wtorek, 12 czerwca 2012

Rozdział 16

Drogie czytelniczki! Piszę jednocześnie trzy opowiadania i publikuję przeciętnie co drugi dzień. Uważam, że to i tak bardzo często. Zwróćcie uwagę, że na wielu innych blogach notki są raz w miesiącu, albo i rzadziej.Nie jestem w stanie pisać szybciej.
Dzisiejszy rozdział wymknął się nieco spod kontroli. Postacie żyją własnym życiem i nie chcą mi się podporządkować. Zresztą sami zobaczycie. Trochę inaczej to sobie zaplanowałam.


Od rana w domu rozpętało się istne piekło. Co się stało zapytacie? Oczywiście dziewczyny znowu się pokłóciły, a ja musiałem być rozjemcą. Jak tak dalej pójdzie, to spakuję dobytek i wybłagam jakiś cichy kącik u Artura lub Samuela. A oto cała historia. O bladym świcie, bo coś koło siódmej obudził mnie przeraźliwy wrzask  Soni i głuchy łomot. Przerażony, że do domu wdarli się jacyś włamywacze, chwyciłem z stojącą w kącie miotłę i rzuciłem się na pomoc ciotce. Kierując się jękami, dobiegłem do łazienki i otworzyłem gwałtownie drzwi, które z hukiem uderzyły o ścianę. Podniosłem do góry moją broń, chcąc wyglądać bardziej groźnie. Widok jaki zastałem zupełnie mnie zaskoczył. Zamiast złodziei, zastałem ubraną w kusą koszulkę nocną Ankę pochyloną nad leżącą na ziemi nagą Sonią, zasłaniającą strategiczne miejsca niewielkim  ręcznikiem.
- Wynoście się – piszczała cała czerwona na twarzy dziewczyna, usiłując wstać na nogi i ponownie upadając na tyłek. Cała podłoga w pomieszczeniu zalana była mydlinami i wodą. Było piekielnie ślisko, stąd problemy Soni. Tymczasem Anka zamiast jej pomóc błądziła po opalonych udach dziewczyny łakomym wzrokiem. Kiedy pochyliła się, chcąc podać rękę leżącej, ta odskoczyła od niej do tyłu, odjeżdżając pupą po podłodze, na bezpieczną odległość, łypiąc na nią podejrzliwie spod rozczochranej grzywki.
- Musicie robić taki raban?! – złapałem Ankę za rękę i siłą wypchnąłem ją z pomieszczenia, wprost w ramiona zaspanej Ilony, która tak jak ja, została wyrwana brutalnie z łóżka przez ich krzyki.
- Zabierz ją stąd, bo ciotka właśnie wpada w histerię. Poza tym wyglądała, jakby miała ochotę zgwałcić mi rodzinę, więc lepiej trzymaj ją z daleka – krzyknąłem do oniemiałej dziewczyny, po czym wróciłem do zalanej łazienki i rzuciłem Soni szlafrok. Spojrzałem na ciemne rumieńce na policzkach dziewczyny i wziąłem się pod boki.
- Jak jedna mała gothka mogła napędzić ci takiego strachu?! Trzeba było wywalić ją za kudły, zamiast stawiać na nogi cały dom.
- Łatwo ci mówić! Wyszłam właśnie spod prysznica i wzięłam do ręki miskę z namoczonym praniem. Pomieszczenie było mocno zaparowane i nic nie było widać. Ona weszła po cichu z tyłu. Wyłoniła się niespodziewanie z gęstej mgły. W tej swojej tiulowej, czarnej koszuli, bosa i z rozpuszczonymi, potarganymi włosami wyglądała zupełnie jak jakiś upiór. Nic dziwnego, że się wystraszyłam i wylałam na kafelki całą miednicę wody z proszkiem do prania. Zrobiło się istne lodowisko. Zdążyłam jedynie zasłonić się ręcznikiem i padłam na ziemię jak długa. A ona wpatrywała się we mnie tymi ogromnymi oczyskami, które dosłownie płonęły. Widziałam w nich jakiś straszny głód i pragnienie.
- Coś ty wczoraj robiła w tym laboratorium, że masz takie zwidy? Grzybków halucków się najadłaś czy co? Jaki głód, jakie pragnienie? Naoglądałaś się filmów o wampirach? Podobasz się dziewczynie i tyle. Zrobiłaś przed nią niezły striptiz, więc się zagapiła biedaczka.
-Ty ją jeszcze bronisz?! – warknęła na mnie ciotka, wyraźnie powracająca do formy. Strach na jej twarzy zaczął znikać. W oczach pojawiły się groźne błyski. No, nie chciałbym być teraz w skórze Anki.
- Dobra, dobra. Już mnie nie ma – zacząłem przezornie wycofywać się do tyłu. Zanim zdążyła dodać coś jeszcze ewakuowałem się do swojego pokoju. Doszedłem do wniosku, że lepiej zrobię zaszywając się gdzieś z dala od tych rozwrzeszczanych kobiet. Nie mam najmniejszego zamiaru wtrącać się w ich porachunki. Wszedłem do kuchni szybkim krokiem, porwałem ze stołu dwie świeżutkie, maślane  bułeczki i butelkę z sokiem i ruszyłem do drzwi. Już po kwadransie siedziałem sobie na polance, pogryzałem śniadanko i rozkoszując ostatnimi podrygami lata. Słoneczko świeciło, ptaszki zdzierały dzioby na wyścigi, jednym słowem sielanka. Rozłożyłem kocyk pod wielkim dębem i przymknąłem oczy. Jest jeszcze tak wcześnie i w dodatku sobota. Mała drzemka dobrze mi zrobi. Musiałem zasnąć, bo polanka zmieniła nagle się w puszystą chmurkę w której zanurzyłem się po szyję. Zrobiło się bardzo miło. Czułem się taki szczęśliwy otoczony cieplutkim, białym kokonem pachnącym morską bryzą. Zaraz, zaraz. Skądś znam ten zapach? Coś niewidzialnego delikatnie zaczęło gładzić mój policzek. Przytuliłem się do tego, cicho pomrukując z przyjemności. Otwarłem oczy, chcąc sprawdzić co to takiego i spojrzałem wprost w szkarłatne oczy nachylającego się nade mną Avgara. W ręce trzymał dmuchawca i miział mnie nim po twarzy. Usiadłem gwałtownie, wydając z siebie cichy pisk.
- Aż tak bardzo cię przestraszyłem? – zapytał rozbawiony mężczyzna odrzucając do tyłu czarne włosy.
- Czego chcesz? – zapytałem niegrzecznie.
- O widzę, że humorek od rana nie dopisuje! A tak słodko wyglądałeś pod tym drzewem. Masz strasznie zwodniczy wygląd. Buzia aniołka, ale język iście diabelski, nie mówiąc o charakterku.
- I kto to mówi?! Pan – jestem władcą świata i nie próbujcie się mi sprzeciwiać. rozdający razy na prawo i lewo za najmniejsze przewinienie. Przez ciebie do dzisiaj boli mnie tyłek – zorientowawszy się jak zwykle za późno, że powiedziałem zbyt wiele, zaczerwieniłem się gwałtownie. W tym momencie przypomniałem też sobie, jak mnie ostatnio paskudnie potraktował. Wstałem z kocyka i otrzepałem spodnie. Poskładałem pled i nie patrząc na mężczyznę ruszyłem do domu.
- Nie będę ci już przeszkadzał. Jeszcze czymś skażę twoją bezcenną ziemię – rzuciłem przez ramię i zadarłszy dumnie głowę pomaszerowałem leśną ścieżką w dół. Nie uszedłem jednak daleko, bo  zaraz zostałem złapany za rękę i obrócony twarzą do rozgniewanego demona.
- O czym ty do cholery mówisz! Czy ja ci kiedykolwiek zabraniałem wstępu na moje terytorium? – wbił we mnie mroczne spojrzenie.
- Bezpośrednio nie, ale z twojego zachowania tak wynikało – szarpnąłem się usiłując wyrwać się z jego uścisku, co oczywiście nic nie dało. Byłem zupełnie bezbronny w jego ramionach i doskonale zdawałem sobie z tego sprawę. Niestety zranione serce, zupełnie nie chciało słuchać rozsądku.
- Puść mnie! Masz swojego elfa, więc się nim zajmij. Jego obecność jakoś ci nie przeszkadza. Pląta się po twoim domu jak po swoim. Widać często cię odwiedza – wypaliłem znienacka, zanim zdążyłem ugryźć się w język. Poczułem jak na moje policzki wpełzają ciemne rumieńce. Zawstydzony tym co powiedziałem spuściłem głowę.
- Luis, czy ty aby nie jesteś zazdrosny? – zapytał mnie Avgar, podnosząc kciukiem mój podbródek do góry i usiłując zajrzeć mi w oczy.
- Daj mi spokój, wczoraj wyraźnie mi pokazałeś co o mnie myślisz! Nie będę twoją maskotką, którą odrzucasz do kąta, kiedy tylko masz ochotę – rzuciłem rozgniewany. Zobaczyłem jak jego oczy niebezpiecznie się zwężają i zamieniają w dwa szkarłatne wiry. Pchnął mnie silnie do tyłu, aż upadłem na trawę. Przycisnął swoim twardym ciałem do ziemi. Ugryzł mnie boleśnie w ucho i wyszeptał niskim, wibrującym głosem.
- Jesteś zły, bo cię odtrąciłem? – warknął ponuro, owiewając swoim oddechem moją wrażliwą szyję. - Więc tego właśnie chcesz? Mam cię posiąść tutaj, na tej polance? – złapał ręką za przód mojej koszuli i rozerwał ją jednym szarpnięciem.
- Nieee…! Co robisz!! – krzyknąłem wystraszony nie na żarty jego gwałtownością. Nigdy, nawet gdy był bardzo rozgniewany, tak się wobec mnie nie zachowywał.
- Co robię?! Przecież właśnie tego chciałeś! Wezmę cię tu i teraz – Rozsunął brutalnie kolanem moje drżące uda. Unieruchomił mi ręce zaklęciem nad głową tak, że nie mogłem się bronić. Przesunął dłonią w dół, szczypiąc boleśnie moje sutki i ugniatając mięśnie brzucha. Przesunął ją jeszcze niżej i zacisnął mocno na moim członku.
- Aaaaa…! Zwariowałeś?! – krzyknąłem z bólu, a po twarzy pociekły mi łzy.
- Nie spodziewałeś się tego? Widzisz, ja lubię ostro i brutalnie – ujął moją dłoń i przesunął ją wzdłuż swojego stwardniałego penisa. – Czujesz jaki jest ogromny? Teraz obrócę cię na brzuch i wepchnę go w ciebie do samego końca. Jak myślisz, czy bardzo będziesz wrzeszczał i krwawił? – widziałem jego bladą twarz wykrzywioną gniewem i pożądaniem. Wiedziałem, że był na granicy utraty kontroli nad swoimi emocjami. Zacząłem cały trząść się ze strachu. Byłem przerażony jak nigdy w życiu. - To niemożliwe! To przecież jest mój Avgar. To nie może się tak skończyć. – Drżąc na całym ciele mocno się do niego przytuliłem. Szukałem pociechy u kogoś, kto właśnie chciał mnie skrzywdzić. Ukryłem twarz w zgięciu jego szyi mocząc ją moimi łzami. Usłyszałem jego cichy pomruk. Zamknął mnie w swoich ramionach przyciskając silnie do swojego umięśnionego torsu. Wyczułem jak powoli zaczyna się odprężać. Oddychał coraz spokojniej. Rozluźnił uścisk tak, że z łatwością się z niego wysunąłem.
- Idź już malutki, bo mogę zrobić coś, czego oboje będziemy żałować. Nigdy więcej mnie tak nie prowokuj. Nie masz pojęcia, czego tak naprawdę się domagasz – rzucił ochrypłym głosem. Podniosłem się z ziemi i pognałem w las, łykając nadal płynące po mojej twarzy słone krople. Muszę się uspokoić. Nie mogę w takim  stanie pokazać się w domu. Poszedłem więc do naszej tajnej bazy, którą jakiś czas temu pokazali mi przyjaciele. Na szczęście w środku nie było nikogo. Położyłem się tam na łóżku i zwinąłem w kłębek. Nie mogłem uwierzyć w to co się stało. O mało nie zostałem zgwałcony przez faceta, w którym od pewnego czasu się podkochiwałem. Nie mogłem przyjść do siebie. Jak ja mu jeszcze spojrzę w oczy? Czy zdołam uniknąć ponownego spotkania z nim? To o tym mówił Samuel! Avgar bardzo się od nas różni nie tylko zachowaniem, ale i sposobem myślenia. Poza tym jego powierzchowność ciągle się zmienia. Mam wrażenie, że to co widzimy to tylko jakaś cząstka jego prawdziwego wyglądu. Chyba po prostu usiłuje się dostosować do naszego świata , aby mógł swobodnie poruszać się wśród ludzi. Wstałem i podszedłem do lustra. Wyglądałem strasznie. Potargane jasne włosy stały na wszystkie strony, oczy zapuchnięte od płaczu. Moja ulubiona koszula wisiała na mnie w strzępach. Przemyłem twarz zimną wodą i ruszyłem na poszukiwanie jakiejś garderoby. Jakby Sonia zobaczyła mnie w takim stanie, to rozpętała by trzecią wojnę światową.
- Ceść – usłyszałem za sobą nagle cieniutki głosik Zoli i aż podskoczyłem z wrażenia. - Psestrasyłem cię, pseprasam – powiedział zawstydzony chłopczyk.
- Nic się nie stało – pogłaskałem go po ciemnej główce.
- Wpadłeś do dziuly. Masz strasnie bludne ublanko – wyseplenił oglądając z zaciekawieniem moją koszulę.
- Zoli, mam do ciebie prośbę. Mieszkasz niedaleko. Idź do domu i przynieś mi jakąś bluzę taty. Tylko nikomu ani słowa. To będzie nasza tajemnica – mrugnąłem do niego. – To bardzo ważna misja, więc się pośpiesz – zachwycony nową zabawą malec zasalutował mi i pobiegł ile sił w krótkich nóżkach. Oby tylko nie natknął się na Samuela. Z nim nie pójdzie mi tak łatwo.




6 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział,
    na początku myślałam, że Avgar, chce mu dać tylko mały pokaz i zaraz go puści, a tu takie coś, u lala, mam nadzieję, że ich relację się naprawią.
    Nie chce by Louis go unikał, umarłabym gdybym miała się nie doczekać scenki z nimi xD
    Dużo weny :)
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę zawiły rozdział a może ja po prostu dziś nie myślę.
    Dobrze, że Avgar się opanował. A Luis aż kipi zazdrością.
    Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  3. hm... Trochę dziwny był dzisiejszy rozdział. Rzeczywiście nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, ale mam nadzieję że szybko się jakoś... 'dojdą' xD. Coś mi się wydaje, że to tym całym agarze, jak się sonia dowie, to będzie niezła zawierucha... :P
    Pozdrowienia i dużo weny!
    Kisielek

    OdpowiedzUsuń
  4. oo strasznie ciekawy rozdział, tak ogólnie to nie spodziewałam się że Avgar jest wstanie łaskotać kogoś mleczykiem *.* heh no ślicznie wszystko i ogólnie bardzo mi się spodobał moment gdy stracił nad sobą panowanie a później odzyskał ją przytulając chłopaka, takie to.... ja nie wiem romantyczne ? No nie mogę tego opisać. Rozdział bardzo fajny, zapraszam też do mnie jeśli chcesz przeczytać rozdzialik Brother x Brother.. A co do tego opowiadania, już nie mogę się doczekać następnej części. Będę zaglądać tu codziennie ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. O Matko, jak szybko dajesz rozdziały :D Wchodzę sobie na twojego bloga, a nuż coś będzie a tu aż 2 rozdziały:D
    Chyba będę musiała się powtórzyć- coraz bardziej podoba mi się twój styl, a co do bohaterów aż ciekawość mnie zżera jak to między nimi rozegrasz;D

    Simi

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, Avgar taki uroczy że łaskotał dmuchawcem a potem... myślalam że chce tylko pokazać i przestraszyć, a tutaj... ale dobrze że się opanował, a wystarczyło tylko to że Luis się przytulił do niego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń