piątek, 1 czerwca 2012

Rozdział 14


Strasznie mało ludzi komentuje. Czyżby to opowiadanie przestało wam się podobać?


Leżeliśmy z Anką za niedużym kamieniem, starając się nie zwrócić na siebie ich uwagi. Wiedziałem, że obaj mają nadzwyczaj wyczulony słuch, więc musieliśmy naprawdę uważać. Atmosfera w jaskini robiła się coraz gorętsza, słychać było tylko pełne pożądania jęki pieszczących się mężczyzn. Uszczypnąłem w ramię Ankę, zupełnie pochłoniętą oglądaniem niezwykłego spektaklu. Nawet nie drgnęła.
- Musimy stąd iść, jak nas tu przyłapią to będzie źle – wyszeptałem jej do zaczerwienionego z ekscytacji ucha.
- Jeszcze troszeczkę. To lepsze niż telewizja – wymamrotała cicho.
- Nie ma mowy – pociągnąłem za rękę opierającą się dziewczynę.
- Dobrze już, dobrze – prychnęła i zaczęła czołgać się w kierunku wyjścia z groty. Jak tylko odpełzliśmy na bezpieczną odległość, wstaliśmy i pobiegliśmy na polankę. Tam Ilona w najlepszej komitywie z Jackiem pili piwo i razem śpiewali sprośne piosenki drąc się przy tym na całe gardło.
- Bądźcie trochę ciszej, bo jak nie daj boże, właściciel tej ziemi będzie w domu. Możemy mieć poważne kłopoty – krzyknąłem do nieco podpitych imprezowiczów.
- Nie zachowuj się jak moja babcia, Luis. Jak ktoś tu przyjdzie, to go ugościmy. Zostało jeszcze sporo żarcia – wymamrotała nieco niewyraźnie Ilona.
- Wiesz, ja nie jestem pewien czy gospodarzowi do poprawy humoru, wystarczy odrobina prażonek na talerzu – poczułem, jak ktoś podchodzi do mnie z tyłu i łapie w talii. Przerażenie dosłownie mnie sparaliżowało. Znałem ten odurzający zapach.
- Jak ty mnie dobrze znasz chochliku! Gdzie twoi gamoniowaci przyjaciele?! I dlaczego zrobiliście tutaj taki chlew?
- Pokłócili się i musieli coś przedyskutować na osobności – wydusiłem niepewnym głosem. – Nie denerwuj się zaraz posprzątamy – rozejrzałem się dookoła. Rzeczywiście nie wyglądało to dobrze. Wszędzie walały się puszki po piwie, torebki po chipsach i inne śmieci. Ilona z Jackiem widząc niespodziewanego gościa, o dość ekscentrycznym wyglądzie natychmiast umilkli. Nagle zrobiło się zupełnie cicho. Ze wszystkich stron słychać było tylko odgłosy nocnych stworzeń. Mrok rozjaśniały gwiazdy i dopalające się pochodnie. Wszyscy spoglądali po sobie z obawą, co też wymyśli nieco zdenerwowany właściciel posesji. I wtedy od strony jaskini dobiegł nas pełen namiętności głos.
- Ahhh…. Nie waż się! Zaczekaj na mnie! – usłyszeliśmy żarliwy głos Sama.
- Mhm… Pochyl się mocniej! Ahhh… Jesteś taki ciasny i gorący w środku. Dłużej już nie wytrzymam! Teraz!!
- Aaaaa….- nasycony rozkoszą okrzyk obojga mężczyzn rozległ się w nocnej ciszy i obiegł całą polankę. Spojrzałem na czerwone z emocji twarze towarzyszy i wybuchnąłem gromkim śmiechem padając na trawę i turlając się po niej jak dziecko. Trzymałem się z brzuch i nie mogłem przestać. Nic nie pomogło, że wkurzony Avgar podniósł mnie do pionu i patrzył groźnie szkarłatnymi źrenicami. Usta same się mi się otwierały wyrzucając z siebie niepowstrzymany chichot.
- Luis, co ci zboczeńcy tam robią?! To jakiś nowy rodzaj dyskusji? – warknął na mnie kpiąco demon. – Tym razem ci nie daruję. Wpadasz na coraz głupsze pomysły i jeszcze wciągasz w nie innych. Obiecałem ci lanie i teraz je dostaniesz!
- Nie ma mowy – pisnąłem przestraszony i szarpnąłem się w nadziei, że uda mi się umknąć. Niestety Avgar przewidział mój plan i zdusił go w zarodku. Usiadł na pobliskiej kłodzie i pociągnął na swoje kolana. Położył mnie na nich twarzą w dół z wypiętym do góry tyłeczkiem.
- Zostaw w spokoju moją pupę, ty pokręcony potworze -  zakryłem zagrożone pośladki dłońmi. Demon tylko prychnął pogardliwie i uwięził mi ręce między nogami. Jednym szarpnięciem spuścił mi spodnie. Poczułem owiewające moją pupę zimne powietrze i pisnąłem powtórnie, ogromnie zawstydzony i  przestraszony. I wtedy się zaczęło. Bolesne, piekące klapsy spadały raz po raz na moje biedne pośladki, które od takiego brutalnego traktowania zrobiły się natychmiast całe czerwone.
- Ty głupku! Puść mnie, chamie jeden – darłem się wniebogłosy, co spowodowało tylko, że ciosy stały się dotkliwsze. W końcu się zmęczyłem i przestałem wyrywać. W oczach pojawiły się zdradzieckie łzy. Zamknąłem powieki. Pociągnąłem nosem mając nadzieję, że Avgar nie zorientuje się co robię. Nie chciałem dać draniowi satysfakcji. Wystarczająco już mnie upokorzył i to w obecności moich znajomych. Poczułem jak wciąga mi spodnie i stawia na nogi, które natychmiast się pode mną ugięły. Złapał mnie za ramiona i przyciągnął do siebie.
- Otwórz oczy mały – usłyszałem jego niski głos.
- Nnie …ma mowy – wyjąkałem.
- W takim razie teraz kolej na twoje przyjaciółki – szepnął zimno Avgar. Zląkłem się, że naprawdę coś im zrobi i spojrzałem w bok, aby nie zauważył moich łez. Niestety pociekły po policzkach ujawniając, jakim jestem mazgajem.
- Luis, nie mam do ciebie siły. Jesteś najbardziej nieznośnym i psotnym dzieciakiem jakiego znam. Myślę, że worek pcheł łatwiej by było upilnować niż ciebie. Jeszcze tego pożałuję, ale … – demon westchnął bezradnie. Pochylił głowę i dotknął delikatnie ustami mojego policzka. Zaczął pieścić wargami twarz i zlizywać każdą słoną kroplę jaką napotkał. Mimo bolącego nadal jak diabli tyłka, oparłem się o jego tors pozwalając mu się dotykać. Duże dłonie masowały łagodnie moje napięte plecy. Chociaż byłem na niego bardzo zły, nie umiałem się oprzeć jego karesom. Jednocześnie prychałem obrażony i tuliłem się do niego całym ciałem. Rozsądek i serce kłóciły się ze sobą zawzięcie. Nie wiedziałem czy bardziej mam go ochotę ugryźć, czy całować do utraty tchu. Jęknąłem cicho z frustracji i ogarniającej mnie przyjemności. W tym momencie zostałem odsunięty na odległość ramion.
- Luis, zabierz przyjaciół i wracajcie do domu. Jutro zróbcie tu porządek. Postaraj się więcej nie rozrabiać – powiedział Avgar nieco ochrypłym głosem. Widziałem, jak stara się ukryć przede mną swoje emocje, ale nie ze mną te numery. Zbyt dobrze go już znałem, aby nie zauważyć błysków pożądania w jego oczach. Uśmiechnąłem się do niego i niewiele myśląc spuściłem niżej wzrok, zatrzymując go na nabrzmiałym dowodzie mojej teorii. Widząc, że mam rację wyszczerzyłem się do niego pokazując wszystkie ząbki i wystrzeliłem w bok machając ręką na skamieniałych towarzyszy. Lepiej będzie zniknąć mu z oczu zanim się wymyśli jakąś nową karę. Biegłem przez uśpiony las z latarką w ręku, a w moim sercu rosło coś bardzo niezwykłego. Czułem jakby rozkwitał w nim nieśmiało, maleńki jeszcze, ale bardzo piękny i pełen niesamowitych emocji kwiat. Przysiągłem sobie, że będę chronił tę wyjątkową roślinkę za wszelką cenę.
Po powrocie do domu wszyscy bez słowa udali się do swoich pokoi. Byliśmy bardzo zmęczeni całym dniem na świeżym powietrzu, pełnym nieprawdopodobnych wydarzeń. Padłem na łóżko nawet się nie myjąc i zasnąłem w ciągu kilku sekund kamiennym snem.
…………………………………………………………………………
Spaliśmy bardzo długo. Dopiero późnym popołudniem otwarłem ciężkie powieki. W pokoju obok też panowała zupełna cisza. Wziąłem szybki prysznic i ubrałem się. Postanowiłem zrobić dziewczynom głupi kawał. Skradając się na palcach wszedłem do ich sypialni. Pociągnąłem Ilonę za nos i zatkałem jej usta, aby nie krzyknęła. Przebudzona gwałtownie dziewczyna popatrzyła na mnie z oburzeniem i zabulgotała.
- Co wyprawiasz kretynie?
- Ciśś… weź komórkę i zrób jej zdjęcie  – podszedłem do łóżka Anki i pochyliłem się nad śpiącą słodko przyjaciółką.
- Moja śliczna Ann – wyszeptałem jej do zakolczykowanego ucha naśladując głos Soni – zrobiłam ci śniadanko. Dostanę buzi w nagrodę? – niestety nie przewidziałem tego, co potem nastąpiło. Dziewczyna zamiast otworzyć oczy wpiła się namiętnie w moje usta, łapiąc mnie jednocześnie w pasie i przekręcając tak, że nakryła mnie swoim ciałem. Położyła mi ręce na brzuchu i sunęła nimi do góry wyraźnie czegoś szukając. Widocznie coś jej nie pasowało, bo odezwała się z dezaprobatą.
- Ale ty masz małe cycki! W ubraniu wyglądały na dużo większe, nosisz wkładki? – otworzyła znienacka oczy i wrzasnęła oburzona. – Luis, ty mała cholero, co tu robisz?! Miałam taki piękny sen. Nie daruję ci, że mnie obudziłeś! – wkurzona rzuciła się na mnie niemiłosiernie łaskocząc. – Zginiesz z mojej ręki – z drapieżnym błyskiem w oczach unieruchomiła moje ciało, siadając mi na torsie i skinęła na Ilonę.
- Ratunku!! – wrzasnąłem ile sił w płucach. Na moje szczęście usłyszałem na schodach szybkie kroki.
- Co się tak awanturujecie nocni imprezowicze?! – Sonia odszykowana w powiewną sukienkę z dużym dekoltem, patrzyła na nas, jak na stado wyjątkowo upierdliwych małp. – Doprowadźcie się do porządku i przyjdźcie do ogrodu. Rozpaliłam grilla i rybki są już prawie gotowe. – Anka natychmiast spełniła polecenie, gapiąc się jak zahipnotyzowana na biust mojej ciotki. Od razu zarobiła groźne spojrzenie i kpiące prychnięcie Soni. Kobieta zadarła dumnie głowę i wymaszerowała z pokoju.
- Chodźmy coś zjeść. Jest dość późno. Za dwie godziny odjeżdża ostatni bus do Krakowa.
- Luis, co to za facet przegonił nas wczoraj z polanki? – odezwała się Ilona jak tylko przestała się walać ze śmiechu po łóżku.
- To Avgar, jest trochę uczulony na punkcie swojej własności – próbowałem dyplomatycznie rozegrać sytuację. – Gdybyście tak głośno nie śpiewali pijackich piosenek, nic by się nie stało. A tak, jak zwykle ja oberwałem za wszystkich.
- Mały, chyba kpisz! Nie wyglądałeś na niezadowolonego, jak lizałeś się z nim na naszych oczach. Oplotłeś mu szyję zupełnie jak bluszcz.
- Ciekawe, że w tych ciemnościach tak dobrze widziałaś każdy szczegół?!
- Nie dziw się Ance, ja też nie mogłam oderwać od was oczu. To było lepsze od każdego filmu jaki ostatnio oglądałam – odezwała się Ilona.
 - Bzdura, to on się do mnie kleił, a nie ja do niego. Ale z was przyjaciółki! Zamiast mi pomóc, to stałyście tam jak słupy soli.
- Nie chciałyśmy ci przeszkadzać – zakpiła Anka.

8 komentarzy:

  1. Nawet tak nie mów, opowiadanie jest świetnie, ^^ na pewno dojdzie dużo komentarzyków :)
    Ahhh, Avgar z duuużym problemem w spodniach haha, gdyby nie widownia, pewnie przeszli by do konkretów xD
    A te jęki z jaskini ?! mało z krzesła nie spadłam ze śmiechu,, jesteś cudowna, czekam z niecierpliwością na kolejną notke ;3
    Twoja Maru ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo skończyło się słodziuteńko. I te klapsy na prawdy podziałały na moją wyobraźnię,co może wydarzyć się dalej.
    Cieszę się, że piszesz tak cudowne opowiadanie. Zawsze coś się dzieje, wszystko jest pełne emocji.
    Weny weny weny


    Eterna

    OdpowiedzUsuń
  3. hejka, trafiłam na twojego bloga kilka dni temu, pochłonęłam całą jego zawartość i tylko zaostrzyłaś mi apetyt na więcej, więcej Krasnej Góry! Bardzo podoba mi się twój styl:)

    Simi

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo się cieszę że podoba ci się moja twórczość. I oczywiście będę cię informowała o nowych rozdziałach. Dziś dodałam właśnie 2.
    I jeśli chcesz mogę cię informować również o nowych rozdziałach z moich innych blogów.
    Pozdrawiam LunaLu

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam odczucie, jakby akcja toczyła się ZA szybko. Ledwo poznane dziewczyny stają się przyjaciółkami Luisa, to raz. Druga sprawa, wszystko dzieje się tak szybko, że nie mam kiedy wgryźć się w daną scenę i posmakować ją. A są to przyjemne sceny, Sam i Artur w jaskini, Avgar i Luis (każde ich spotkanie). Czemu tak pędzisz!? Daj się delektować!

    OdpowiedzUsuń
  6. Oplotłeś mus szyję zupełnie jak jakiś bluszcz - piękne:)

    Nana

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakie to cudowne.. Pochłonęło mnie to w całości:)




    Ananana

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejka,
    wspaniale, piękna scena między Samem i Arturem, ale i Avgar o tak no cóż i Luis w końcu oberwał to lanie... ale później...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń