Pozostał mi
jeszcze tylko tydzień wakacji. Ciotka z początku była niezmiernie zdziwiona
kierunkiem studiów jaki wybrałem, ale kiedy wytłumaczyłem jej czego będę się
uczyć ustąpiła, a nawet wyraziła zainteresowanie moimi podręcznikami. Wiem, że
farmacja niektórym może wydawać się nudna, ale ja uwielbiałem chemię i chciałem
w przyszłości tworzyć nowe, oparte na naturalnych składnikach leki. Nauką się
nie przejmowałem, bo zawsze przychodziła mi z łatwością. Gorzej z rówieśnikami.
Przeważnie, w najlepszym wypadku, byłem z nimi w chłodnych stosunkach i
uznawano mnie za dziwaka. Ale zdarzało się też wielokrotnie, że byłem
prześladowany za swoją orientację i poglądy. Ludzie zwykle nie lubią tych,
którzy za bardzo się od nich różnią. Nie przeszkadzało im to jednak zbytnio,
kiedy odpisywali ode mnie na sprawdzianach. Chciałem, aby tym razem było
inaczej. Pragnąłem, żeby nowi koledzy mnie zaakceptowali. Łatwiej powiedzieć
niż zrobić. Nie orientowałem się też specjalnie w trendach mody. Postanowiłem
pójść na konsultacje do Samuela, który w sprawach wyglądu, z pewnością był
mistrzem. Ubrałem się w niesamowitym, jak na mnie, tempie i po dwudziestu
minutach stałem już pod bramką willi Ostrowskich, waląc w dzwonek z całych sił.
Otworzył mi Zoli z bardzo zadowoloną minką.
- Psysedłeś
się ze mą pobawić? Tata śpi i powierzał, że jak go obudzę to mnie zamknie w
lochach – wyrzucał z siebie wiadomości z szybkością karabinu maszynowego.
- Zaprowadź
mnie do sypialni Sama, najwyżej mnie też zamknie w lochach – uśmiechnąłem się
do wiercącego się dzieciaka.
- Mas wasną
sprawę, tak? Nie bój się, w piwnicy jest fajnie, są tam ogromne pająki. Często
bawię się z nimi w wyścigi. Pokasę ci, a tata długo się nie gniewa – stwierdził
poważnie malec.
- Nie lubię
robaków – otrząsnąłem się z obrzydzeniem – więc postaram się tak obudzić tatę,
aby się zbytnio nie zdenerwował.
- Idę z
tobą, muse się naucyć, jak to się robi. Jak go nie słucham, to się zawse
wścieka i daje mi kary – chłopiec podreptał przodem prowadząc mnie do domu.
Po cichutku,
na palcach weszliśmy do sypialni Samuela. Pokój był naprawdę imponujący.
Przypominał nieco zamkowe komnaty, jakie widziałem podczas zwiedzania Szkocji w
zeszłym roku. Ogromne łoże zajmowało oczywiście lwią część. Ciężkie bordowe
zasłony nie przepuszczały ani odrobiny światła. Widzieliśmy cokolwiek, tylko
dzięki tlącemu się jeszcze kominkowi. Podszedłem bliżej. W ciemnozielonej,
jedwabnej pościeli leżał Sam, ubrany w elegancką, popielatą piżamę. Długie,
czarne włosy tworzyły wokół jego głowy swoistą aureolę. Wyglądał tak niewinnie
i młodo. Delikatnie pogładziłem go po bladym policzku, nie chcąc zbyt
gwałtownie wyrywać go ze snu. Niestety jak zwykle się przeliczyłem. Mężczyzna
zareagował instynktownie. Nie całkiem jeszcze rozbudzony, złapał mnie w talii i
przekręcił, nakrywając swoim ciałem i kompletnie mnie unieruchamiając. Pisnąłem
zaskoczony i zacząłem się szarpać. Warknął groźnie, wysuwając ostre kły o kilka
centymetrów od mojej szyi.
- Co ty do
cholery robisz? – krzyknąłem wystraszony. Mój głos najwidoczniej przebił się do
jego świadomości, bo otworzył szare oczy, w których przebłyskiwały jednak
szkarłatne iskierki.
- Luis –
szepnął zaskoczony – co ty tutaj robisz o tej porze?
- Skąd
mogłem wiedzieć, że wysypiasz się do południa? Potrzebuję twojej rady, ale
skoro chcesz dalej spać, to już mnie nie ma – zrobiłem rozczarowaną minkę. –
Czy mógłbyś ze mnie zejść?
-
Przepraszam, już cię puszczam – Sam wstał nie odmawiając sobie jednak otarcia
się o mnie całym ciałem. – Co takie ważnego przywiodło cię do mnie?
- To może
wydać ci się niemądre, ale chciałbym jak najlepiej zaprezentować się w nowej szkole.
Ty jesteś najlepiej ubraną osobą jaką znam, więc pomyślałem, że mógłbyś mi
pomóc w skompletowaniu garderoby.
- Jednym
słowem mam z tobą pójść na zakupy? A co będę z tego miał?
- No wiesz,
myślałem, że jesteś moim przyjacielem, ale jak nie chcesz to poproszę Artura.
On na pewno mi nie odmówi – spojrzałem na
niego niewinnie spod rzęs. - Złapie się
na haczyk, czy nie?
- Ani się
waż, ten głupi kundel przerobiłby cię na członka miejscowej mafii. U niego
szczyt elegancji to kolczyk w nosie, nabijana ćwiekami kurtka i skórzane
spodnie. A ty chcesz chyba pozyskać ludzi, a nie ich odstraszyć. Zaczekaj na
mnie na chwilę, zaraz będę gotowy. Musimy jednak zabrać ze sobą małego, nie mam
go dzisiaj z kim zostawić.
I tak
zaczęła się nasza zakupowa pielgrzymka po Krakowie. Chodziliśmy od sklepu do
sklepu, od galerii do galerii, a stos ciuchów w samochodzie Sama rósł
zatrważająco. Gdybym wiedział co mnie czeka, nigdy bym się na to nie zgodził.
Ostrowski był niezmordowany i ogromnie wybredny w wyborze ubrań. Odwiedziliśmy
chyba wszystkie butiki w mieście. Musiałem przymierzyć całe tony łaszków, zanim
łaskawie zgodził się coś kupił. Kręcił nosem jak prawdziwy arystokrata, a
sprzedawczynie latały wokół nas jak na skrzydłach czując grubą kasę. Wieczorem
nawet Zoli, zazwyczaj pełen energii, był wykończony. W drodze powrotnej obaj
zasnęliśmy, przytulając się do siebie na tylnym siedzeniu samochodu. Obudził
nas dopiero Sam gwałtownie hamując. Nie chciał przejechać kota mojej ciotki,
pałętającego się przed naszym domem po ulicy. Jak zwykle nie zapiąłem pasów i
walnąłem głową w siedzenie naprzeciwko, nabijając sobie porządnego guza. Sonia
na dźwięk pisku hamulców wybiegła zaniepokojona do ogródka. Złapała za kark
nieposłusznego futrzaka i potrząsnęła nim w powietrzu.
- Ty głupi
kocie w końcu się doigrasz. Skończysz jako dywanik przed moim łóżkiem. A wy co,
obrabowaliście wszystkie okoliczne sklepy, czy coś? – krzyknęła w naszym
kierunku, na widok niezliczonej ilości pakunków, jakie zacząłem wyciągać z
bagażnika.
……………………………………………………………………………………
Spędzony z
Samem i Zoli wolny czas szybko minął. Wieczorem padłem na łóżko całkowicie bez
sił. Avgar łaskawie zgodził się na jeden dzień laby w tygodniu. Jutro zaczynała
się od nowa nasza harówka. Mimo, że od dwóch tygodni zasuwaliśmy jak mróweczki,
nie sprzątnęliśmy nawet połowy biblioteki. -Musimy
skończyć do soboty, bo od następnego poniedziałku zaczynają się zajęcia na
uczelni. Nasz ulubiony potwór jeszcze o tym nie wie i nie wiadomo jak
zareaguje, na wieść o tym, że jego niewolnik, zamiast pracować u niego, musi
się uczyć. Mam nadzieję, że nie każe mi rzucić studiów z powodu naszej umowy.
- Tak rozmyślając, wlokłem się wczesnym rankiem, za kłócącymi się jak zwykle mężczyznami.
Zupełnie nie zwracali na mnie uwagi obrzucając się coraz bardziej obrazowymi
wyzwiskami. O co im poszło? Artur się obraził, że nie wzięliśmy go wczoraj do
Krakowa. Nie znosił robić zakupów, ale najwidoczniej zazdrosny o nasze sam na
sam, urządził nam straszną awanturę. W nienajlepszych humorach dotarliśmy do
podziemnego zamku Avgara.
- Idź do
sypialni pana domu i przynieś z niej walające się wszędzie książki. Trzeba je
odłożyć na miejsce – wydał dyspozycje, obowiązkowy jak zwykle Sam.
- Nie boisz
się mnie puszczać do jego jaskini? – próbowałem zażartować chcąc rozbawić
zachmurzonego mężczyznę.
- Dobrze
wiesz, że o tej porze nigdy nie ma go w domu. Więc zajmij się czymś pożytecznym
– burknął na mnie. Spojrzałem na jego niezadowoloną minę i zdecydowałem, że
lepiej spełnię jego prośbę. - Ulotnię się
i zniknę im z pola rażenia, najwyżej się pobiją. - Pobiegłem we skazane mi
miejsce, znajdujące się obok wejścia do szklarni. Jakież było moje zaskoczenie,
kiedy wszedłem do pokoju i zastałem w nim, siedzącego na łóżku półnagiego
chłopaka wyglądającego jak typowy elf. No wiecie, oglądaliście „ Władcę
Pierścieni’’, chyba pamiętacie Legolasa - szpiczaste uszka, jasne włoski,
niebieskie oczka, smukłe zachwycające ciało. - Ale co ten drań robi w sypialni Avgara? - Przyjrzałem się bliżej i
odkryłem na jego skórze, ślady miłosnych ukąszeń. - A to paskudna gnida. - Tymczasem chłopak podniósł wzrok, spojrzał
na mnie z wyższością i zmarszczył nosek na widok mojego niechlujnego wyglądu.
-
Posprzątasz tutaj później, przygotuj dla mnie kąpiel mały – wstał i nawet nie
czekając na odpowiedź, udał się do łazienki. Zaczął myć twarz rozchlapując
specjalnie wodę po całym pomieszczeniu i robiąc przy tym mnóstwo bałaganu. - Złośliwy skunks wziął mnie za służącego i
robi sobie ze mnie jaja. Już ja mu pokażę, gdzie jego miejsce.
- Na pana
miejscu, mając tak delikatną skórę, nie mył bym się taką wodą prosto z kranu.
Może pan sobie zniszczyć cerę – odezwałem się służbiście. – A wie pan, że w
szklarni jest źródełko z kryształowo czystą wodą. Podobno ma odmładzające
właściwości. Pójdę już, nie będę panu przeszkadzać – uśmiechnąłem się, patrząc
mu niewinnie prosto w oczy. - A teraz się okaże na ile ten paniczyk
jest próżny. Mam nadzieję, że jest tak równie głupi jak ładny. - Ukłoniłem
się grzecznie, wziąłem piętrzące się na stole książki i wyszedłem z pokoju. Niesamowicie
zadowolony z siebie, ruszyłem do biblioteki. Tam zaszyłem się w ciemnym kącie i
zacząłem pracować, pogwizdując wesoło.
- O widzę,
że humorek ci wrócił. Co tak suszysz zęby? – zapytał zaciekawiony moim
zachowaniem Artur.
- Myślę, że
już wkrótce zobaczysz. Nic ci nie powiem. Wiesz, że Avgar sprowadził sobie
kochanka? Zastałem
przystojniaka w jego sypialni. Słodziutki jak cukiereczek – posłałem mu
złośliwy uśmieszek.
- Co
przeskrobałeś? – odezwał się zza moich pleców zaniepokojony Samuel.
- Nie
rozumiem o co wam chodzi, pracuję tu sobie grzecznie w kąciku, a wy snujecie
jakieś niemądre podejrzenia – zapytałem ze świętym oburzeniem w głosie, robiąc
szczenięce oczka. I pewnie byliby mi uwierzyli, gdyby nagle nie usłyszeli
mrożącego krew w żyłach wrzasku, dobiegającego z sypialni Avgara. Drzwi się otworzyły
i na korytarz wybiegł jasnowłosy elf. Kiedy mnie zobaczył rzucił się na mnie z
pazurami, sięgając po babsku do twarzy i piszcząc ile sił w płucach. Zaskoczeni
przyjaciele pośpieszyli mi się na ratunek, z trudem odciągając ode mnie
wściekłego chłopaka.
- Co się
tutaj do cholery wyprawia? – rozległ się niski głos Avgara. - O mój boże, ale ten facet ma wyczucie
chwili. Musiał przyjść właśnie teraz. Ten chudy wymoczek na pewno na mnie
naskarży – myślałem przestraszony, cofając się przezornie do tyłu, szukając
oczami drogi ucieczki.
- Zobacz co
mi zrobił ten idiota – zajęczał elf – jak możesz zatrudniać w domu takich
bałwanów. Spójrz na moją twarz – odgarnął długie włosy i naszym oczom ukazała
się upiornie czerwona, pokryta wielkimi filetowymi krostami twarz chłopaka.
Jego niebieskie oczy wyglądały strasznie komicznie, na tle purpurowej buzi.
Pierwszy nie wytrzymał Artur i parsknął gromkim śmiechem, zaraz potem w jego
ślady poszedł Sam. Natomiast Avgar wbił we mnie bardzo wymowne, oskarżycielskie
spojrzenie. Zaczął podchodzić do mnie powoli ze srogą miną błyskając gniewnie
szkarłatnymi ślepiami. Zanim zdążył coś powiedzieć, rzuciłem się
niespodziewanie do przodu, przepełzłem między jego nogami i pobiegłem w
kierunku szklarni. Wpadłem z impetem do środka i niewiele myśląc, wlazłem pod
dużą kamienną szafę na narzędzia ogrodnicze. Złapałem za nogę ogromnego mebla. -
No, teraz nikt mnie stąd nie wyciągnie.
Demon czy wilkołak, żaden się tu nie zmieści – pomyślałem zadowolony z
obranej strategii.
HA ha ha już sobie wyobraziłam jak to ta ,,dobra'' rada podziałała na chłopaka. Masakra jakaś. Notka cudna a chłopak jak zwykle pomysłowy, na jego miejscu zrobiłabym też coś takiego. Weny :)
OdpowiedzUsuńcoraz lepiej piszesz czy mi się wydaje? :^^
OdpowiedzUsuńLuis sure is mischevous :x3
chociaż bardziej bym się cieszyła gdyby Avgar nie był takim dominantem-ponad-wszystko, pokazał swoją cute side czasami i postarał się trochę o Luisa. nnno żeby wyszło w którymś momencie że jemu też zależy, tylko starał się to ukryć, bla bla bla...
{mówię tak bo lubię reverse.}
ewentualnie wspomniany motyw mógłby się sprawdzić w scenariuszu romansu Samuela i Artura--[to moje ulubione imię męskie tak w ogóle <== that's because of a longtime crush], wieeem że on jeszcze jest w sumie nieistniejący, może nie masz go nawet w planach, a Sam ma dziecko, ale to nizzz. Chzę go.
i jeden z Zoli w rol głównej, "dziesięć lat później!! HAHA!! *D *D *just came up with this surely-a-genius idea*
z technicznych rzeczy - nie wiem czy nie wygodniej by niektórym było jeśli umożliwiłabyś anonimowe dodawanie komentarzy... tzn mi się zwykle nie chce przelogowywać :XD
mhm Elf? ciekawe jak wygląda ^^ mhrr,, ciekawe co mu zrobi Avgar jak go złapie hihi>_< A te zakupy z Sam'em i zazdrosny Artur haha xD Ja chcę więcej ^^
OdpowiedzUsuńZapraszam wieczorem do siebie,, Twoja Maru <3
Super rozdział. Luis sobie nagrabił jak nie wiem co. Podróbce Legolasa się należało, w końcu słodziaka mi obraził. Ale mały ma szczęście do wpadania w tarapaty a Avgar do pojawiania się w najmniej odpowiednich na to momentach. Ale Luis bardzo mądrze zrobił mówiąc, że elfik sobie cerę popsuje zwykłą wodą, to się podobno nazywa siła sugestii, czy jakoś tak. Pozdrawiam cię, życzę zdrówka, dużo czasu na pisanie oraz weny giganta. :*
OdpowiedzUsuńWitaj powoli nadrabiam zaległości, przez kilka dni nie miałam dostępu do netu. Czyli Luis będzie z Avgarem? Cóż to ty jesteś autorką, ja chyba wolałabym Sama- oni tak fajnie się uzupełniają. Ok, poczekam kilka odcinków może twoja koncepcja mnie przekona i będę zachwycona tą parą. Życzę weny i czasu IVE
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam yaoi w którym w normalnym świecie pomieszane by było tyle fantastycznych postaci, zazwyczaj jak już fantastyka to przesadzona a przynajmniej na taką trafiałam;D Ale ten blog mnie przekonał, jest napisany stylem który lubię najbardziej... z pewną dozą humoru i oczywiście najważniejsze że wszystko jest tak napisane aby stanowiło porządek co rzadko się udaje jeśli chodzi o opowieści tego typu. Wiem bo czytałam tego sporo i nikt nie napisał tego tak dobrze jak ty to zrobiłaś ;D Nie żebym za bardzo przechwalała ale naprawdę spodobała mi się ta historia , mam nadzieje że w najbliższych czasie wstawisz jakiś rozdzialik.... Z przyjemnością przeczytam....
OdpowiedzUsuńJuż jestem ciekawa co się stanie jak Avgar znajdzie Luisa no i oczywiście, czy coś przypadkiem nie zaiskrzy między Samuelem i Arthurem ? Myśle ze nie pogniewasz się jeśli dodam cię do ulubionych na blogu nie ? ;p
www.elizabeth-opowiadania-yaoi.bloog.pl
A tak na marginesie, wielkie dzięki za komentarz :D
Ja się pytam, dlaczego poprzedni rozdział skończył się w tak okrutny sposób? A w tym "rozmowa" nie była kontynuowana? WHY!?
OdpowiedzUsuńLiczę tu na coś... więcej, a tu nic? To tak jakby ktoś zaciągnął kurtynę w prawie że kulminacyjnym momencie! Zrobią, czy nie zrobią? I gdy kurtyna zostaje odsłonięta, na scenie brak drugiego aktora! Foch! Foch z przytupem, obrotem i piosenką "lalala"!
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Sam chętnie chyba by chciał takie pobudki mieć, och czyżby Artur był zazdrosny... o to ich sam na sam... i elfowi sie należało...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka