystwie. Czułem, że gdybym nie poznał Avgara z pewnością mógłbym się w nim zakochać. Kiedy zaciekawiony spytałem, dlaczego zaszył się na tym odludziu opowiedział mi bardzo smutną historię. Rok temu jego wieloletni partner życiowy zginął w strasznym wypadku. Od tej pory nie mógł sobie znaleźć miejsca. Wszystko w mieszkaniu przypominało mu o utraconym kochanku. Postanowił więc wyjechać, aby odzyskać spokój ducha. W ten sposób trafił tutaj. Pisze powieści fantasy, a w internecie przeczytał o wielu interesujących legendach związanych z Krasną Górą. Rozłożyłem kocyk na niewielkim wzgórzu z którego mieliśmy wspaniały widok na jeziorko. Wyciągnąłem szkicownik, ustawiłem podpórkę i zacząłem rysować. Daniel zrobił to samo, uśmiechając się do mnie promiennie. Kiepsko mi szło. Przedstawiane przeze mnie drzewo było jakieś pokręcone. Mężczyzna podszedł do mnie z tyłu i ujął delikatnie moją rękę w nadgarstku. Poczułem jego gorący oddech na karku i mimowolnie zadrżałem.
- Co tobą Luis? Jesteś jakiś strasznie spięty – poprowadził łagodnie moją dłoń kreśląc poprawne linie.
- Chyba mam po prostu zły dzień. Nic mi nie wychodzi i tak jakoś mi smutno. Dziewczyny poszły do kina, a Sam z Arturem zamknęli się w garażu. Podobno naprawiają motor. Chyba już ze sześć godzin tam siedzą -  odparłem naburmuszony.
-Daj spokój. Miłość ma swoje prawa – roześmiał się mężczyzna. Przesunąłem się do tyłu i oparłem plecami o jego muskularny tors. Zamknąłem oczy. Byłem w dołku. Tak bardzo pragnąłem ciepła ukochanej osoby.
- Przepraszam, że tak cię wykorzystuję. Chyba po prostu potrzebuję odrobiny czułości – odparłem nieco zmieszany.
- Nic nie szkodzi malutki – Daniel objął mnie w pasie i przytulił do siebie. Niespodziewanie poczułem się niesfojo. Wiecie jak to jest, gdy nagle dostaniecie dreszczy bez powodu. Niektórzy mówią wtedy, że przeleciał ich duch. Jakby coś niewidzialnego nagle zaczęło nam zagrażać. Otworzyłem oczy i zobaczyłem nieopodal stojącego Avgara. Wpatrywał się w nas z niezmiernie groźnym wyrazem twarzy. Jego szkarłatne oczy dosłownie płonęły, a dzika twarz wykrzywiona była w złowrogim grymasie. Widziałem jak jego kły zaczynają się wydłużać a z dłoni wyrastają ostre szpony. Rozpostarł czarne skrzydła z wyraźnym zamiarem ataku.




12 komentarzy:

  1. Ja pierniczę, mam nadzieje, że Avgar im nic nie zrobi.Ciekawe jak Luis tym razem uniknie kary, jaką było prowokowanie demona z lasów. Cudna notka, czekam na nową notkę. Weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. notka była świetna czytalam ja pare razy mam nadzieje ze za nie dlugo bedzie nastepna

    OdpowiedzUsuń
  3. uuuu, o kurcze. Ale się podziało! TO się musiało tak w końcu skończyć. Teraz powinien go porwać i nie zważając na rodzine i tak uczynić swoim partnerem xD. Wspaniała notka, czekam na dalsze jej części! Dodaj następną część szybko... :-)
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Bardzo dziękuję za pozytywny komentarz z Twojej strony. Twoje sugestie są dla mnie bardzo cenne, gdyż dopiero zaczynam przygodę z pisaniem. Dużo brakuje mi do Ciebie, wspaniale piszesz. Pozdrawiam i życzę weny:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak Ci obiecałam przeczytałam wszystkie notki na spokojnie i mam ci do powiedzenia tylko tyle : KOCHAM TO OPOWIADANIE. jest całkiem inne niź Twoje poprzednie i to też jest jego zaletą. Pisz szybko dalej bo nie mogę się doczekać reszty. Dużo weny:) i zapraszam http://opyaoi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. hej możesz mnie informować o nowych notkach na numer gg 43419834
    Jussly

    OdpowiedzUsuń
  7. To znów ja. Właśnie skończyłam czytać wszystkie twoje notki. To jest ZARĄBISTE!!! Masz taki talent!!! Kurdę, ale Ci zazdroszczę:) Nie brakuje Ci talentu, ani fantazji!!! Nie mogę się doczekać nowej notki. Mam nadzieję, że w końcu dojdzie do czegoś konkretnego między Luisem i Avgarem:)

    OdpowiedzUsuń
  8. O boże, i co teraz! Przecież on go może naet zabić! Mam nadzieję, że Luis zaraz wszystkiemu jakoś zaradzi i nie będzie rozlewu krwii... Proszę, dodaj następny rozdzialik szybko! Weny :-)
    Kisielek

    OdpowiedzUsuń
  9. Uaaa O_O wściekły i zazdrosny Avgar, to będzie ostro hihi,
    Jak mogłaś przerwać w takim momencie xD haha
    Pisz szybciutko ;3
    Twoja Maru<3

    OdpowiedzUsuń
  10. cudownie, że mu się udało wzbudzić zazdrość:))) hi hi hi:) wspaniale opisałaś tą scenę, ciekawe czy będą już razem i czy to już Luis straci swoją cnotę:)

    Nana

    OdpowiedzUsuń
  11. Ot i obudził się zazdrośnik w Avgarze.

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejeczka,
    cudnie, haha Samuel i Artur mmmm skrzacika zamorowało na ich widok, Avgar no to co teraz zrobi? widać że to co zobaczył to bardzo go zdenerwowało...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń