piątek, 29 czerwca 2012

Rozdział 18

Z dedykacją dla zniecierpliwionego Kisielka. Wpadłam w szpony gier komputerowych i stąd opóźnienie. O Luisa się nie martwcie, to bardzo zaradny chłopak. Zresztą zobaczycie sami.



Obudziłem się w niewielkiej kamiennej celi na jakimś starym tapczanie, którego wyleżane sprężyny uwierały mnie mocno w posiniaczony bok. Oświetlona była niewielką, słabą żarówką, tylko tyle by rozjaśnić mrok. Usiadłem zbyt szybko i zakręciło mi się w głowie. W ustach miałem dziwny posmak. Nadal miałem nieprzyjemne dreszcze.Spojrzałem w górę i zobaczyłem małe okienko, niestety zakratowane. Chwiejnym krokiem podszedłem do drzwi i szarpnąłem nimi silnie. Jak się domyślacie były zamknięte na solidny zamek. ,,Co ja tutaj robię i kto mnie porwał? Z całą pewnością nie znałem mężczyzn którzy mnie tu przywieźli. Może lepiej położę się z powrotem. Jak będą myśleli, że śpię, to pewnie z czymś się zdradzą.” Wkrótce usłyszałem ciężkie kroki. Ktoś podszedł do drzwi i przez klapkę w nich wsunął do środka tacę z posiłkiem.
- Mały śpisz? Kolacyjka! – zawołał ochryple.
- Nie widzisz, że się jeszcze nie obudził? – usłyszałem drugi głos.
-Jest śliczny. Mistrz był szczęśliwy. Ciekawe co chce z nim zrobić?
- O tak i obiecał nam niespodziankę. Aleś ty głupi. Nie wiesz, że chcą go złożyć jako ofiarę demonowi z lasu? Do tej pory nie chciał z nami rozmawiać, ale teraz na pewno przyjdzie. Wreszcie skontaktujemy się z kimś ważnym z tamtej strony – a więc te bałwany, bawiące się w satanistów chcą mnie podarować Avgarowi. Z przyjemnością będę robił za prezent.
- Faktycznie, jak mistrz zobaczył go na tej polance, o niczym innym nie mówił. Malec musi być bardzo sprytny, jeśli udało mu się uciec temu stworzeniu ciemności. Trzeba na niego uważać. Myślę, że szatan będzie zadowolony jak oddamy mu zbiega.
- A możemy go trochę naruszyć? Jest taki słodziutki. Mam na niego ogromną ochotę – kiedy to usłyszałem przeraziłem się nie na żarty.
- Lepiej trzymaj ręce przy sobie. Ofiara ma być nietykana. Mógłbyś rozgniewać demona. Mistrz obdarłby cię wtedy ze skóry – nie macie pojęcia z jaką ulgą odetchnąłem na te słowa. Głosy zaczęły się oddalać, aż wreszcie umilkły. Tymczasem ja ułożyłem się wygodnie na łóżku i zacząłem układać w głowie niecny plan. To będzie moja oskarowa rola. Postanowiłem, że będę najlepszą ofiarą jaką w życiu widzieli. A z Avgarem też sobie poradzę. Sonia podsunęła mi niezły pomysł. Skoro tak bardzo go teraz nie lubię, udam chłodnego i niedostępnego. To będzie dosyć trudne zważywszy na to, jak na jego widok bije mi serce. Muszę też znaleźć sobie jakiegoś przystojnego chłopaka, a najlepiej kilku. Odrobina malutkich flirtów powinna odpowiednio rozgrzać tego uparciucha. Jak się do tego dobrze przygotuję, to uda mi się dokonać czegoś naprawdę wielkiego. A nagroda powinna być naprawdę słodka. Kompletnie się rozmarzyłam, myśląc o delikatnych pocałunkach mężczyzny i jego silnych ramionach. To jak bardzo mnie skrzywdził, całkowicie wyleciało mi z głowy. Zdziwieni? No przecież mnie znacie. Moje emocje zmieniają się z minuty na minutę. Jestem też niepoprawnym optymistą. Ułożyłem się wygodnie i zasnąłem ponownie z wielkim bananem na twarzy.
…………………………………………………………………………………
Nie wiem jak długo spałem, ale zostałem brutalnie obudzony silnym szarpnięciem za ramię. Skuliłem się cały i zaszlochałem teatralnie, wczuwając się w rolę przyszłej ofiary. Spod rzęs przyglądałem się zaciekawiony reakcji, stojących obok łóżka dwóch poznanych wcześniej mężczyzn.
- Nie bądź taki chamski. To jeszcze dzieciak. Nie widzisz jak się boi – usłyszałem z zadowoleniem, którego jednak nie pokazałem mimiką twarzy. Starałem się wyglądać na jak najbardziej załamanego i wystraszonego. Założyli mi przepaskę na twarz tak, że nic nie widziałem. Ponownie wrzucono mnie do samochodu i powieziono w nieznanym kierunku. Piszczałem i szamotałem się prze całą drogę aż zmęczeni użeraniem się ze mną mężczyźni zlitowali się i odsłonili mi oczy. Auto zatrzymało się w lesie na jakiejś bocznej drodze. Było całkiem ciemno. Najwidoczniej zapadła już noc. Poprowadzili mnie polną ścieżką w głąb boru. Po kilkunastu minutach dotarliśmy do znajomej polanki. W kamiennym kręgu, wokół wyrzeźbionego z odłamka skały ołtarza zgromadził się chyba cały krąg satanistów. Wszyscy z zasłoniętymi twarzami, z założonymi na głowy kapturami i w długich do ziemi, czarnych pelerynach spod których wystawały tylko nagie stopy. Ciekawe co mają pod spodem. Najprawdopodobniej nic, sądząc po naszym ostatnim spotkaniu. Na mój widok spośród nich wystąpił znany mi już wysoki mężczyzna w złotej masce. To pewnie ten ich mistrz. Wyciągnął do mnie rękę.
- Chodź dziecko, nie bój się. Dostąpisz dzisiaj wielkiego zaszczytu. Sam pan ciemności przybędzie na nasze spotkanie – odezwał się, wpatrując się we mnie pożądliwie swoimi zimnymi, niebieskimi oczami. Osobiście związał mi dłonie i kostki nóg złotym sznurem, abym nie mógł uciec. Pchnął mnie na ołtarz tak, że upadłem na plecy. Ułożono mnie jak zwierzę ofiarne i przymocowano do niego łańcuchami. Wytrzeszczyłem oczy starając się wyglądać na jak najbardziej spanikowanego. Szczerze mówiąc trochę się bałem. Jak Avgar nie przyjdzie na to spotkanie to będzie po mnie. Przeleci mnie cały krąg napalonych satanistów i nic już nie pozostanie z mojego biednego tyłka. Zacząłem lekko drżeć ze strachu. Tymczasem mistrz zaczął odprawiać jakieś dziwne modły w nieznanym mi języku. Okadzał mnie przy tym jakimś wonnym dymem od którego zaczęło kręcić mi się w głowie. Przymknąłem oczy. Z oddali dobiegała mnie złowroga muzyka i bicie bębnów.
-Przyjdź proszę, bo tym razem naprawdę będzie ze mną źle – wołałem Avgara bezgłośnie z głębi duszy. Nagle usłyszałem cichy szept podnieconych satanistów i zapadła cisza. W tle słychać było tylko jakąś pogańską melodię puszczaną prawdopodobnie z odbiornika. Powoli rozwarłem powieki, uniosłem nieco głowę i wydałem z siebie przeraźliwy wrzask przerażenia.
- Nieeeeeee….!!! – sam siebie podziwiałem jak dobrze mi wyszedł. Przede mną stał Avgar, ale nieco się różnił od tego, którego zwykle widywałem. Wyglądał naprawdę imponująco. Cały odziany w czerń. W długiej do kolan, dopasowanej tunice, przewiązanej srebrnym pasem haftowanej jedwabną nicią w jakieś runiczne wzory. Skórzane spodnie i buty z cholewami ściśle przylegały do jego umięśnionych nóg. Rozpostarł ogromne, pokryte jedwabistą sierścią błoniaste skrzydła i ryknął nieludzkim głosem.
- Jak śmiecie mnie wzywać niewolnicy?! – zwrócił się do zebranych z wściekłym grymasem na twarzy.
- Zzłapaliśmy ttwojego zzzbiega wwielmożny ppanie – wyjąkał niepewnie wielki mistrz, rzucając się na kolana przed demonem.
- To nie zbieg tylko mój zaufany sługa idioci! – krzyknął na nich ponownie rozgniewany mężczyzna. – Natychmiast go uwolnijcie – dwaj sataniści szybko podbiegli i uwolnili mnie z więzów. – Chyba nie myślicie, że coś takiego ujdzie wam płazem. Ciężko odpracujecie swoją pomyłkę – przerażeni zebrani zaczęli w popłochu wycofywać się do tyłu, ale zatrzymała ich jakaś niewidzialna bariera. – Chcieliście uciec? Niedobrze! Za to czeka was podwójna kara – Avgar pstryknął uzbrojoną w długie szpony dłonią i pojawił się wirujący portal. – Właźcie albo sam was wepchnę – sataniści powoli ze spuszczonymi głowami weszli w migocący krąg. Wkrótce cała polanka opustoszała. Zostaliśmy sami. Miałem ochotę rzucić mu się na szyję i podziękować za pomoc. W porę się jednak opamiętałem. Spojrzałem na niego chłodno, poprawiłem zmiętą koszulę i wycedziłem wyniośle.
- Dziękuję za pomoc – usiadłem na ołtarzu, bo jeszcze bardzo mi się trzęsły nogi. Schowałem między kolanami drżące dłonie. Mężczyzna podszedł do mnie i chciał chyba poczochrać mnie po głowie czułym gestem. Uchyliłem się jednak zwinnie i obrzuciłem zimnym, pogardliwym wzrokiem. Popatrzył na mnie zaskoczony i urażony, ale nie spróbował powtórnie mnie dotknąć.
- Znowu musiałem wyciągać cię z tarapatów. Kiedyś będziesz musiał za wszystko zapłacić – podjął żartobliwie Avgar zerkając na mnie z ukosa.
