sobota, 15 września 2012

Rozdział 3


Siedziałem na łóżku i cały trzęsłem się z nerwów. Za chwilę mieli przyjechać moi rodzice. Wykręcałem sobie palce aż strzelało w stawach. Przebierałem się już ze cztery razy. Ogromnie bałem się reakcji ojca. Ten człowiek był kompletnie nieobliczalny i miał sporo znajomości w elitach. Był zdolny do każdej podłości żeby postawić na swoim. Nie chciałem, żeby nowi znajomi mieli przeze mnie kłopoty. Usłyszałem jak drzwi się otwierają i zobaczyłem w nich głowę Soni.
- Chodź, już są. Postaraj się uspokoić, bo masz taką minę jakbyś miał zemdleć. Nie bój się wezwałam posiłki. Hi hi – zarechotała beztrosko. – Schowaj skrzydła, lepiej go nie straszyć tak od razu.- Zobaczyłem, że jest ubrana w długą czarną suknię i kolorową chustę, którą się szczelnie otuliła zasłaniając dekolt i ramiona. Weszliśmy do salonu. Na kanapie siedział sztywno ojciec z wielce niezadowoloną, nadętą miną. Zawsze tak wyglądał, jak chciał komuś według niego niższemu pozycją od siebie, okazać swoją pogardę i lekceważenie. Matka usadowiła się w fotelu stojącym w pobliżu kominka. Ona nie była bynajmniej pewna siebie. Rozglądała się dookoła niepewnie. Na jej twarzy zobaczyłem słabo skrywany strach. Nie spuszczała swoich wielkich oczu z Soni.
- Na co czekamy? Pakuj się niewdzięczny smarkaczu! – rzucił władczo w moją stronę ojciec.
- Widzę, że się nie dogadamy – odezwała się spokojnie ciotka Luisa. Zsunęła z ramion chustę i pozostała w samej sukni. Wyglądała naprawdę imponująco z grzywą rozpuszczonych jasnych włosów i podniesionym dumnie czołem. Na szyi miała duży, błękitny amulet na długim złotym łańcuszku. Moja matka na jego widok zbladła gwałtownie i chwyciła się za serce.
- Kochanie – zwróciła się drżącym nieco głosem do męża – może jednak posłuchamy, co pani ma nam do powiedzenia – najwyraźniej o wiele lepiej od niego orientowała się w sytuacji. On jednak kompletnie ją zignorował.
- Od kiedy to ty decydujesz co jest odpowiednie dla naszej rodziny? – mężczyzna obrzucił ją zimnym spojrzeniem pod wpływem którego natychmiast zamilkła.
- Proszę państwa o chwilę cierpliwości. Zaraz będą tu przyjaciele domu i pomogą rozstrzygnąć nam ten spór – powiedziała cicho, stanowczym głosem Sonia.
- Nie mam zamiaru dłużej tracić tu czasu i czekać na pani wiejskich sąsiadów – wykrzywił się obraźliwie ojciec. – Albo pani pozwoli nam w spokoju opuścić ten dom razem z synem, albo dzwonię na policję – wyciągnął z kieszeni komórkę.
- Myślę, że to ci się do niczego nie przyda – usłyszałem od drzwi niski, męski głos i telefon jak żywy wyrwał się z dłoni ojca i wpadł do płonącego kominka.
- Co do cholery! – zaklął zaskoczony adwokat. Zobaczyłem jak do pokoju wchodzi Avgar razem z Nissimem i z miną udzielnych książąt rozsiadają się na najbliższych fotelach. Matka na ich widok ukryła twarz w dłoniach i zaczęła wydawać dziwne, cienkie piski przerażenia.
- Widzę, że przyszliśmy w samą porę – odezwał się czarnowłosy demon szczerząc szpiczaste zęby w paskudnym uśmiechu i rozkładając błoniaste skrzydła.
- Nie mów wiedźmo, że potrzebujesz pomocy, aby pozbyć się tego kmiota – Nissim przyglądał się z niesmakiem mężczyźnie, oglądając z zimnym uśmieszkiem długie, ostre szpony, które właśnie wysunęły się z jego wypielęgnowanych dłoni.
- To mój syn. W dodatku nieletni. Nie macie prawa go tutaj przetrzymywać – odezwał się niepewnie pobladły adwokat.
- Prawo to my – rzucił zimno Avgar i zaczął zbliżać się do niego powoli – a czy to na pewno twój syn zaraz się okaże.- Złapał trzęsącą się rękę ojca i drapną ją pazurem. Kiedy pojawiły się pierwsze krople krwi zlizał je z kpiącym uśmieszkiem. – Tak myślałem. Nie należy do ciebie.
- Co z tego, w każdej chwili mogę zostać jego prawnym opiekunem! – spojrzał na niego tryumfalnie. - Załatwię to w kilka godzin.
- W takim razie my zakończymy to natychmiast – wyszczerzył się do niego złośliwie Avgar. – Ja nie mogę, Sonia też, ale ty jesteś czysty jak noworodek – zwrócił się do Nissima.
- Hm, no cóż – jasnowłosy zerknął na mnie rozbawiony – właściwie taki mały cukiereczek nie powinien mi sprawić chyba zbyt wielu kłopotów. Mogę zostać jego mentorem. Jak będzie rozrabiał, to mu się wymyśli jakąś stosowną karę – zmrużył swoje szare oczy z drapieżnym uśmiechem. Pstryknął palcami, a w jego ręce pojawiły się stosowne dokumenty.
- Soniu ratuj, dlaczego to musi być on? To prawdziwy diabeł w anielskiej skórze – wyjęczałem zaskoczony i zrozpaczony obrotem sprawy.
- To załatwione! Adam będzie tutaj mieszkał i chodził do pobliskiego liceum. Państwo mogą już wrócić do domu. Chłopak będzie w dobrych rękach – posłała mi słodziuteńki uśmieszek. – Nie zapomnijcie się tylko podpisać. Oczywiście własną krwią, żeby tradycji stało się zadość. Wtedy kontrakt będzie ważny po obu stronach.
- Nie zostawię tak tego! – odgrażał się adwokat, cofając się przezornie do tyłu. – Wszyscy zgnijecie w więzieniu przeklęte dziwolągi.
- A kto panu w to uwierzy? – machnęła na niego lekceważąco dziewczyna. – Jak chce pan wylądować w szpitalu dla psychicznie chorych, to proszę bardzo.
- Nie dostaniecie ani złotówki! Ciekawe jak utrzymacie tego darmozjada? – krzyknął już od drzwi ojciec. Zawsze musiał mieć ostanie słowo.
- Czy ja panu wyglądam na biedaka? – zwrócił się do niego wyniośle Nissim od stóp do głów ubrany w drogie, markowe rzeczy. Trzeba przyznać ze miał drań dobry gust i nie szczędził kasy na swój image. – Pieniążki możecie wpłacać dzieciakowi na konto. Przydadzą mu się na jakieś drobne wydatki. – Ojciec już nic się więcej nie odezwał. Nie wyglądało też, że całkowicie zrezygnował. Widać było jak kalkuluje. Podpisał bez dalszych ceregieli papiery i podał je matce. Ona bez słowa zrobiła to samo. Po czy wyszli nawet się nie oglądając za siebie. Nie pożegnali się ze mną. Nawet na mnie nie spojrzeli. Jak tylko zamknęły się za nimi drzwi rozryczałem się jak dziecko i umknąłem do swojego pokoju.
– Czym ja sobie zasłużyłem na taką rodzinę? Dobrze, że chociaż siostrę mam normalną! – wyłem w poduszkę. – Po co mi to wszystko było.Ten zimny skurczybyk będzie się teraz nade mną znęcał!
- Przestań płakać głupolku – usłyszałem ciepły głos Ani. Podniosła mnie i przytuliła mocno do siebie. – Jestem tutaj i nie pozwolę cię skrzywdzić. Otaczają cię teraz sami dobrzy ludzie. Zobaczysz, że będziesz tu szczęśliwy.
- Pieprzysz – spojrzałem na nią zamglonym wzrokiem. – Ten cały Nissim to kawał złośliwego łajdaka. Co będzie jak okaże się gorszy od ojca? – chlipałem jej w rękaw.
- Nie ma na świecie większej szui od starego Warskiego! – powiedziała zdecydowanie siostra. – A z blondasem sobie poradzimy. Skoro Luis jakoś dogaduje się z Avgarem, to ty możesz zrobić to samo z Nissimem. – Pogłaskała mnie czule po głowie. – Zamiast się nad sobą użalać, to przygotuj się lepiej do pierwszego dnia w nowej szkole. To już za dwa dni.
- Ale ja nie mam co na siebie włożyć! Nie zabrałem ze sobą żadnych ciuchów! – jęknąłem. –Cały czas pożyczam od Luisa.
- W takim razie idziemy jutro na zakupy. Najpierw musimy tylko wyciągnąć kaskę od twojego sponsora. He he – zarechotała dziewczyna. – Właściwie to mógłbyś zacząć od razu. Oni nadal siedzą w salonie i popijają drinki. Sonia robi piekielnie mocne, więc powinni być już lekko zawiani. – Usiadłem na łóżku i odgarnąłem włosy z twarzy.
- Masz rację. Pokażę na co mnie stać. Muszę iść do łazienki doprowadzić się do porządku – Pobiegłem na górę. Obmyłem się zimną wodą, aby zetrzeć ślady łez. Po kilku minutach byłem gotowy żeby pokazać się w salonie. Zerknąłem najpierw przez uchylone drzwi. Anka miała rację. Nadal tam siedzieli śmiejąc się i dyskutując omawiali dalsze kroki względem mojego ojca. Wślizgnąłem się cichutko. Podszedłem do Nissima i spojrzałem na niego nieśmiało.
- Mów co się stało mała muszko – mężczyzna jak zwykle żartował sobie ze mnie.
- E… no więc…. yyy – stękałem, nie mogąc sklecić poprawnego zdania.
- Jeśli potrzebujesz skorzystać z łazienki, to chyba wiesz gdzie jest – odezwał się rozbawiony mężczyzna, lustrując uważnie moją sylwetkę i zatrzymując wzrok dłużej na moim tyłku. Poczerwieniałem ze złości. Ja tu próbuję się wywnętrzyć, a on sobie ze mnie jaja robi.
- Chciałem tylko powiedzieć, że potrzebuję kilku rzeczy, ale nie wezmę ich od ciebie za darmo – warknąłem do niego.
- Ścielenie łóżeczka i naleśniczki na śniadanie. Nie patrz tak na mnie, to moja oferta. Jak będziesz grzeczny dostaniesz to – pomachał przede mną złotą kartą. - Zaczynasz od jutra – Odprawił mnie wielkopańskim ruchem ręki, jak jakiegoś służącego. Nie chciałem z nim zadzierać. Nikt mnie nie potrafił wkurzyć tak jak on. Poszedłem do swojego pokoju zgrzytając zębami.
………………………………………………………………

Następnego dnia wstałem o świcie. Pobiegłem na ścieżkę, gdzie widziałem dziwaczną windę do domu Nissima. Zerknąłem w niebo. Niczego tam ciekawego nie było widać. Pełno ciężkich, ciemnych chmur i tyle. Pewnie ma jakiś sposób, aby ukryć przed ciekawskimi swoją posiadłość. Stanąłem na znajomym kamieniu, podskoczyłem na nim parę razy i nic. – Kurcze, jak to działa? Musi być jakiś sposób!
- Jazda - wrzasnąłem, dalej nic – w górę. – Kamień gwałtownie poszybował. W ostatniej chwili udało mi się złapać jego krańca, żeby nie spaść. Spojrzałem przed siebie i aż złapałem się za głowę. – Jakie to szczęście, że nie zaproponowałem mu usług sprzątaczki. To ogromne zamczysko potrzebuje armii pokojówek, a nie takiego słabeusza jak ja. Jak można mieszkać w takim muzeum. Pewnie pełno tam nietoperzy i karaluchów. – Kręcąc głową oglądałem imponującą budowlę. Szedłem główną aleją obsadzoną pięknymi, starymi kasztanami. – Jak zakwitną na wiosnę musi to wspaniale wyglądać. – Oczywiście drzwi były zamknięte, ale z boku zauważyłem maleńką furtkę, którą bez problemu wszedłem do środka. – Ciekawe, gdzie jest sypialnia pana domu?- Rozejrzałem się po ogromnym holu. - Można się tu zgubić na amen. Jak tu czysto. Wszystko błyszczy i lśni. Z tej podłogi można by dosłownie jeść posiłki. Ktokolwiek tu sprząta powinien dostać medal. – Nagle przede mną pojawiło się niewielkie okrągłe światełko. Kręciło się w kółko jakby na coś czekając. Podrapałem się po brodzie nie wiedząc co począć dalej. Nagle przyszła mi na myśl jedna ze starych bajek.
- Zaprowadź mnie do swojego pana – rzuciłem do kołyszącego się w powietrzu ognika. Zawirował i pomknął na górę po schodach. Pobiegłem za nim ledwo nadążając. Zatrzymał się pod pięknie rzeźbionymi drzwiami. – Dziękuję. Jesteś wspaniałym przewodnikiem – uśmiechnąłem się do światełka które w tym momencie znikło. Zapukałem kilka razy ale nikt mi nie odpowiadał. Wszedłem więc cichutko do pokoju skradając się na paluszkach. Podszedłem do ogromnego, królewskiego łoża z baldachimem. – Zupełnie jak na starych filmach – zachichotałem. Wyciągnąłem szyję chcąc dostrzec wśród pościeli Nissima, ale mi się nie udało. Podszedłem bliżej i przepadłem przez leżącą na ziemi poduszkę. Poślizgnąłem się i z przeraźliwym kwikiem runąłem ja długi na materac. Pierzyna się poruszyła i wychyliła się spod niej zaspana twarz mojego opiekuna.
- Adam? – w jego niezbyt przytomnych oczach odmalowało się ogromne zdumienie – Co ty tutaj o tej porze robisz? Idź spać do cholery – nakrył mnie kołdrą, objął mnie w tali i przyciągnął do siebie – cieplutka podusia – zamruczał zadowolony. Zamknął oczy i zasnął kamiennym snem. Zacząłem się kręcić usiłując się uwolnić z uścisku. Wymamrotał coś niezrozumiałego i położył na mnie swoją długą nogę przygniatając mnie mocniej do łóżka. Teraz nie mogłem nawet drgnąć. Jego usta znajdowały się zbyt blisko mojego karku. Czułem jego oddech na szyi i zrobiło mi się nagle bardzo gorąco. Znajdowałem się w strasznie niezręcznej sytuacji. Poczerwieniałem na twarzy.
- Dusisz mnie! – wrzasnąłem desperacko.
- Cicho mała muszko! Chcesz żeby mój mózg eksplodował! – usiadł gwałtownie i przetarł oczy.
- Nie trzeba było tyle pić! – odgryzłem się zrywając się na równe nogi, jak tylko poczułem, że mnie puścił.
- Idę do łazienki, a ty tu zrób porządek – wstał i przeciągając się jak duży kot poszedł do łazienki. Zobaczyłem jego idealnie zbudowaną klatkę piersiową, wspaniałe mięśnie przesuwające się pod gładką, jasną skórą i jęknąłem w duszy z zazdrości. – Jakie to niesprawiedliwe. Ten dupek dostał na starcie najlepszą pulę genów. Teraz nie musi nawet kiwnąć palcem żeby rewelacyjnie wyglądać. Tymczasem ja wychodzę z siebie by wyhodować kaloryferek i nic. Przez te głupie ćwiczenia schudłem tylko jeszcze bardziej, jakby to było mi do czegoś potrzebne. Los jest niesprawiedliwy. – Zacząłem ścielić łóżko ciężko wzdychając. Udało mi się to zrobić w miarę równo. Wiedziałem, że takiemu pedantowi jak Nissim niełatwo będzie dogodzić. Chciałem wyprostować jakąś fałdkę, ale nie mogłem jej dosięgnąć. Stanąłem w nogach mebla i pochyliłem się do przodu. Niespodziewanie moja głowa przeszła między drewnianymi szczeblami ramy łóżka. Poprawiłem nakrycie. Teraz wyglądało idealnie. Chciałem się wycofać i tu spotkała mnie przykra niespodzianka. Utknąłem. Stałem tam z wypiętym tyłkiem i nosem tuż nad materacem. Usiłowałem delikatnie manewrować upartą łepetyną ale ta, albo urosła, albo co bardziej prawdopodobne, ja byłem kompletnym kretynem i nie umiałem jej wyciągnąć. – No teraz to już koniec. Jak on zobaczy jakim jestem nieudacznikiem, to natychmiast zrezygnuje z funkcji mojego opiekuna. – Szarpnąłem mocniej i kwiknąłem z bólu.
- Adam, co ty znowu wyprawiasz? – usłyszałem za plecami niski, aksamitny głos mężczyzny. – He he, ale się załatwiłeś. Z tej perspektywy twój mały tyłek wygląda niezwykle pociągająco. Okrągłe, jędrne pośladki, długie, smukłe nogi - całkiem nieźle jak na taką małą muszkę.
- Przestań się ze mnie nabijać. Musisz być strasznie wyposzczony, jak faceci zaczynają ci się podobać – pysknąłem do niego, zapominając o swojej niedogodnej pozycji.
- Głuptasku, mnie podobają się wyłącznie mężczyźni, ale tutaj nie widzę nikogo takiego.  Możesz być spokojny o swoją cnotę. Nie zadaję się z dziećmi – odpowiedział kpiąco i ostrożnie mną obracając, uwolnił mnie z pułapki. Idź lepiej już robić to śniadanie. Ja muszę jeszcze na chwilę do łazienki. Tylko mi nie spal kuchni.

10 komentarzy:

  1. Oj nareszcie!
    Nie mogłam się doczekać *.*
    Świetnie ci wyszło...
    W sumie to spotkanie z rodzicami było troche... dziwne?
    Ale cóż... Phhhi Avgar się pojawił a Luis gdzie?
    Śpi ... kurna śpi!
    Haha Adam świetny, włożyć głowę między szczebla haha
    Cóż... *Przemilczę to ,że w wieku 6 lat , miałam podobny problem.* ehmm khe khe
    A Nissim... podoba mi się :)
    Chociaż myślałam, że bardziej będzie go ciągneło do Luisa, naszego kochanego...
    Pozdrawiam i dużo weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podobał ten rozdział, Te przerażenie rodziców, mam nadzieję, że ojca i matki więcej nie zobaczymy, chociaż ojciec jest zawzięty,, no nic poczekamy zobaczymy,,,,
    Hahah, nasz mała muszka będzie miała ciekawie,,
    Ciekawe jak poradzi sobie Adaś ze śniadaniem xd
    Pisz szybciutko,,
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz co? Sadystka z ciebie. Tak podsycać atmosferę;P Fajny rozdział:) A tego ojca to tylko "pozazdrościć". Zaciekawiłaś mnie tym, że matka Adasia wiedziała z kim mają do czynienia. Czyżby szykowała się jakaś grubsza historia z nią związana? Nissim na kacu, chciałabym to widzieć:D Życzę weny w pisaniu następnych rozdziałów:)

    OdpowiedzUsuń
  4. spal mu kuchnie ! and więcej fapfap cę <o<

    OdpowiedzUsuń
  5. Adaś już od razu musiał popisać się swoją 'łamagnością'.. hihi
    nie to żeby coś.. ale to chyba oczywiste, że czekam, aż Nissim dobierze mu się do tej muszkowatej dupci hehe :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się że tak szybko rozwiązałaś sprawę rodziców Adasia ale pewnie jeszcze nie do końca:) To jest bardzo ciekawy wątek i mam nadzieję na szybką kontynuacje:) No Nissim ma się nim zajmować to będzie bardzo bardzo ciekawe:) Dużo weny:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudna notka, wspaniale czyta się twoje opowiadanie. Cóż, trochę mnie zdziwiło, że demon powiedział, że nie zadaje się z dziećmi, jednak uspokoiło gdy poszedł do wc. W wiadomym celu, w końcu przed chwilą widział seksownie wypięte pośladki Adama. Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wreszcie! Nie mogłam się doczekać...>.<

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, ale czyżby matka Adasia znała ten świat bo ta reakcja... Avgar z Nissanem tak bez sprzeczek pięknie tez zalatwili sprawę Adama...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń