piątek, 22 czerwca 2012

Rozdział 17


Leżałem na tapczanie, a po twarzy nadal płynęły mi łzy. Nie potrafiłem przestać. Moje myśli cały czas krążyły wokół tego co się stało. - Czyżbym tak bardzo się pomylił w ocenie Avgara? To byłoby pierwszy raz, kiedy zawiodłaby mnie zwykle niezawodna intuicja. Do tej pory byłem przekonany, że co najmniej mu się podobam, a ostatnio nawet miałem nadzieję na coś więcej. Wobec mnie był zazwyczaj delikatny i łagodny. Oczywiście w jego wyobrażenie o subtelności różniło się nieco od naszego. Wielokrotnie ratował mnie z opresji. Traktował mnie inaczej niż moich przyjaciół. Gdzie popełniłem błąd?
Z tych smutnych rozważań wyrwał mnie cichy głosik Zoli.
- Mam dla ciebie bluzę, ale tata…. – usiadłem na łóżku i wyciągnąłem rękę po ubranie nie otwierając oczu. Napotkałem czyjąś smukłą dłoń, ale z pewnością nie była to ręka dziecka.
- Luis co ci się stało?! Kto cię tak skrzywdził?! – rozchyliłem z trudem zapuchnięte powieki i napotkałem przerażone spojrzenie Samuela, błądzące po mojej obtarganej sylwetce. Widziałem, jak dostrzega kolejne szczegóły i jego spojrzenie robi się coraz ostrzejsze.
- Eh Zoli, kiepsko się skradałeś. Nie nadajesz się na harcerza – wychrypiałem do zasmuconego chłopca, stojącego pod ścianą z nieszczęśliwą minką.
- Nie gniewaj się. Tata mnie złapał. A co to halces? – zapytał spoglądając na mnie zaciekawiony.
- Kiedyś ci wytłumaczę – rzuciłem do malca, starannie unikając wzroku Samuela.
- Luis, albo mi powiesz co się stało, albo to z ciebie wyciągnę siłą – zniecierpliwiony moim zachowaniem Sam złapał mnie za ramiona i potrząsnął mocno, co nie było najlepszym pomysłem, zważając, że godzinę wcześniej ledwo uniknąłem gwałtu. Zacząłem trząść się na całym ciele, nie mogąc wykrztusić ani słowa. Zdradliwe słone krople znowu zaczęły płynąć po mojej twarzy.
- Przepraszam, chodźmy lepiej do domu. Może Sonia będzie wiedziała co robić – Sam wziął mnie na ręce jak małe dziecko i pomaszerował szybkim krokiem przez las. Musiał iść jakimiś skrótami, bo już po kilku minutach byliśmy na miejscu. Za nami przydreptał zasapany Zoli i na polecenie ojca zaczął walić do drzwi. Oczywiście na takie dudnienie zleciały się wszystkie obecne w domu kobiety na czele z Sonią. Ciotka wytrzeszczyła na mój widok swoje duże, błękitne oczy po czym zmrużyła je w kocim, gniewnym grymasie.
- Ktokolwiek to zrobił już może się uznać za martwego – wykrzyknęła – Zanieś go do jego pokoju – zwróciła się do Ostrowskiego. Mężczyzna spełnił polecenie i ostrożnie położył mnie na łóżku. Sonia gdzieś wyszła i wróciła z miseczką i niewielką, drewnianą skrzyneczką pełną ładnie pachnących słoiczków.
- Posadź go. Ściąg mu koszulę i spodnie. Przytrzymaj go prosto, ja go opatrzę – rzuciła do Sama. Manewrowali mną jak bezwolną lalką. Byłem taki słaby, że nie miałem nawet siły zaprotestować. Ciotka najpierw delikatnie mnie obmyła, a potem nasmarowała ostro pachnącą maścią wszystkie siniaki na moim zmaltretowanym ciele. Nawet nie wiedziałem, że było ich tyle. Wszędzie tam gdzie dotykał mnie Avgar, widniały rozległe ciemnofioletowe plamy. Kiedy Sonia dotarła do moich ud zmarszczyła brwi i prychnęła gniewnie, ponieważ w tym miejscu ślady były najrozleglejsze.
- Luis, czy on coś ci zrobił poza tymi siniakami? – zapytała wbijając we mnie ostre jak sztylet spojrzenie.
- Nie – wychrypiałem cicho – ale… Ała!! - Wykrzyknąłem kiedy dziewczyna przez przypadek trąciła mojego penisa.
- Tam też?!!  Obedrę tego skurczybyka ze skóry!–  wrzasnęła wściekła Sonia – Zrobisz to sam czy mam prosić jego o pomoc? – tu wskazała wzrokiem na Ostrowskiego, dając mi do ręki jakąś maść.
- Oszalałaś! – wyszeptałem oburzony cały czerwony na twarzy. Wczołgałem się pod kołdrę i posmarowałem się pod jej osłoną. – Zostaw Avgara w spokoju. Trochę w tym mojej winy. Wyprowadziłem go z równowagi. On chyba niezupełnie zdaje sobie sprawę ze swojej siły.
- Skończyłeś bredzić? Jak możesz bronić tego potwora po tym co ci zrobił?! – prychnęła na mnie dziewczyna. - Masz tu jeszcze ziółka. To na uspokojenie. Jak się obudzisz, to porozmawiamy – podała mi kubek z parującym napojem. – Postaraj się oczyścić umysł przed zaśnięciem, aby potem nie dręczyły cię koszmary. Zostawimy cię teraz samego. Jak będziesz coś chciał to dziewczyny są w ogrodzie. Ja muszę załatwić coś pilnego – pogłaskała mnie czule po głowie i wyszła z pokoju. Właśnie miałem sięgnąć po kubek, kiedy coś sobie uświadomiłem. Przecież ona poszła do Avgara!! Nie wiadomo do czego może tam dojść!! Sonia na ogół jest spokojną, łagodną kobietą, ale jak ktoś jej nadepnie na odcisk zmienia się w prawdziwą furiatkę. Jak tych dwóch raptusów się spotka polecą wióry! Muszę tam pójść i ich rozdzielić zanim dojdzie do tragedii!!!
…………………………………………………………………………………
Ubrałem się nieporadnie zdrętwiałymi ze zdenerwowania palcami, starając się robić jak najmniej hałasu. Jak to dobrze, że nie zdążyłem wypić tych ziółek. Po nich nie byłbym zdolny do niczego. Wyjrzałem przez okno. Zapadał już zmierzch. Za chwilę zrobi się zupełnie ciemno. To nawet lepiej. Może uda mi się wymknąć niepostrzeżenie. Po drugiej stronie ulicy zobaczyłem dwie ciemne sylwetki. Widziałem je tam nie po raz pierwszy. Miałem wrażenie, że od kilku dni jacyś obcy obserwują nasz dom. Na palcach zszedłem po schodach i wymknąłem się kuchennym wyjściem. Pobiegłem jak najszybciej umiałem w stronę domu Avgara. Strach przed tym co może się wydarzyć dodał mi skrzydeł. Rozszalała wyobraźnia podsuwała coraz bardziej przerażające obrazy. Już z daleka usłyszałem coś jakby wybuch. Przyspieszyłem kroku. Kiedy dotarłem na miejsce zobaczyłem roztrzaskane na drobne kawałki drzwi wejściowe. Jakby ktoś podłożył pod nie laskę dynamitu. Zacząłem skradać się w kierunku odgłosów ostrej kłótni, niepewny co zastanę na miejscu. Dotarłem do biblioteki i zerknąłem ostrożnie do środka. Wszędzie walały się porozrzucane książki i odłamki drewna z dębowego stołu. -Co oni do cholery wyprawiają, chcą się pozabijać czy co?!  - Pośrodku pomieszczenia stała rozjuszona Sonia i trzymając za gardło Avgara przyciskała go do sporego regału z woluminami.
- Ty potomku szmaty i diabła mam ochotę cię zabić! Jak mogłeś tak potraktować Luisa?! – wrzeszczała na niego cała czerwona z wściekłości.
- O co ci chodzi głupia wiedźmo? Tylko trochę go nastraszyłem! – burknął demon bynajmniej nie przestraszony jej gwałtownością.
- Nastraszyłeś?! Ty idioto, on jest cały w strasznych sińcach! Płakał jak małe dziecko! Jak cię teraz skurczybyku zamorduję, to może nawet dadzą mi medal! – krzyknęła i mocniej zacisnęła ręce na jego szyi.
- Jak zwykle na pewno przesadzasz! To niemożliwe – wykrztusił o wiele mniej pewnym głosem Avgar. – Naprawdę jest tak źle? Puść mnie, to porozmawiamy.
- Ja nie chcę z tobą gadać, chcę cię udusić tu i teraz! A potem wyrwię twoje czarne serce i dam je na pożarcie mojemu kotu.
- Usiądź do cholery i choć na chwilę mnie posłuchaj. Powinnaś raczej być mi wdzięczna za to co zrobiłem! – Avgar bez wysiłku odciągną dłonie ciotki od swojego gardła i pchnął ją na fotel.
- Tobie zupełnie odbiło piekielna pokrako!
- Bardzo lubię twojego bratanka. Może nawet więcej niż lubię. Moje ciało pożąda go jak szalone. Właśnie dlatego powinien trzymać się ode mnie z daleka. Nie zawsze panuję nad swoimi pragnieniami. Dzisiaj chciałem go skutecznie zniechęcić do siebie i myślę, że mi się udało. Może rzeczywiście trochę przesadziłem, ale mnie poniosło. Jego bliskość, zapach działa na mnie oszałamiająco. Zupełnie jak jakiś afrodyzjak. Ledwo się hamuję, aby się na niego nie rzucić. Zrozum, ja nie jestem człowiekiem. Wiele z waszych zachowań i zwyczajów jest mi obcych. W dodatku gdyby o mojej słabości do niego dowiedział się ktoś z mojej rodziny, jego życie byłoby w niebezpieczeństwie. On jest kompletnie bezbronny, dlatego nie może stanąć u mego boku jako mój towarzysz. Nie przeżyłby nawet miesiąca.
- Skoro tak wygląda sytuacja, to być może miałeś rację – powiedziała zamyślona Sonia. – Faktycznie zrobiłeś kawał dobrej roboty. Chłopiec naprawdę cię znienawidził. Powiedział, że nie chce więcej mieć z tobą nic do czynienia – odparła, starannie unikając wzroku mężczyzny.
Nie mogłem uwierzyć własnym uszom. - Mój boże, jak ona zmyśla. Nie mówiłem niczego takiego. Co ta Sonia planuje? Chyba chce nas skłócić na amen. Nie uda jej się to. Już moja w tym głowa. I oh, Avgar mnie lubi! Chciał mnie chronić. Naprawdę mu się podobam! – głupie serce poskoczyło mi w piersi i wywinęło radosnego fikołka. -  Ja rzeczywiście jestem idiotą. Jeszcze dwie godziny temu ryczałem do poduszki, a teraz cieszę się jak bałwan. – Zobaczyłem jak ciotka podnosi się z fotela i zmierza w moją stronę -  Chyba powinienem już sobie pójść. Jeszcze mnie tutaj nakryją na podsłuchiwaniu. – Po cichu wycofałem się do tyłu, wyciągnąłem maleńką latarkę  i pobiegłem leśną ścieżką w stronę domu. Na zewnątrz było już zupełnie ciemno. - Muszę zdążyć przed Sonią, inaczej czeka mnie awantura.- Pochłonięty swoimi problemami nie zauważyłem, że skradają się za mną dwaj nieznajomi mężczyźni. Jeden z nich zaszedł mnie z boku, złapał za ramię i przytknął do twarzy jakąś piekielnie cuchnącą szmatę. Zrobiło mi się ciemno przed oczyma i zaczęło kręcić się w głowie.
- Luis!! Nieee…! – usłyszałem jakby zza szyby przerażony okrzyk mojej ciotki. Poczułem jak czyjeś ręce pośpiesznie unoszą mnie do góry. Chciałem się wyrwać, ale całe ciało miałem jak z waty. Zasłonięto mi oczy ciemną opaską, tak, że nic nie widziałem. Wrzucono mnie na siedzenie samochodu i dotarł do mnie ryk zapalanego silnika.
- Mistrz będzie zadowolony. Nie spodziewałem się, że tak łatwo nam pójdzie.
- Chyba dostaniemy jakąś nagrodę? Hi hi. Ten mały jest całkiem słodziutki, chętnie zapoznam się z nim bliżej – usłyszałem pełen satysfakcji męski głos.



6 komentarzy:

  1. Cudna notka. Jak zwykle pełna emocji i bardzo ciekawa. Mam nadzieję, że maluchowi nic się nie stanie i wszystko skończy się dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  2. świetna notka. tylko chyba trochę krótka, nie? A może mi się wydaje. Boże, co oni chcą temu louisowi zrobić! Mam nadzieję, że wszystko się skończy dobrze! Z niecierpliwością czekam na następną notkę:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam, informuję cię o nowej notcę na amare-draco-miles.blog.onet.pl I jeśli byś mogła mnię powiadamiać również o nowych rozdziałach na twoim blogu to byłabym wdzięczna bo to opowiadanie na serio mnię zaciekawiło.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow,,, akcja się kręci,,, coraz lepiej i coraz wiecej mam pytań co będzie dalej;3
    Juz nie mogę się doczekać kolejnej notki..
    Twoja Maru;3
    PS: jak juz wiesz dzisiaj odzyskałam laptopa,, może coś skrobnę ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej. Kiedy jakiś następny rozdzialik? Czekam na niego dzisiaj z niecierpliwością, bo to 6 dzień :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, co chcą zrobić Luisowi, czyżby mistrz to o Avgara chodzi? och Sonia z nią to się nie zadziera... tak tu ryczy, a za chwile jest pełen radości...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń