sobota, 4 sierpnia 2012

Rozdział 25


Na wszystkich bogów co ja teraz mam zrobić? – przerażony nie na żarty miotałem się po kuchni. – Sonia strasznie się wściekła i może rzeczywiście coś mu zrobić. W dodatku ten biedaczek jest niewinny. Niestety to ja jestem tym napalonym zboczuchem i w chwili kompletnego zaćmienia umysłu pierwszy się na niego rzuciłem. Pokażcie mi faceta, który odepchnąłby takie darmowe mięsko samo pchające mu się do pyska. Muszę go uratować. Uczepiłem się tej myśli i wyjrzałem przez okno. Na podwórku stał nieco zabytkowy motor Anki.
- Na co czekasz?! Odpalaj tego grata. Musimy złapać Sonię zanim obetnie mojemu facetowi jedną z ważniejszych części ciała – chwyciłem przyjaciółkę za rękę i pociągnąłem na zewnątrz.
- No dobra, ale wisisz mi przysługę. Zresztą liczę na niezłe kino. Wsiadaj chłopie, brygada RR rusza na ratunek – odpaliła maszynę. Wskoczyłem za nią na siodełko, objąłem ją mocno w pasie i pognaliśmy w las. Kiedy dotarliśmy na miejsce w moje oczy rzuciła się tradycyjnie rozwalona brama do domu Avgara.
- Czy twoja ciotka nigdy nie nauczy się pukać? Hehe. Ma dziewczyna niezły zamach – Anka z wielkim zainteresowaniem oglądała dziury, jakie w dębowych drzwiach zrobił tasak Soni i najwyraźniej dobrze się przy tym bawiła. Mnie tymczasem wcale nie było do śmiechu, tym bardziej, że z daleka dobiegały mnie odgłosy ostrej kłótni i trzask rozwalanych mebli.
- Gdzie oni do cholery są? – pobiegłem korytarzem w stronę hałasów. Zastałem ich w szklarni, którą ciotka właśnie z zapałem dewastowała w wolnych chwilach rzucając tasakiem w Avgara. O dziwo ostra jak brzytwa siekiera za każdym razem wracała do swojej właścicielki jak australijski bumerang. Trzeba przyznać, że demon był niesamowicie szybki. Biegał wokoło niewielkiej, kamiennej fontanny jak młody jeleń co chwila zwinnie uskakując, a rzucony z wielką wprawą tasak przelatywał mu ze świstem obok ucha. Na ten widok włosy zjeżyły się mi na głowie, a przerażone serce podeszło do gardła. Wystarczy jeden błąd ze strony któregoś z nich, a ta zabawa skończy się krwawą rzeźnią. Ogromnie przestraszony, nie myśląc nad tym co robię rzuciłem się do przodu usiłując schwytać lecącą siekierę i zasłonić sobą demona. I wiecie co? Udało się! Po kilku sekundach leżałem na brzuchu, z nosem w świeżo skopanej ziemi, przygniatając swoim ciałem szarpiące się narzędzie zagłady. Sięgnąłem pod siebie i ze zdziwieniem poczułem na palcach coś lepkiego.
-Luis, ty świrnięty samobójco, coś ty najlepszego zrobił? – Sonia dopadła mnie pierwsza. Zaklęciem unieruchomiła tasak. Podniosła mnie za ramiona do pozycji siedzącej, a mnie niespodziewanie zakręciło się w głowie. Nie czułem żadnego bólu. Kompletnie nic.Chyba byłem w szoku. Krew obficie pociekła z mojego zranionego brzucha.
- Ty zdziczała blondynko, zobacz co narobiłaś?! – Avgar odepchnął ją na bok i wziął mnie na ręce. – Szybko, w sypialni mam eliksiry! – I to by było na tyle, bo ja przytulony do szerokiej piersi demona zacząłem zapadać w ciemność. Jak to się mówi - urwał mi się film.
…………………………………………………………………………

- Kochanie, obudź się – dobiegł mnie wysoki, histeryczny kobiecy głos. Poczułem jak ktoś potrząsa mną delikatnie za ramię. Do mojego nosa dotarł zapach różanych perfum Soni. Nie mogłem otworzyć oczu. Próbowałem usiąść, ale czyjeś silne dłonie zatrzymały mnie na miejscu. - Na pewno je znam – myślałem nieco zamroczony – takie duże i ciepłe. Dotykały mojego ciała nie po raz pierwszy. – W końcu udało mi się uchylić powieki i rozejrzeć się po pokoju. Tak jak przypuszczałem byłem w sypialni Avgara. Leżałem na jego wielkim łożu. Możecie mi nie wierzyć, ale jak tylko zorientowałem się gdzie jestem, natychmiast zapomniałem o tym, że zostałem ranny. Cała awantura w szklarni ulotniła się z mojej głowy jak dym. Natomiast walnięty mózg pokazał na co go stać nawet w najbardziej ekstremalnych sytuacjach. Zaczął mi radośnie podsuwać obrazy tego, co tu wczoraj wyprawialiśmy. - Chyba powinienem zacząć się leczyć? A może to wina tego okropnego demona i jego feromonów? – Dyskretnie zeznąłem na boki. Po prawej stronie łóżka klęczała ciotka co chwila załamując w desperacji ręce. Po lewej siedział Avgar obserwując mnie uważnie.
- Lui, czy coś cię boli? Zrobiłeś się strasznie czerwony na twarzy. Pewnie masz gorączkę. Zaraz przyniosę termometr – wstała i pobiegła do sąsiedniego pokoju.
- Ee..gorączkę? – zapytałem demona, patrząc na niego zaskoczony tokiem rozumowania mojej ciotki i jeszcze mocniej się spłoniłem.
- Luis, przyznaj się co się zalęgło w twojej roztrzepanej główce? Te eliksiry działają dość szybko więc rany już się zagoiły. Możesz odczuwać jeszcze dyskomfort i osłabienie, ale to do jutra minie. Skąd więc te słodkie rumieńce? -Avgar był niestety bardziej spostrzegawczy od Soni.
- To chyba z nadmiaru przeżyć - odpowiedziałem ostrożnie nie patrząc mu w oczy. Złapałem za brzeg puszystej kołderki i podciągnąłem ją wyżej starając się zakryć strategiczne miejsca. Ubrany byłem tylko w spodnie od piżamy, więc wcale nie było to łatwe. Na brzuchu miałem spory, fachowo zrobiony opatrunek. Mężczyzna nie spuszczał ze mnie wzroku, wodząc podejrzanie lśniącymi oczami po mojej odsłoniętej klatce piersiowej. Z przewrotnym uśmieszkiem zatrzymał się na nabrzmiewających sutkach.
- Czy mi się wydaje, czy masz ochotę na niegrzeczną zabawę? – złapał między palce wrażliwy gruzełek i delikatnie ścisnął.
- Oooh! Co robisz zboczuchu? Za ścianą jest moja ciotka – pisnąłem zażenowany, ale bynajmniej się nie odsunąłem. –Chcesz wykorzystać bezbronnego, rannego faceta! Nie wstyd ci?
- Sonia będzie tam zajęta co najmniej przez kilkanaście minut, więc nie masz się czym przejmować. Wiesz dobrze, że jak robi jakiś eliksir to zupełnie odpływa - przesunął rękę na drugi sutek, a ja wygiąłem się w łuk z przyjemności.
- Nie krępujesz się? A jak nas usłyszy? – zapytałem cichutko, czując jak rozkoszne ciepełko rozchodzi się po całym ciele.
- To milcz, tyle chyba potrafisz – kpiąco uśmiechnął się demon i polizał mnie po szyi.
- Aaa..Ty przewrotny diable – wyjęczałem głośno.  Przestraszony natychmiast wpakowałem sobie pięść do ust chcąc stłumić wszelkie odgłosy.
- Co wy tam wyprawiacie? Avgar jak się czuje Luis? – dobiegł nas zatroskany głos Soni, a ja o mało nie spadłem z łóżka.
- Ma chyba trochę gorączki. Robię mu właśnie okłady na najgorętsze miejsca. Nie martw się poradzę sobie. Spokojnie rób ten eliksir, nie musisz się śpieszyć – odparł grzecznie Avgar i przyssał się z zapałem do mojej szyi robiąc mi sporą malinkę. Odwróciłem głowę na bok dając mu lepszy dostęp. Z ogromnym trudem hamowałem się by nie krzyknąć z przyjemności. Mruczałem tylko jak zadowolony kot i nastawiałem do pocałunków coraz to inną część ciała. Mężczyzna zaczął się zsuwać coraz niżej staranie omijając zranione miejsca. Odsunął na bok kołderkę i zafascynowany spojrzał w dół.
- Lui, twój mały przyjaciel chyba potrzebuje pomocy? – jednym ruchem zdjął ze mnie spodnie. Ujął w dłoń mojego stwardniałego penisa i uścisnął przyglądając mu się z komiczną powagą.
- Uuuch… zabiję cię… miałeś być ostrożny – wysyczałem wijąc się pod jego dotykiem.
- Wiesz, myślę że w tym miejscu masz najwyższą temperaturę. Muszę to dokładnie zbadać – Avgar włożył głowę między moje uda i szeroko je rozchylił.
- Oszalałeś draniu?!! Ona w każdej chwili może tu wejść! – usiłowałem zewrzeć nogi.
- Robię to co kazała mi twoja ciotka. Zajmę się rozpalonym Wacusiem jak potrafię najlepiej. Najpierw go wymasuję, potem dokładnie wyliżę, by wreszcie pobrać próbkę materiału do badania  – odparł z perwersyjnym uśmiechem i dotknął językiem sączącej dziurki.
- Eeee…? Nawet nie próbuj, zakazuję ci? – stawiałem niezbyt przekonujący opór. Poczułem na całym ciele drobniutkie dreszcze i mój penis nabrzmiał jeszcze bardziej. Drań zrobił jak powiedział. Zrealizował swój plan punkt po punkcie. Pieścił dłońmi moje jądra i co chwilę naciskał wrażliwy punkt za nimi, a ja gryzłem róg kołdry by nie krzyczeć z ogarniającego mnie szaleństwa.
- Szkoda, że nie możemy dzisiaj dłużej i ostrzej się zabawić. Niestety jesteś na to zbyt słaby, a twój tyłeczek na pewno jeszcze nie wrócił do normy. Ale możemy zrobić to – wziął głęboko do ust mojego członka i zaczął go mocno ssać. Oczy dosłownie wyszły mi z orbit. Nie mogłem wrzeszczeć, więc łkałem tylko bezradnie od ogarniającej mnie obezwładniającej rozkoszy. Biodra same wychodziły naprzeciw utalentowanym wargom. Demon zaczął cicho warczeć posyłając do mojego członka słodkie wibracje. Tego było już chyba dla Wacusia za wiele. Postanowił chyba znokautować dręczyciela. Wystrzelił potężnym strumieniem spermy w usta Avgara. Oddał tak kilka salw usiłując zabić drania na miejscu. Nie może piekielny łajdak narzekać, że poskąpiłem mu materiału do badań.
- Aaa….- krzyknąłem na całe gardło zupełnie zapominając o danej obietnicy. Opadłem na poduszki kompletnie pozbawiony sił. Avgar dość szybko ocknął się z zamroczenia i jednym zaklęciem usunął dowody zbrodni. Ledwo zdążył naciągnął mi spodnie a do pokoju wkroczyła zaniepokojona Sonia.
- Biedne dziecko - pogłaskała mnie po głowie. - To wszystko twoja wina – uszczypnęła mocno Avgara w bok. – Zaraz dam ci lekarstwo i juto będziesz jak nowy. Zobacz jaki jest czerwony i jak szybko oddycha. Jak mu się coś stanie, to nawet sam władca piekieł ci nie pomoże.
- Soniu, daj mu spokój, to była wyłącznie moja wina. Miałem dziwne skutki uboczne po tych lekach na mutacje, jakie mi zaaplikowaliście – szeptałem zbolałym głosem – i w dodatku te feromony. Avgar nic nie mógł na to poradzić. To ja się na niego rzuciłem- jęknąłem na koniec boleśnie, teatralnie wywracając oczami.
- Avgar, o czym on bredzi? Chyba zaczyna majaczyć? Musimy szybko wlać w niego ten eliksir na gorączkę, bo chyba wdała się infekcja – ciotka ułożyła mnie delikatnie na poduszkach i okryła po samą szyję pierzynką. Kiedy odwróciła się, by nalać do kubka wody wykrzywiłem się paskudnie do demona i pokazałem mu język.
-Nie waż się z czymś wygadać, bo zginiesz w strasznych mękach! – wyszeptałem bezgłośnie do wyjątkowo zadowolonego z siebie mężczyzny. Najwidoczniej dobrze mnie zrozumiał, bo posłał mi kpiący uśmieszek i wymownie zatrzymał wzrok w miejscu, gdzie pod kołderką ukrywał się Wacuś.

8 komentarzy:

  1. Wacuś mnie po prostu rozbawia. Dobrze, że wszystko skończyło się jak skończyło. Czyli dobrze bez ofiar śmiertelnych. Cudowny rozdział i niecierpliwie czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział:) Ostatnio zatęskniłam jednak za Samem i Arturem^^.
    Ten Avgar jak zwykle znęca się nad biednym Luisem i sobie jeszcze z niego pokpiwa. Ma szatański charakterek, choć Luis do końca niewinny też nie jest XD.
    Pisz szybko, pozdrawiam:)
    http://death-note-love-yaoi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. no w końcu! a ja biedna tak czekałam..
    ale za takie akcje w rozdzialiku wybaczam ci to męczenie mnie z czekaniem! ^^
    Wacuś rozrabia jak ciotunia tylko wyjdzie z pokoju ;D hehe xdd

    OdpowiedzUsuń
  4. To było świetne:) jak zawsze zresztą. A scena w sypialni, mistrzostwo i jakie to było zabawne:) Tak drugiej pary też trochę brakuje ale i tak czekam na ciąg dalszy. Dużo weny:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny blog, już po raz który płaczę ze śmiechu.
    Lui jest uroczy, po prostu innego kreślenia na niego nie ma.
    Jestem świeżo po przeczytaniu Grazie d'esistere. Jejku kocham to.
    Och jak szkoda mi było Karela (Mam nadzieję ,że nie poprzestawiałam literek) on powinien dowiedzieć się prawdy. Biedny człowiek.
    Czekam niecierpliwie na kolejna notkę Krasnej góry.
    Zapraszam na http://wypociny-safu.blogspot.com/
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. We love Wacuś <3 ^o^

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahahahaha, o tak! Kochamy Wacusia XDDDD

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, o tak z Sonią nie zadzierać, uff na szczęście aż tak nic strasznego to nie stało się Luisowi, a Avgar nieźle pogrywa sobie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń