piątek, 28 września 2012

Rozdział 5


Adam

To miał być mój pierwszy dzień w nowej szkole. Wystroiłem się w ciuszki, które wczoraj przygotowały dla mnie Anka z Iloną. Pierwsze wrażenie jest takie ważne. Chciałem pokazać się od jak najlepszej strony i pozyskać kilku przyjaciół. Poznać fajną dziewczynę. W domu niby było pełno ludzi, ale każdy z nich zajęty swoimi sprawami niewiele miał dla mnie czasu. Szkoda, że nie ma Nissima. Sprawdziłbym na nim czy dobrze wyglądam. Właściwie miałem jeszcze sporo czasu do odjazdu. Szybko włożyłem kurtkę i buty i pognałem do mojego opiekuna. Odrobinę bałem się jego reakcji po wczorajszym śniadaniu, ale ciekawość przeważyła. Jak tylko znalazłem się w holu stanąłem przed ogromnym lustrem i zacząłem się przed nim wyginać. Napiąłem mięśnie klatki piersiowej, potem odwróciłem się tyłem i wyeksponowałem nieco pupę.
- Chyba nie jest najgorzej – mruknąłem do siebie z zadowoleniem.
- O tak, w sam raz do przedszkola – odezwał się złośliwie stojący za mną Nissim. Odwróciłem się gwałtownie, nieco przestraszony jego nagłym pojawieniem się. Nie powinienem był tego robić, bo stanąłem oko w oko z zbudowanym jak Apollo facetem ubranym w same tylko spodnie. Rozpuszczone jasne włosy sięgały mu aż do zgrabnych pośladków. Mrużył swoje kocie oczy i zerkał na mnie kpiąco. Stałem tam jak to przysłowiowe ciele. Gapiłem się na niego z otwartą buzią i wytrzeszczonymi oczami niezdolny do żadnego rozsądnego ruchu. – No dzieciaku – poklepał mnie lekko po policzku – zapowietrzyłeś się czy co? – Odwrócił mnie z powrotem do lustra. – Widzisz różnicę? Tu masz przystojnego mężczyznę – wskazał na siebie – a tu małe, skrzydlate cosik – roześmiał się i pstryknął mnie w nos.
- Bogowie naprawdę strasznie się pomylili – odezwałem się, kiedy tylko odzyskałem rozum i zdolność reagowania, sparaliżowane wcześniej jego przerażającą, anielską urodą – włożyli taką paskudną duszyczkę w wyjątkowo porządne opakowanie. Co za marnotrawstwo! – wykrzywiłem się do niego. Rozłożyłem skrzydła i zanim zdążył zrobić cokolwiek wzbiłem się w powietrze. Przez najbliższe okno wypadłem na zewnątrz i poszybowałem do domu. Ten sposób przemieszczania się był o wiele szybszy. Szkoda, że nie mogę wykorzystywać go na co dzień. Zdążyłem jeszcze zjeść spokojnie śniadanie. Oczywiście zostałem odwieziony do szkoły jeepem przez studenciaków. Bezceremonialnie wywalili mnie przed bramą kiwając na pożegnanie głowami. Co gorsze powiedzieli, że po lekcjach odbierze mnie sam Wielki Opiekun. Na szczęście teraz nie miałem nerwów do tego, żeby myśleć co mi zrobi w drodze powrotnej. W szkole poszło mi lepiej niż przypuszczałem. Poznałem bliźniaczki Renię i Martę oraz śliczną Kasię, która siedziała przede mną w klasie i od razu wpadła mi w oko. Interesowała się rysunkiem tak jak ja. Postanowiliśmy, że we czwórkę pójdziemy na pizzę, a potem do kina. Miałem zamiar wrócić do domu busem. Zapatrzony w brązowe oczy dziewczyny zupełnie zapomniałem, że po lekcjach będzie czekał na mnie Nissim. Po skończonych zajęciach szliśmy nieśpiesznie w kierunku bramy.
- Adam – zaszczebiotała Renia – czy ten niesamowity facet nie czeka czasem na ciebie? - Wskazała na mężczyznę opierającego się o elegancką limuzynę i pogrążonego w lekturze jakiejś gazety. Nie znałem się na samochodach dla mnie auto służyło do przemieszczania się. Miało mieć cztery koła i kierownicę.
- Kto to jest? Brat, kuzyn ? Przedstaw nas,  jest jakimś modelem? – błagała mnie Marta ciągnąc mnie za rękę.
- Dajcie mu spokój – odezwała się cicho Kasia. – Co będzie kinem? – poprawiła mi pod szyją szalik i uśmiechnęła się do mnie.
- Powiem mu, że wrócę później – mruknąłem zażenowany jej gestem. Byłem taki szczęśliwy, że już pierwszego dnia wyhaczyłem taką słodką dziewczynę. Podszedłem do Nissima i zapukałem w gazetę.
- Możesz już jechać, ja zostaję z nimi – machnąłem ręką w kierunku nowych znajomych. – Widzisz tą brunetkę? Świetna prawda? Może uda się mi ją dzisiaj poderwać – tłumaczyłem mu entuzjastycznie. Niestety w jego oczach nie widziałem zrozumienia. Patrzył na mnie coraz chmurniej. Moje towarzyszki chyba niezbyt przypadły mu do gustu.
- Adam, wracamy do domu – powiedział chłodno.
- No coś ty, nie ma mowy! – zrobiłem krok w tył. Złapał mnie za ramię i zacisnął na nim rękę.
- Nie mam zamiaru z tobą dyskutować – otworzył drzwi od strony pasażera, podniósł mnie do góry i wrzucił do środka jak zbuntowane dziecko. Zapiął pas bezpieczeństwa tak, że nie mogłem się ruszyć. Wsiadł z drugiej strony i spojrzał na mnie wyniośle. Ruszył z piskiem opon, a ja zdążyłem jeszcze tylko zauważyć zaskoczone miny moich koleżanek.
- To terroryzm – wrzasnąłem do niego mocno wkurzony.
- Jestem twoim opiekunem mucho, a ty masz się uczyć, a nie włóczyć z jakimiś podejrzanymi dziewuszyskami po mieście – rzucił mi nieprzyjazne spojrzenie.
- Mieliśmy iść do kina, co w tym niestosownego? Kasia to najładniejsza dziewczyna w klasie i sam do mnie podeszła. Widocznie jestem atrakcyjniejszy niż myślałeś  – warknąłem równie niegrzecznie.
- Jesteś jeszcze za młody, żeby chodzić na randki. Nie wydaje ci się to podejrzane , że tak od razu się do ciebie przykleiła. Przecież wcale cię nie zna – stwierdził poważnie.
- Ty jesteś gorszy od mojej matki! Mam siedzieć w domu i po całych dniach zakuwać? Nie będę słuchał twoich dziwnych spiskowych teorii! – zacząłem na niego krzyczeć, bo puściły mi nerwy.
- No widzisz, wystarczyło chwilę się zastanowić i od razu wpadłeś na właściwe rozwiązanie, a o moich teoriach to ja ci jeszcze przypomnę we właściwym czasie – posłał mi koci uśmieszek. – Poza tym dziewczyny nie są dla ciebie.
- Co przez to rozumiesz? –samochód zatrzymał się na poboczu. Było już całkiem ciemno. Na prawo las, na lewo las, a przed nami ośnieżona droga. – Dlaczego nie jedziemy? Ty chyba nie myślisz, że jestem podobny do ciebie? – popukałem się palcem po głowie w wymownym geście. Nissim wysiadł bez słowa z samochodu i otworzył drzwiczki po mojej stronie. Wyciągnął mnie na zewnątrz i oparł o maskę. Przycisnął mnie do lodowatej blachy swoim ciałem tak, że nie mogłem nawet drgnąć. Jego piękne oczy lśniły groźnie w świetle księżyca. Ściągnął mi z głowy czapkę i rzucił ją na ziemię. Stał tak blisko, że czułem na twarzy jego oddech.
- A więc uważasz muszko, że nie masz nic wspólnego z takim odmieńcem jak ja? – zatonąłem w jego spojrzeniu. Ogarnęła mnie jakaś dziwna niemoc. Bałem się nawet drgnąć. Coś nieznanego budziło się w moim wnętrzu. – Zaraz sprawdzimy jak bardzo się różnimy. – Pogłaskał mnie delikatnie po policzku opuszkami palców. Wodził nimi przez chwilę po mojej twarzy jakby uczył się jej na pamięć. Wydawało mi się, że każde jego dotknięcie zostawia ogniste ślady na moich policzkach. – Masz taką aksamitną skórę, miękką i ciepłą w dotyku – szeptał mi do ucha wibrującym głosem. Jego usta znalazły się tak blisko. Moje kolana zaczęły się dziwnie zachowywać. Z trudem utrzymywały ciężar ciała. – Teraz cię pocałuję, a ty udowodnisz mi jak bardzo mnie nie cierpisz – musnął mnie  wargami. – Pokaż, że jesteś odważny i rozchyl trochę usta – dotarł do mnie jego cichy, pełen nieznanych mi obietnic  głos. – Nie bój się kruszyno. – Oblałem się rumieńcem i zrobiłem o co prosił. Nie chciałem wyjść na tchórza. Zaczął mnie subtelnie pieścić, badając swoimi gorącymi wargami moje drżące usta. Zamknąłem oczy. Miałem wrażenie, że dotykają mnie motyle skrzydła, rozgrzewając całe moje ciało i wzbudzając w nim rozkoszne wibracje. Zaczęło kręcić mi się w głowie z nadmiaru wrażeń. Podałem się tym emocją i jęknąłem głośno z doznawanej przyjemności. Ten dźwięk rozszedł się w ciszy nocy jak wystrzał armatni i natychmiast przywrócił mi rozsądek. Nissim, wyczuwając zmianę mojego nastroju odsunął się ode mnie, a ja opadłem bezwładnie na śnieg jak szmaciana kukła.
- Wstawaj muszko, bo się przeziębisz – wyciągnął do mnie rękę. – Pierwszy raz ktoś padł jak rażony gromem po moim pocałunku – roześmiał się ten łajdak i podniósł mnie do pionu. – Chyba zrobiłem na tobie piorunujące wrażenie. – Wsiadłem do limuzyny automatycznie, wepchnięty przez przyglądającego się mi z rozbawieniem mężczyznę. Byłem jak zaklęty. Resztę drogi siedzieliśmy w zupełnej ciszy. Wysiadłem pod swoim domem i nie żegnając się z nim ruszyłem do drzwi. Zgromadzona w kuchni cała rodzinka próbowała się mnie wypytywać o pierwszy dzień w liceum, ale kręciłem tylko głową i odpowiadałem półsłówkami. Nie byłem w stanie wydusić z siebie ani słowa. Szybko się więc zniechęcili i pozwolili mi odejść. W swoim pokoju zwaliłem się na łóżko jak kłoda. Nadal nie mogłem pozbierać myśli. Rozpierzchły się na wszystkie strony jak stado wystraszonych ptaków. Dotknąłem swoich ust i westchnąłem z niechęciom. – Ten drań chyba mnie jakoś zaczarował! Tak, to na pewno było to! Odprawił nade mną jakieś hokus pokus i zmusił mnie do uległości. Moje ogłupiałe ciało reagowało po prostu na jego magię. Kto wie jakimi mocami włada ten czarnopióry anioł!  To niemożliwe, żebym był gejem! Chłopcy nigdy mi się nie podobali! – Te rozważania nieco mnie uspokoiły. Zabrałem cieplutki, stary dres i ręcznik i powlokłem się do łazienki. Zepchnąłem na samo dno duszy to drżące coś, które niebacznie się obudziło. – To pewnie z głodu mam jakieś majaki! Najwyższy czas na dobrą kolacyjkę! – Tłumaczyłem sobie swoje zachowanie najlepiej jak umiałem, ale gdzieś tam zawsze pozostawały jakieś wątpliwości. Chodziłem przecież z kilkoma dziewczynami. Co prawda krótko i nie były to poważne związki, ale to chyba o czymś świadczy prawda? Z niektórymi się nawet pocałowałem. Żadna z tych sympatii nie przerodziła się jednak w płomienną miłość o jakiej czytałem w książkach. Ostatnio zacząłem nawet podejrzewać, że coś takiego wcale nie istnieje.
………………………………………………………………………

Luis

Avgar kazał mi się uczyć. Pozwolił korzystać ze swojej biblioteki kiedy tylko miałem na to ochotę. Musiałem się podszkolić. Kłopot w tym, że nie znałem ani jednej osoby, która miałby podobne moce do moich. Nie było nikogo, kto mógłby być moim nauczycielem. Jeśli mam zostać towarzyszem demona to przede wszystkim muszę dowiedzieć jak wykorzystać swoje wrodzone umiejętności do obrony siebie i moich bliskich. Wiedziałem, że mam dobrą łączność z naturą. Z roślinami i zwierzętami rozumiałem się bez słów. Do tej pory to one broniły mnie w chwilach zagrożenia. Przychodziło to jednak spontanicznie i nie umiałem tym kierować. Zacząłem się wgłębiać w mity i podania o celtyckich druidach. To co przeczytałem o ich umiejętnościach było chyba mi najbliższe. Niestety, gdzie ja miałem znaleźć w południowej Polsce dziwaka gadającego z drzewami ze starożytnej Brytanii. Wyciągnąłem jakąś małą, wyglądającą na dość starą książeczkę traktującą i wodnych stworzeniach. Najobszerniej były opisanie te, które zamieszkiwały nasze leśne jeziora. Opisane były metody nawiązania z nimi kontaktu. Postanowiłem je wypróbować. - Może uda mi się pogadać z jakimś tutejszym utopcem. He He. - Pobiegłem nad nasze miejscowe jezioro. Jeśli wierzyć miejscowym legendom było bardzo głębokie i kryło niejedną tajemnicę. Śnieg był bardzo głęboki. Zapadałem się w nim po uda. Z trudem dobrnąłem do brzegu. Zobaczyłem w pobliżu sporą kłodę drzewa. Rzuciłem na nią taszczony ze sobą kocyk. Umościłem się na nim wygodnie i zacząłem medytację. Miałem ogromną ochotę zajrzeć na samo dno. Podobno leżała tam niejedna skrzynia ze skarbami. Po chwili udało mi się coś dojrzeć. Niestety ani utopca ani żadnych skrzyń z interesującą zawartością. Wszystko jakieś szaro bure, jakby pogrążone we  śnie. - Nie ma się co dziwić, że nikt nie chce tutaj nurkować. Nie ma na czym zawiesić oka. Strasznie tu ponuro, żadnych żywych kolorków. Gdyby tak tego karpika przemalować na złoto, tamtego suma na niebiesko, a splątane zielsko obok tego kamienia na czerwono. – Oczyma wyobraźni zobaczyłem barwne dno jeziora, przypominające nieco rafę koralową jaką widziałem w telewizji. Wyglądało naprawdę pięknie. Trzasnęła jakaś gałązka i w tym momencie wizja się urwała. Poczułem przenikliwe zimno. Nie miałem pojęcia jak długo siedziałem nad zamarzniętym brzegiem jeziora. Zerwałem się z miejsca i zacząłem przytupywać. Złapałem do ręki kocyk i opatuliłem się nim od stóp do głów.  Pobiegłem szybko w kierunku domu Avgara. Po kilkunastu minutach byłem na miejscu. Wpadłem pędem do salonu i zatrzymałem się przed płonącym kominkiem. Wyciągnąłem posiniałe z zimna ręce do trzaskającego wesoło ognia próbując choć odrobinę się rozgrzać.
- A cóż to takiego? – usłyszałem za sobą rozbawiony głos demona. – Rozbierz się z tych mokrych łachów, szybciej się rozgrzejesz. Napij się herbaty – wskazał na parujące filiżanki na stoliku. Rzuciłem się łapczywie na gorący napój. Avgar pił powoli przyglądając mi się z coraz większym zainteresowaniem. W końcu odłożył kubek i podszedł do mnie. Zaczął powoli ściągać ze mnie kolejne warstwy ubrania. Kiedy zdjął moją czapkę kąciki jego ust nieznacznie drgnęły. – Luis, czym ty się znowu bawiłeś? Teraz wystarczy ci tylko szpiczasty kapelusik i możesz grać leśnego skrzata w bajkach. Kiedy już zostałem tylko w koszulce i spodniach wziął mnie za rękę i zaprowadził do stojącego w kącie lustra. – Zobacz jak wyglądasz! – Na takie stwierdzenie odruchowo zamknąłem oczy. Pamiętałem co się działo jak pomieszałem ze sobą wszystkie żele i balsamy demona. Nie miałem odwagi spojrzeć w szklaną taflę.
- Nie chcę – stwierdziłem z oślim uporem i założyłem ręce na piersi.
- Ale z ciebie głuptas – podszedł do mnie z tyłu i objął mnie ramionami. – Nie przejmuj się skarbie i tak mi się podobasz –cmoknął mnie w kark cicho chichocząc. Powoli uchyliłem powieki. Nie miałem pojęcia co mogę zobaczyć. Rogi, ogonek, skrzydła, dwie głowy opcji były tysiące. To cholerne miasteczko było jak czapka dżina. Nigdy nie wiedziałeś co z niego wyskoczy żeby cię załatwić na amen. Zerknąłem w lustro i odetchnąłem z ulgą.
- Zielone włosy, brwi i rzęsy faktycznie upodobniły mnie do leśnego elfa. Prawie rok mieszkania w Posoce uodpornił mnie jednak na takie psikusy natury. Jakoś się zmyje prawda? – rzuciłem beztrosko do Avgara.
- Chyba tak. Myślisz, że tam też masz taki kolorek? – Demon powędrował wzrokiem w dół i zatrzymał się w wiadomym miejscu. Złapał za spodnie i pociągnął je lekko. Miał drań rację. Tam też byłem zielony. Włożył mi rękę do majtek i wyciągnął z nich już na wpół stwardniałego członka. Sapnąłem czując wędrującą między moje uda wzburzoną falę gorącej krwi. Próbowałem wyrwać się z uścisku, ale tylko mocniej wbiłem się w jego twarde ciało. Pośladkami wyczułem jak bardzo jest podniecony.
- Wiesz Lui, Wacusiowi do twarzy w tych szmaragdowych loczkach. Zobacz jaki jest zadowolony. Rośnie jak drożdżach – śmiał się w najlepsze zachwycony najwidoczniej moją przemianą Avgar.

12 komentarzy:

  1. Obie części są świetne. Ale czy u Luisa urwałaś wątek jaki był ostatnio? Trochę szkoda ale mam nadzieje że do niego wrócisz. A co do Nissimi czy on nie jest przypadkiem zazdrosny? Będzie ciekawie i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. Duże kłopoty z internetem ostatnio ale postaram się komentować:) Dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Adaś został kiśnięty <3 hehe fajny pierwszy dzionek szkoły ^^
    'Wacusiowi do twarzy w tych szmaragdowych loczkach.' parsknęłam herbatą na klawiaturę hehe ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy pocałunek tej słodkiej mam nadzieje przyszłej parki. To było takie urocze, mruuuu. Po prostu cudownie, coś mi się zdaje,że demon był zazdrosny o Adasia.
    Do tego Luis jak zwykle coś sobie zrobił ale Avgarowi zawsze będzie się podobał.

    OdpowiedzUsuń
  4. Najbardziej mnie zauroczył pocałunek Adasia i Nissima *_*
    To było takie,, takie,, nawet nie wiem jak to powiedzieć, takie niby niewinne, ale miało w sobie ogromny urok ....
    Plus to jak Nissim szeptał by rozchylił usteczka ,, wspaniałe:)
    A co do Louisa i Avgara haha, zielony? no cóż u niego to wszystko możliwe, xD ale powiedz mi ,kochana, jak mogłaś skończyć w takim momencie >_< To niesprawiedliwe niooo!!
    Ja cem jeszcze:)
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Musze powiedzieć że ostatnie dwa rozdziały należą do moich ulubionych. Ale Luis jest biedny znów mu się coś przytrafiło.
    Zapraszam na nowy rozdział do mnie

    OdpowiedzUsuń
  6. kocham ten blog! ^^ znalazłam przez przypadek! Przeczytałam w 4 godziny! :) WENY I PROSZĘ DODAJ SZYBKO KOLEJNY ROZDZIAŁ! ;) CHCE TEŻ COŚ O WAMPIRKU I KUDŁACZU! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. wspaniałe opowiadanie, tyle mogę powiedzieć po tym, co przeczytałam dotychczas:) podoba mi się wprowadzenie nowych postaci: Nissima i Adasia, choć trochę się zdziwiłam jak po sprzeczce z Avgarem nagle stał się dobrym sąsiadem, który pomaga, jest w miarę dobrych stosunkach z Sonią i resztą ferajny i tak bez marudzenia zgadza się zostać opiekunem Adasia, zwłaszcza po tej scenie, w której tak się odgrażał, że pojmie Luisa. Ale to należy już do przeszłości. Z zapartym tchem śledziłam rozkwit uczuć pomiędzy Avgarem i Luisem, i strasznie polubiłam tego psotnika:) jego postać wprowadza do opowiadania tyle humoru, że naprawdę nie mogę się doczekać, aż znowu coś zmajstruje:) cieszę się, że w końcu poruszyłaś wątek niezwykłych mocy Luisa, wiem że gdybyś zrobiła to wcześniej moglibyśmy się pogubić, ale teraz jak uczucia pomiędzy pierwszą parą są w miarę stabilne z przyjemnością dowiem się jakie moce posiada, mam nadzieję, że to coś potężnego. Myślę, że jakaś potyczka z innymi członkami gatunku Avgara też urozmaiciłaby opowiadanie, ale decyzja należy do ciebie:) No i pozostaje Adaś...który też posiada jakieś moce, co za skomplikowana wioska, bardzo jestem ciekawa co z tego wszystkiego wyniknie...
    Na koniec dodam, że jestem pełna podziwu dla ciebie za tak częste dodawanie rozdziałów, tak trzymaj:) czekam z niecierpliwością na dalsze rozdziały oraz na następny rozdział Mroku w mojej duszy, w ogóle lubię twoje opowiadania:)

    Nana

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Powiadamiam o nowym rozdziale.

    OdpowiedzUsuń
  10. Powiedzenie, że praktyka czyni mistrza ma w sobie ziarno prawdy. Pisanie idzie Ci coraz lepiej,z powodzeniem wprowadzasz kolejne ciekawe wątki i postacie, widać, że rozwijasz się zarówno jako autor i twórca wymyślonych światów jak i twórca tekstu, aczkolwiek w tym zakresie nadal masz pewne braki ;). Ostatnio na kiedy o to pytałam pisałaś, że nie posiadasz bety, jeśli byłabyś zainteresowana zmianą w tym zakresie chciałam zaoferować swoją pomoc, z przyjemnością porozmawiałbym na temat Twoich prac i pomogłabym doszlifować całość :).

    Pozdrawiam i życzę weny
    kot_w_butach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej jestem zainteresowana. Daj mi jakiś na miar na siebie. Na przykład numer GG.

      Usuń
    2. Cieszę się, nie mam wprawdzie GG, ale to mój adres e-mail : kwachala@interia.pl :)

      kot_w_butach

      Usuń