- Podlicz tylko ile i przyślij mi rachunek. Zawsze spłacam swoje długi – rzuciłem dumnie i nie patrząc na niego ruszyłem ścieżką do domu. Bałem się, że w końcu czymś się zdradzę. Cała moja dusza i ciało wyrywały się do tego mrocznego mężczyzny ze wszystkich sił. Te wielkie skrzydła zafascynowały mnie. Miałem ochotę dotknąć lśniącego, czarnego futerka. Myślicie, że jestem nienormalny. Wiem. Ale każdy ma jakiś fetysz. One dosłownie przyciągały mnie z magnetyczną siłą. Przyśpieszyłem kroku i zacisnąłem zęby. Nie mogę się teraz oddać, bo wszystko zepsuję. Byłem ogromnie zdeterminowany doprowadzić swój plan do końca. Słyszałem jak podąża za mną. W milczeniu doszliśmy do bramki przed moim domem. Zmobilizowałem ostatnie siły i odwróciłem się do niego z uśmiechem na twarzy.
- Jeszcze raz dziękuję – powiedziałem grzecznie oficjalnym tonem. Skinąłem mu głową i ruszyłem do drzwi. Widziałem jak patrzy na mnie z niedowierzaniem niemile zadziwiony moim zachowaniem.
- Więc nie jesteśmy już przyjaciółmi? – zapytał z wahaniem w głosie.
- Nigdy nie byliśmy – odezwałem się brutalnie, a moje serce ścisnęło się z żalu na to kłamstwo. – Wczoraj to udowodniłeś – odwróciłem się szybko, by nie zauważył cisnących się do moich oczu łez. Wbiegłem do domu i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Błyskawicznie wdrapałem się po schodach i dopadłem swojego pokoju. Nie chciałem teraz z nikim rozmawiać. Musiałem chwilę odpocząć i poukładać sobie wszystko w głowie. Mam nadzieję, że dobrze robię. Mój plan może nie jest doskonały, ale jedyny jaki mam. Trudno, jeśli się nie powiedzie najwyżej go stracę, a to będzie znaczyło, że nic do mnie nie czuł lub był to tylko pociąg fizyczny. Jutro jest poniedziałek i zaczynam poszukiwania idealnego mężczyzny z moich snów. Będę tutaj przywoził wszystkich kandydatów i afiszował się z nimi przy każdej okazji. Jeśli to go nie ruszy to znaczy, że jestem mu obojętny. Może nawet trafi mi się ktoś naprawdę interesujący? Tak rozmyślając szybko zasnąłem zmęczony pełnym wrażeń dniem.
……………………………………………………………………………
Przez sen usłyszałem jakiś podejrzany szmer i gwałtownie usiadłem na łóżku. Po pokoju krzątała się Sonia ubrana w kapcie i nocną krótką koszulkę w stokrotki z dużym dekoltem. Starała się zachowywać bardzo cicho, ale moje skołatane nerwy reagowały na najlżejszy szmer.
- Witaj mały. Nie masz pojęcia jak nas przestraszyłeś. Widziałam jak ładują cie do tego samochodu jacyś nieznajomi mężczyźni. Szukaliśmy cię przez całą noc i dzień. Dopiero Avgar wpadł na twój trop. Ci idioci poprosili go o spotkanie o północy w sprawie zbiega. Chyba myśleli, że jesteś jego niewolnikiem. Widzieli was szarpiących się razem i z tego wyciągnęli takie dziwne wnioski. Od dawna próbowali się z nim porozumieć, ale ich ignorował. Pomyśleli więc, że to doskonała okazja żeby się podlizać. Całe szczęście, że nic ci nie zrobili prawda? – popatrzyła na mnie z niepokojem.
- Nie martw się, nic mi nie jest. Najadłem się tylko trochę strachu – odparłem gładząc ją uspokajająco po ręce. Ta kobieta była moją jedyną rodziną i z dnia na dzień przywiązywałem się do niej coraz bardziej. Stworzyła dla mnie prawdziwy dom. Przytuliłem się do niej z cichym westchnieniem. Widziałem jak za jej plecami drzwi się otwierają i staje w nich zaspana Anka. Obrzuca moją ciotkę łakomym spojrzeniem, a czarne oczy zaczynają błądzić pożądliwie po jej ciele. Spojrzałem na skąpy strój Soni i w oczach zabłysły mi psotne iskierki. Poczułem jak wyrastają mi niewielkie różki.
- Jak będziesz wychodzić za mąż, to weźmiesz mnie za drużbę? – zapytałem z szerokim uśmiechem.
- Luis, co ci znowu przyszło do tej pokręconej głowy? Przecież ja nawet nie mam chłopaka– zapytała wyraźnie zdziwiona moją propozycją.
- A dziewczyna nie może być? Jedno twoje słowo i Anka z radością wskoczy ci do łóżka. Umie gotować i z radością pomoże ci w laboratorium – ciągnąłem ją z premedytacją za język.
- To nie byłby mąż tylko żona głuptasie – roześmiała się dziewczyna.
- Ale podoba ci się troszeczkę? – dałem znak oczami Ance, aby była cicho.
- Jest ładniutka, ale jeszcze strasznie młoda. Wyobrażasz sobie jak na taki związek zareagowaliby jej rodzice. Dla niej to z pewnością tylko przelotna fascynacja. Mnie nie interesują już takie związki – gothka niestety nie wytrzymała i z zachwyconym piskiem rzuciła się na Sonię.
- Możemy wziąć ślub nawet jutro, jeśli chcesz – wykrzyknęła rozanielona  i wpiła się w usta skamieniałej z zaskoczenia ciotki.



7 komentarzy:

  1. wow,,, satanisci,,, O_O ja bym umarła ze strachu >_<
    Plan Louisa bardzo mi sie podoba, ale wiem, że takie udawanie może go jeszcze bardziej zranić, to ryzykowne,, no ale pomysł ogólnie jest super, Avgar na 100 procent będzie zazdrosny, haha, a tym bardziej gdy Louis będzie z nim chodził po całej okolicy,, kto wie, może nawet będzie zabierał ich na polankę xD Avgar chyba udusi tych jego znajomych haha
    Twoja Maru:3

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam że rozdział bardzo mi się spodobał, i mam nadzieje że Avgar będzie bardzo zazdrosny o tego słodziaka i będzie się działo.
    A co do Draco to pojawi się niedługo, przynajmniej mam nadzieję, bo rozdziały piszę na bierzącą wtedy kiedy mam natchnienie, a z tym jest ciężko. Szczegulnie w takie upały.

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Lu, chociaż to mściwe maleństwo. Ciekawe jakich chłoptasi sobie tutaj przyciągnie i jak zareaguje Avgar. Cudna notka, niecierpliwie czekam na kolejną

    OdpowiedzUsuń
  4. Sorka że dopiero teraz komentuję, ale nie miałam za bardzo czasu wczesniej, pisałam mój extended essay :-). Świetny rozdziałek. Mam nadzieję, że nie przesadzi z tym przyprowadzaniem znajomych, w końcu nie wiadomo jak Avgar może na coś takiego zareagować! Przecież wiemy, że potrafi nawet bez powodu zabijać....
    Pozdrawiam, życzę weny i czekam z niecierpliwością na następny rozdzialik! Proszę, dodaj go szybko!

    OdpowiedzUsuń
  5. hahaha znam kilku takich satanistów , serio ganiają nago ;D ale tylko po domu... a co do rozdziału , zastanawiam się czy plan zdobycia avgara wypali i jakich chłopakow pozna luis

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiadamiam o nowym rozdziale lecz nie na blogu o Draco i Harrym więc jeśli jesteś zainteresowana to zapraszam na: vida-ou-morte.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniale, plan Luisa cóż może się powieść, ale z drugiej strony może bardzo zranić Luisa, już było widać rezultat Avgar taki niepewny nagle, jak bedzie Luis obnosił się z tymi chłopakami to wyobrażam sobie Avgara zgrzytajacego zębami i chyba mordujacego ich po cichu...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń