Od
poniedziałku przystąpiłem do realizacji mojego planu. Wystroiłem się w seksowne
ciuszki i ruszyłem na podbój Uczelni. Usiadłem sobie na ławeczce przed
budynkiem szkoły. Na tym placyku zbierali się w czasie przerw wszyscy studenci.
Rozglądając się bacznie dookoła robiłem przegląd tzw. towaru. Zauważyłem kilku
naprawdę atrakcyjnych chłopaków. Ozdobiłem więc buźkę szerokim uśmiechem i
zagadnąłem pierwszego z brzegu przystojniaka. Dalej to już sprawy toczyły się prawie same. Nie
spodziewałem się, że tak łatwo mi pójdzie. Wpadali w moje sidła jeden po
drugim. Każdego z nich zapraszałem do domu. Oprowadzałem ich po okolicy zgłaszcza
w pobliżu polanki. Paliliśmy ogniska, wygłupialiśmy się nad jeziorem,
zbieraliśmy grzybki - jednym słowem sielanka. Niestety Avgar zupełnie nie
reagował na moją prowokację. Spotykałem go całkiem często. Kłaniał się mi z
wielce uprzejmą miną i odchodził w swoja stronę. Po kilku tygodniach takiej mordęgi
miałem już dość. Moja metoda zupełnie się nie sprawdzała. W dodatku znowu
zacząłem widywać tą okropną podróbkę Legolasa, jak kręci się w pobliżu domu
Avara. Liczne świeże malinki na jego szyi wymownie świadczyły o tym co robią w
wolnym czasie. Kiedy zobaczyłem jak ten paskud idzie przez las wesoło
pogwizdując zagotowała się we mnie krew. Już miałem złapać go za chudą szyje i
wrzucić do pobliskiego jeziorka, gdy przypomniałem sobie o swoim planie. Całe
dotychczasowe poświęcenie wzięłoby w łeb. Wróciłem więc pośpiesznie do domu
zgrzytając z zazdrości zębami i wsadziłem głowę pod kran. Zimna woda uspokoiła
moje nerwy i doskonale wpłynęła na pracę mózgu. Dlaczego wcześniej o tym nie
pomyślałem? Powinienem udać się po radę do Sama i Artura, ci dwaj doświadczeni
podrywacze na pewno mi pomogą. Musiałem w swoich zamierzeniach popełnić jakiś
błąd. Wysuszyłem włosy i zadzwoniłem do domu Ostrowskiego. Odebrał oczywiście mały
Zoli.
- Ceś tu
Zoli. Taty nie ma w domu - usłyszałem cieniutki głosik.
- Kiedy
wróci? – zapytałem.
- Chyba
nieprędko. Słysałem jak Artur mówi, że idą się bzykać i zajmie im to dużo casu
– odpowiedział poważnie chłopczyk.
- Hmm..? Co
takiego? – aż się zapowietrzyłem.
- No widzis,
ty tes pewnie nie wies co to bzykanie. Jak zapytałem taty, to popluł się herbatą
i wysłał mnie do pokoju – odparł nieco zasmucony – Myślis, że będą bawić się z pscółkami?
- Pewnie
ttak … - wyjąkałem krztusząc się ze śmiechu.
- Jak ich
zobacys powiedz, że się na nich gniewam. Pewnie tam liżą słodki miodek, wiesz,
tak jak Kubuś Puchatek, a ja tu się nudzę – chlipnął malec.
-Nie
przejmuj się. Od tego cukru zepsują im się zęby – odparłem, pocieszając go nieumiejętnie,
cały czerwony na twarzy. Oczywiście moja przewrotna wyobraźnia natychmiast
podsunęła mi zboczony obrazek, co oni tam sobie mogą razem lizać. Zrobiło mi
się nagle strasznie gorąco.
- Cześć
mały, pójdę tam i powiem im , że się na nich obraziłeś – odłożyłem słuchawkę i
rozpiąłem sobie dwa guziki w koszuli. Zapowiada się parna noc. Hm. Chyba nic
się nie stanie, jak im trochę poprzeszkadzam? Złapałem sweter, w końcu była już
jesień. Raźnym krokiem pomaszerowałem do willi Artura. Dom był jasno
oświetlony. W kuchni zobaczyłem przez firankę sylwetkę Samuela pochylonego nad
blatem stołu i krojącego coś z zapałem. Odetchnąłem z ulgą. Żadnych
nieprzyzwoitych akcji. Zatrzymałem się jeszcze w ogródku podziwiając piękne
herbaciane róże. Zamarudziłem trochę wąchając ich aksamitne płatki. Po
kilkunastu minutach zapukałem do domu, ale nikt mi nie odpowiedział. Wszedłem
śmiało do środka i pchnąłem drzwi do kuchni z której dochodziły mnie smakowite
zapachy. I tu spotkała mnie niespodzianka. Gdybym wykazał się kulturą i
grzecznie zaczekał, aż gospodarz mi otworzy, to nie stałbym teraz jak
zaczarowany z głupią miną. Dosłownie mnie zamurowało. Nie mogłem poruszyć
ręką ani nogą. Zamiast się wycofać utkwiłem w progu i gapiłem się bezwstydnie
na rozgrywającą się przede mną scenkę. Sam stał nisko pochylony nad stołem z
wypiętym tyłeczkiem w opiętych, spranych jeansach. Artur podszedł do niego po
cichu z tyłu i zacisnął ręce na zgrabnych pośladkach.
- Co robisz?
Zabieraj łapska z mojego tyłka! Nie widzisz że mam w ręku nóż? – prychną na niego Sam.
- Nie musisz
nic robić skarbie. Sam się wszystkim zajmę – jedna z dłoni mężczyzny sprawnie
odpięła spodnie chłopaka i wpełzła środka pociągając je jednocześnie w dół
razem z bielizną. – Masz najpiękniejszą pupę na świcie – westchnął pożądliwie.
Jedną dłonią złapał nadąsanego Sama w pasie, a drugą delikatnie zaczął gładzić
okolice między pośladkami. – Co powiesz na szybki numerek przed kolacją? –
włożył jeden palec najpierw do stojącego na blacie masła, a potem wepchnął go
powoli w zaciśniętą dziurkę.
- Aaaaa…
Jesteś nienasycony. Hmm… Przed chwilą to robiliśmy – z niejakim trudem odpowiedział Sam.
– Nie będę mógł jutro chodzić, idioto.
- To cię
będę nosił – Artur dołożył drugi palec gładząc i rozpychając gładkie mięsnie.
- Czy to nie
ty wczoraj powiedziałeś, że jestem okropnie ciężki? – zapytał ironicznie chłopak głośno oddychając.
- To nie to
samo – mężczyzna wyciągnął rękę, by zastąpić ją czymś znacznie większym. Pchnął
mocno rzucając partnera na stół.
- Oooch..-
wyjęczał chłopak i mocniej rozsunął uda.
- Dobrze ci
– zapytał Artur gryząc go w zaróżowione ucho i przyśpieszając rytm.
- Czy ty
musisz tyle mówić? Lepiej przyłóż się do pracy. Aach.. – wyjęczał kręcąc
zachęcająco tyłeczkiem. Dębowy stół zaczął przeraźliwie skrzypieć od mocnych
uderzeń. – Uważaj, rozwalimy ten mebel – krzyknął Sam sięgając do swojego
penisa i masując go sprawnymi ruchami.
- Coś ty! To
porządna austriacka robota. Ma chyba ze dwieście lat. Mhm… Jesteś taki gorący
skarbie. Uwielbiam te twoje namiętne
okrzyki – W tym momencie Sam obejrzał się na partnera i niestety zauważył mnie,
jak stoję cały czerwony, z szeroko otwartymi ze zdumienia ustami. Zarumienił
się po same uszy, jęknął i wypuścił silny strumień spermy wprost do garnka z
przygotowanym wcześniej gulaszem. Artur z dzikim okrzykiem poszedł w jego
ślady. Widziałem, jak biała substancja spływa wolno wzdłuż drżących ud Samuela i skapuje na podłogę. Kochanek opadł na jego plecy przytulając się do niego. Tego już było za wiele
dla wiekowego stołu. Z głośnym trzaskiem drewniane nogi ugięły się pod nim i obaj
mężczyźni runęli na podłogę jeden na drugiego. Teraz z kolei miałem okazję podziwiać mocno
umięśnione, nagie pośladki Artura. To był całkiem podniecający widok.
- Chyba
doprawiłeś kolację kochanie – odezwał się pierwszy Futrzarski, całując postękującego
kochanka w kark. – Nic ci się nie stało?
- Złaź ze
mnie cholerny palancie! Luis zamknij oczy i przestań się ślinić, ty mały
zboczeńcu – wrzasnął.
- Mam na
imię Artur. Już zapomniałeś? – odparł nieco zdumiony i urażony mężczyzna.
- Nie do
ciebie mówię, tylko do tego podglądacza – wysapał Sam zrzucając z siebie kochanka.
- Coś ty?! –
Futrzarski usiadł gwałtownie pacnowszy gołym tyłkiem o podłogę. Na mój widok
wybuchnął gromkim śmiechem podciągając jednocześnie spodnie.
- Z czym przychodzisz
skrzaciku? Wiesz, na kolację nie możemy cię już zaprosić, chyba, że lubisz
egzotyczne przyprawy - chichotał dalej
niepoprawny Artur. - Odezwijże się wreszcie.
Czyżby widok pupy Sama spowodował u ciebie taki szok?
- Twoją też
widziałem – wyrwało się nagle z mojego zaciśniętego gardła. Obaj mężczyźni zgodnie
rzucili się do przodu przewracając mnie na podłogę i niemiłosiernie łaskocząc.
Przez kilka minut tarzaliśmy się po dywanie jak banda rozwydrzonych dzieciaków.
Piszczałem z całych sił usiłując się wyrwać tym łajdakom. Puścili mnie dopiero
wtedy, kiedy spocony jak ruda mysz z trudem łapałem oddech. Usadzili mnie na
kanapie w salonie i włożyli do ręki schłodzone piwko.
- No to
gadaj z czym tu przyszedłeś – odezwał się Futrzarski, obejmując swojego nadal
prychającego ze złości chłopaka i przytulając go do swego boku.
- Ja przepraszam,
że się tak zagapiłem, ale zwyczajnie mnie zamurowało – odezwałem się mocno
zawstydzony swoim zachowaniem. – Mam kłopot z Avgarem i myślę, że możecie mi
pomóc. Zacząłem im opowiadać o swoim planie i zachowaniu demona. Słuchali w
skupieniu z dezaprobatą kręcąc głowami.
- Źle się do
tego zabrałeś Luis. Tu chodzi o jakość, a nie o ilość. O co byłbyś bardziej
zazdrosny? O przelotnych znajomych, czy o faceta do którego twój ukochany
wykazuje wyraźną skłonność? – zapytał mnie zamyślony Sam. – Avgar doskonale
wie, że ci twoi koledzy nie stanowią dla niego żadnego zagrożenia. Sprowadził tu tego elfa, bo
zdaje sobie sprawę, że jesteś o niego zazdrosny.
- Ale skąd
ja wezmę kogoś takiego? – westchnąłem bezradnie. - Wy odpadacie, o waszych sypialnianych wyczynach
mówi całe miasteczko. Nikt by nie uwierzył w nasz romans.
- Naprawdę?
A to plotkarze. Siedzą nam pod łóżkiem czy co? Mam dla ciebie propozycję - odezwał
się niespodziewanie Futrzarski. – Miesiąc temu wynająłem mój domek letniskowy takiemu jednemu pisarzowi. Podobno dość znanemu. Facet jest też świetnym malarzem i co
ważniejsze niezły z niego przystojniak. Zapytam go w twoim imieniu czy nie
udzieliłby ci lekcji rysunku. Jest bardzo atrakcyjny i inteligentny. Straszy
od ciebie z dziesięć lat. Na pierwszego kochanka to idealny materiał. Wystarczy,
że zrobicie sobie zajęcia w plenerze i trochę z nim poflirtujesz. I co ty na
to?
- Myślisz,
że się zgodzi?
- To miły gość i pewnie trochę się tu nudzi. Zbiera materiały do swojej nowej powieści.
Wyjaśnię mu o co chodzi – odparł Artur, który zapalił się do tego projektu.
- Dokładnie
mu się przyjrzałeś, ty paskudny podrywaczu – Sam złapał go za ucho i mocno
pociągnął.
- Kochanie
nie szalej, wiesz, że ja patrzę tylko na ciebie – usiłował podlizać się
Futrzarski.
…………………………………………………………………………………
W ten sposób wylądowałem nad jeziorkiem ze szkicownikiem w ręku. W plecaku miałem jeszcze
kocyk, butelkę czerwonego wina, kubeczki i paczkę dobrze zaostrzonych ołówków. Mój
towarzysz dźwigał sztalugi i farby. Niespodziewanie dla siebie szybko ogromnie
polubiłem Daniela. Od kilku dni włóczyliśmy się po okolicy prowadząc długie
rozmowy, rysując i śmiejąc się z byle czego. Świetnie się bawiliśmy w swoim
towarzystwie. Czułem, że gdybym nie poznał Avgara z pewnością mógłbym się w nim
zakochać. Kiedy zaciekawiony spytałem, dlaczego zaszył się na tym odludziu opowiedział
mi bardzo smutną historię. Rok temu jego wieloletni partner życiowy zginął w
strasznym wypadku. Od tej pory nie mógł sobie znaleźć miejsca. Wszystko w
mieszkaniu przypominało mu o utraconym kochanku. Postanowił więc wyjechać, aby
odzyskać spokój ducha. W ten sposób trafił tutaj. Pisze powieści fantasy, a w internecie
przeczytał o wielu interesujących legendach związanych z Krasną Górą.
Rozłożyłem kocyk na niewielkim wzgórzu z którego mieliśmy wspaniały widok na jeziorko.
Wyciągnąłem szkicownik, ustawiłem podpórkę i zacząłem rysować. Daniel zrobił to samo, uśmiechając się do mnie promiennie. Kiepsko mi szło. Przedstawiane przeze mnie drzewo
było jakieś pokręcone. Mężczyzna podszedł do mnie z tyłu i ujął delikatnie moją
rękę w nadgarstku. Poczułem jego gorący oddech na karku i mimowolnie zadrżałem.
- Co tobą Luis?
Jesteś jakiś strasznie spięty – poprowadził łagodnie moją dłoń kreśląc
poprawne linie.
- Chyba mam
po prostu zły dzień. Nic mi nie wychodzi i tak jakoś mi smutno.
Dziewczyny poszły do kina, a Sam z Arturem zamknęli się w garażu. Podobno naprawiają
motor. Chyba już ze sześć godzin tam siedzą - odparłem naburmuszony.
-Daj spokój.
Miłość ma swoje prawa – roześmiał się mężczyzna. Przesunąłem się do tyłu i
oparłem plecami o jego muskularny tors. Zamknąłem oczy. Byłem w dołku. Tak
bardzo pragnąłem ciepła ukochanej osoby.
-
Przepraszam, że tak cię wykorzystuję. Chyba po prostu potrzebuję odrobiny
czułości – odparłem nieco zmieszany.
- Nic nie
szkodzi malutki – Daniel objął mnie w pasie i przytulił do siebie.
Niespodziewanie poczułem się niesfojo. Wiecie jak to jest, gdy nagle dostaniecie
dreszczy bez powodu. Niektórzy mówią wtedy, że przeleciał ich duch. Jakby coś niewidzialnego nagle
zaczęło nam zagrażać. Otworzyłem oczy i zobaczyłem nieopodal stojącego Avgara.
Wpatrywał się w nas z niezmiernie groźnym wyrazem twarzy. Jego szkarłatne oczy
dosłownie płonęły, a dzika twarz wykrzywiona była w złowrogim grymasie.
Widziałem jak jego kły zaczynają się wydłużać a z dłoni wyrastają ostre szpony.
Rozpostarł czarne skrzydła z wyraźnym zamiarem ataku.
Ja pierniczę, mam nadzieje, że Avgar im nic nie zrobi.Ciekawe jak Luis tym razem uniknie kary, jaką było prowokowanie demona z lasów. Cudna notka, czekam na nową notkę. Weny życzę.
OdpowiedzUsuńnotka była świetna czytalam ja pare razy mam nadzieje ze za nie dlugo bedzie nastepna
OdpowiedzUsuńuuuu, o kurcze. Ale się podziało! TO się musiało tak w końcu skończyć. Teraz powinien go porwać i nie zważając na rodzine i tak uczynić swoim partnerem xD. Wspaniała notka, czekam na dalsze jej części! Dodaj następną część szybko... :-)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny!
Hej! Bardzo dziękuję za pozytywny komentarz z Twojej strony. Twoje sugestie są dla mnie bardzo cenne, gdyż dopiero zaczynam przygodę z pisaniem. Dużo brakuje mi do Ciebie, wspaniale piszesz. Pozdrawiam i życzę weny:)
OdpowiedzUsuńJak Ci obiecałam przeczytałam wszystkie notki na spokojnie i mam ci do powiedzenia tylko tyle : KOCHAM TO OPOWIADANIE. jest całkiem inne niź Twoje poprzednie i to też jest jego zaletą. Pisz szybko dalej bo nie mogę się doczekać reszty. Dużo weny:) i zapraszam http://opyaoi.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńhej możesz mnie informować o nowych notkach na numer gg 43419834
OdpowiedzUsuńJussly
To znów ja. Właśnie skończyłam czytać wszystkie twoje notki. To jest ZARĄBISTE!!! Masz taki talent!!! Kurdę, ale Ci zazdroszczę:) Nie brakuje Ci talentu, ani fantazji!!! Nie mogę się doczekać nowej notki. Mam nadzieję, że w końcu dojdzie do czegoś konkretnego między Luisem i Avgarem:)
OdpowiedzUsuńO boże, i co teraz! Przecież on go może naet zabić! Mam nadzieję, że Luis zaraz wszystkiemu jakoś zaradzi i nie będzie rozlewu krwii... Proszę, dodaj następny rozdzialik szybko! Weny :-)
OdpowiedzUsuńKisielek
Uaaa O_O wściekły i zazdrosny Avgar, to będzie ostro hihi,
OdpowiedzUsuńJak mogłaś przerwać w takim momencie xD haha
Pisz szybciutko ;3
Twoja Maru<3
cudownie, że mu się udało wzbudzić zazdrość:))) hi hi hi:) wspaniale opisałaś tą scenę, ciekawe czy będą już razem i czy to już Luis straci swoją cnotę:)
OdpowiedzUsuńNana
Ot i obudził się zazdrośnik w Avgarze.
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńcudnie, haha Samuel i Artur mmmm skrzacika zamorowało na ich widok, Avgar no to co teraz zrobi? widać że to co zobaczył to bardzo go zdenerwowało...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka