- Nie gap
się mały, tylko bierz nogi za pas - Futrzarski pociągnął mnie w las, prosto do
otwartego nadal na szczęście teleportu. Widziałem, jak Sam biegnie tuż za nami,
a kilka metrów dalej, wrzeszcząc jak opętani, pędzili za nami wściekli
sataniści. Nie powiem, żebym ich nie rozumiał. Bezczelnie wdarliśmy się na ich
teren i zakłóciliśmy ich rytuały. Nie miałem jednak zamiaru zostać ich ofiarą.
Wpadliśmy z impetem w narysowany na ziemi świetlisty krąg, który przeniósł nas
wprost do puszczy, w pobliżu domu Ostrowskiego. Niestety nasi prześladowcy
zrobili dokładnie to samo. Biegliśmy więc jak szaleni przez ciemny las, aż
wpadliśmy na znajomą polankę. Tutaj zaczynało się terytorium Avgara. Moi
towarzysze natychmiast się zatrzymali i wyraźnie było widać, że wolą bijatykę z
rozszalałą bandą, niż wejście w drogę demonowi. Zobaczyłem jak pod wielkim
dębem majaczy się czyjaś potężna sylwetka i ruszyłem w tamtą stronę.
- Luis co ty
najlepszego robisz? - krzyknął za mną Sam - Chcesz nas wpakować w jeszcze
gorszą kabałę?
- E tam -
machnąłem lekceważąco ręką, podbiegłem do Avgara i patrząc szczenięcymi
ślepkami prosto w jego gorejące, szkarłatne oczy, schowałem się beztrosko za jego
plecami. Nie wiem co mi odbiło, ale w cieniu drzewa i schowany za jego
szerokimi plecami poczułem się bezpiecznie. Odważyłem się nawet wyjrzeć chcąc
ocenić sytuację.
- Luis, ty
głupi chochliku, w co ty się znowu wpakowałeś? Ciekawość zaprowadzi cię w końcu
prosto do piekła - usłyszałem jego niski głos, od którego zjeżyły mi się włoski
na rękach.
-
Przepraszam - wymamrotałem w jego plecy - to była tylko niewielka pomyłka.
Następnym razem będziemy ostrożniejsi.
- Następnym
razem?! - powtórzył rozgniewany Avgar. Odwrócił się, złapał mnie znowu za kark
jak nieposłuszne szczenię i zaczął potrząsać jakby chciał wytrzepać ze mnie
duszę. Starałem się wyglądać, jak uosobienie niewinności, spoglądając na niego
niepewnie spod długich rzęs.
- Udajemy
teraz słodkiego aniołka? To na mnie nie podziała, ty mały, wścibski draniu! -
ryknął mi wprost do ucha i puścił na ziemię. Spadłem, boleśnie tłukąc sobie
tyłek. Zacząłem go masować spoglądając na demona z wyrzutem. Tymczasem
sataniści, na widok imponującej mrocznej istoty, która trzymała mnie w swoich
szponach, zatrzymali się na środku polany, nie wiedząc co dalej robić. Z jednej
strony pragnęli mnie dorwać za wszelką cenę, ale z drugiej bali się reakcji,
tego wyglądającego na bardzo niebezpiecznego, mężczyzny.
- A wy tu
czego? Precz z mojej ziemi zanim zrobię się naprawdę głodny! - krzyknął na
niezdecydowaną grupkę Avgar, wyszczerzając ostre kły. Natychmiast pokłonili mu
się padając na twarz i rzucili się w popłochu do ucieczki.
-To jeszcze
nie koniec. Na pewno polecieli poskarżyć się tatusiowi. Przez ciebie będę
musiał zeżreć parę czarnych płaszczy, a uwierz mi są bardzo łykowaci -warknął
do mnie demon. - Za to ty, posprzątasz moją kwaterę za karę. Trochę ci to
zajmie, skoro masz tak dużo wolnego czasu, że włóczysz się po nocach. Koledzy
mogą ci pomóc. Spodziewałem się, że będą bardziej odpowiedzialni. Do was mówię
kretyni - wrzasnął w stronę ukrytych za drzewami Sam i Artura.
- A teraz
odrobina przyjemności dla mnie - spojrzał na mnie z perwersyjnym uśmieszkiem.
Ujął moją rękę i polizał swoim szorstkim, rozwidlonym językiem nadgarstek.
Naciął delikatną skórę ostrym kłem i palcem zaczął rysować na niej jakiś znak.
- Co ty
robisz? - wyszeptałem przestraszony, drżąc na całym ciele od targających mną
sprzecznych emocji. Bałem się, że może mnie skrzywdzić, a jednocześnie od jego
dotyku zrobiło mi się niesamowicie gorąco. Przyjemne, zdradliwe ciepełko
rozeszło się po mnie uparcie dążąc w dół, w pewne niezmiernie zainteresowane
sytuacją miejsce. Wyszarpnąłem dłoń z jego uścisku z przerażeniem stwierdzając,
że pojawił się na niej tajemniczy tatuaż.
- Co ty mi
zrobiłeś? Co to takiego? - wyjąkałem oburzony.
-To znak, że
od dzisiaj jesteś moim ulubionym, albo jedynym, osobistym służącym. Chyba nie
myślałeś, że pomagam ci za darmo? - wyszczerzył się do mnie wyraźnie
zadowolony. - Będziesz na każde moje zawołanie. Jak będę cię potrzebował, to
udasz się w ustronne miejsce, tatuaż rozjarzy się i otworzę dla ciebie
przejście. Czegoś nie rozumiesz? - zapytał złośliwie.
- Nie panie,
mimo, że nie wyglądam, to jednak jestem inteligentny na tyle, by zrozumieć
proste polecenie -pochyliłem się przed nim w parodii ukłonu. - Firma przynieś,
wynieś, pozamiataj zawsze do usług.
- Nie
przeginaj Luis, bo porozmawiamy inaczej - pogroził mi palcem. - Jutro rano,
chcę cię widzieć jak pracujesz w pocie czoła i nie zapomnij wziąć swoich
gamoniowatych towarzyszy.
………………………………………………………………………………………………………………………..
Szliśmy ze
spuszczonymi głowami przez las, w naprawdę kiepskich nastrojach. - Ale się wpakowałem! Po co mi to było? Będę
teraz maskotką największego dupka w tej puszczy. Założę się, że ten paskud wykorzysta
sytuację do maksimum. - Było mi głupio, że wplątałem w to jeszcze
chłopaków. Zatrzymaliśmy się przed moim domem.
-
Przepraszam, nie chciałem tego - wymruczałem niewyraźnie, zawstydzony.
- E tam,
stało się i już. Wypucujemy mu chałupę i po sprawie - odezwał się pocieszająco
Artur.
- Po jakiej
sprawie psie? Mówiłem wam, że to niebezpieczne, ale nie, ty musiałeś poprzeć
Luisa. Nie lepiej było oglądać seriale, ty zapchlony durniu? - rzucił patrząc
na niego z politowaniem Samuel.
- No coś ty,
było fajnie, szkoda tylko, że na koniec wpadliśmy w szponiaste łapy Avgara -
odpowiedział mu beztrosko Futrzarski.
-Ty z każdym
dniem jesteś coraz głupszy! Widziałeś kiedyś jego dom? Nie?! No to będziesz
miał jutro niespodziankę. Nie dostrzegłeś, że on za bardzo interesuje się
Luisem? Chcesz mieć chłopaka na sumieniu? Będziemy musieli go pilnować i ani na
chwilę nie zostawiać z nim samego.
- Pogięło
cię zasmarkany nietoperzu?! Co on by robił z takim niewinnym dzieciakiem?
- No właśnie
do ciebie coś dotarło! Może to go pociąga i ma zamiar zdeprawować chłopca ?
- Ej wy , ja
tu jestem. Nie rozmawiajcie jakby mnie tu nie było. Za kogo wy mnie macie?
Potrafię sobie radzić. Nie jestem jakimś niewyżytym małolatem, szukającym
erotycznych przygód! - wykrzyknąłem na nich obrażony.
- Nie? Więc
dlaczego byłeś cały w skowronkach jak cię polizał? Nawet teraz nadal masz
rumieńce - powiedział kręcąc głową Sam. - Czy ty masz pojęcie z jak paskudnym
typem się zadajesz? Już zapomniałeś, jak bez cienia wahania zabił dwóch
poszukiwaczy przygód, tylko dlatego, że weszli na jego terytorium? Ocknij się
Luis!
- Wiem o
tym, przecież tam z wami byłem.
- Odnoszę
dziwne wrażenie, że jednak coś do twojego małego móżdżku nie dotarło.
- Co się tak
do mnie przyczepiłeś Sam? A może ty po prostu jesteś zazdrosny? Podobam ci się?
- zapytałem zgryźliwie zdenerwowany jego podejrzeniami.
- A co jeśli
tak? Jesteś miłym, ładnym, inteligentnym chłopcem. Pomogłeś mojemu synowi.
Dobrze się czuję w twoim towarzystwie, więc dlaczego miałbyś mnie się nie
pociągać? - stwierdził poważnie mężczyzna patrząc mi prosto w oczy.
- Przecież
ty na początku nawet się do mnie nie odzywałeś – odparłem, zaskoczony jego
szczerym wyznaniem.
-To było z
powodu takich starych waśni, między naszymi rodzinami. Doszedłem jednak do
wniosku, że przecież ty nie miałeś z tym nic wspólnego.
- Aleście
się zrobili sentymentalni. Krwiopijco, przestań czytać te romanse, bo ci
wyraźnie szkodzą. Luis jak będziesz się czuł samotny, nabierzesz ochoty na seks
to omiń go i przyjdź do mnie. Tylko taki stuprocentowy facet jak ja, da ci
pełną satysfakcję. Ten bladolicy wymoczek pewnie ostatni raz robił to sto lat
temu i już całkiem zapomniał, do czego
służy to, co ma w spodniach. Na mnie jeszcze nikt nigdy się nie skarżył -
uśmiechnął się Artur, patrząc na mnie wymownie. Nie zdążył powiedzieć nic
więcej, bo wściekły Sam skoczył na niego z rozpędu i powalił go na trawę.
Zaczęli się tarzać po ziemi okładając się pięściami. Już po chwili Futrzarski
miał rozbitą wargę, a Ostrowski podbite oko. Okrzyki i odgłosy walki wywabiły z
domu Sonię.
- Co tu się
do jasnej Anielki wyprawia w środku nocy?! Wiecie, która jest godzina? -
wrzasnęła na nich rozgniewana ciotka. - Sami jesteście chuliganami i jeszcze
sprowadzacie na złą drogę mojego aniołka? Wynoście się za nim poszczuję was
psami, łachudry. Zabraniam wam nawet zbliżać się do chłopca -objęła mnie
opiekuńczo pulchnym ramieniem i poprowadziła do domu.
- Nic ci się
nie stało kochanie? Nie powinieneś się z nimi zadawać. To zła krew. Sprowadzą
na ciebie same kłopoty.
- Ależ
ciociu nic mi się nie stało i tak naprawdę to wszystko moja wina. Namówiłem ich
do czegoś bardzo głupiego. Nie gniewaj się na nich, są łatwopalni, ale to
porządni ludzie.
- A skąd ty
ich tak dobrze znasz, co? - zapytała podejrzliwie Sonia.
- Uwierz mi,
nie chcesz wiedzieć!
- A zachowaj
sobie swoje tajemnice. Mam tylko nadzieję, że jak wplączesz się w coś naprawdę
niebezpiecznego, to mnie o tym powiadomisz. Wiesz, że zawsze ci pomogę. Jesteś
moją jedyną rodziną kochanie - pocałowała mnie w czoło, a mnie zrobiło się
strasznie wstyd. Może niepotrzebnie ją okłamywałem i wyobrażałem sobie na jej
temat nie wiadomo co.
- Wiesz
ciociu - zacząłem ostrożnie - narobiliśmy trochę szkód i pewna osoba kazała nam
to odpracować. Od jutra będziemy razem z Arturem i Samem sprzątać za karę w
takim jednym domu, więc już się nie martw. Co złego może się stać w czasie
ścierania kurzy?
- No nie
wiem, ale znając twoją zdolność do popadania w tarapaty, wszystko się może
zdarzyć. Postaraj się powstrzymać swoje wścibstwo, bo tutejsze rodziny mają
sporo tajemnic i nikt nie będzie zadowolony, jak zaczniesz wtykać nos w
nieswoje sprawy.
Kurczę, czyta mi się bardzo przyjemnie i jestem wręcz zafascynowana tym opowiadaniem. Ale ta spłata długu Luisa troszkę sprawiła, że uśmiech spełzł mi z ust. Mam nadzieję, że nie okaże się typowy wątek "pan i sługa". Poza tym, bardzo podoba mi się główny bohater i jego dwaj kumple :D Są genialni, zwłaszcza ich kłótnie i docinki Luisa xD
OdpowiedzUsuńNiestety czytam powolnym tempem, dlatego nie wiem kiedy pojawi się kolejny komentarz :P
Aha, t'Ry opublikowała kolejny rozdział Przegiętej Magii :P
Pozdro!
Mot
Bardzo fajne chłopaki wymiatają, czytałam to opowiadanie już kilka razy ale i tak za każdym razem dobrze się bawię.
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, te docinki są genialne naprawdę ciekawe jak by Sonia zareagowała komu to mają chałupę sprzątać... i to wyznanie Sama...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka