Obudziłem
się w niewielkiej kamiennej celi na jakimś starym tapczanie, którego wyleżane
sprężyny uwierały mnie mocno w posiniaczony bok. Oświetlona była niewielką,
słabą żarówką, tylko tyle by rozjaśnić mrok. Usiadłem zbyt szybko i zakręciło
mi się w głowie. W ustach miałem dziwny posmak. Nadal miałem nieprzyjemne
dreszcze.Spojrzałem w górę i zobaczyłem małe okienko, niestety
zakratowane. Chwiejnym krokiem podszedłem do drzwi i szarpnąłem nimi silnie.
Jak się domyślacie były zamknięte na solidny zamek. ,,Co ja tutaj robię i kto mnie porwał? Z całą pewnością nie znałem
mężczyzn którzy mnie tu przywieźli. Może lepiej położę się z powrotem. Jak będą
myśleli, że śpię, to pewnie z czymś się zdradzą.” Wkrótce usłyszałem ciężkie
kroki. Ktoś podszedł do drzwi i przez klapkę w nich wsunął do środka tacę z
posiłkiem.
- Mały
śpisz? Kolacyjka! – zawołał ochryple.
- Nie
widzisz, że się jeszcze nie obudził? – usłyszałem drugi głos.
-Jest
śliczny. Mistrz był szczęśliwy. Ciekawe co chce z nim zrobić?
- O tak i
obiecał nam niespodziankę. Aleś ty głupi. Nie wiesz, że chcą go złożyć jako
ofiarę demonowi z lasu? Do tej pory nie chciał z nami rozmawiać, ale teraz na
pewno przyjdzie. Wreszcie skontaktujemy się z kimś ważnym z tamtej strony – a więc te bałwany, bawiące się w satanistów
chcą mnie podarować Avgarowi. Z przyjemnością będę robił za prezent.
-
Faktycznie, jak mistrz zobaczył go na tej polance, o niczym innym nie mówił.
Malec musi być bardzo sprytny, jeśli udało mu się uciec temu stworzeniu
ciemności. Trzeba na niego uważać. Myślę, że szatan będzie zadowolony jak
oddamy mu zbiega.
- A możemy
go trochę naruszyć? Jest taki słodziutki. Mam na niego ogromną ochotę – kiedy
to usłyszałem przeraziłem się nie na żarty.
- Lepiej
trzymaj ręce przy sobie. Ofiara ma być nietykana. Mógłbyś rozgniewać demona.
Mistrz obdarłby cię wtedy ze skóry – nie macie pojęcia z jaką ulgą odetchnąłem
na te słowa. Głosy zaczęły się oddalać, aż wreszcie umilkły. Tymczasem ja
ułożyłem się wygodnie na łóżku i zacząłem układać w głowie niecny plan. To
będzie moja oskarowa rola. Postanowiłem, że będę najlepszą ofiarą jaką w życiu
widzieli. A z Avgarem też sobie poradzę. Sonia podsunęła mi niezły pomysł.
Skoro tak bardzo go teraz nie lubię, udam chłodnego i niedostępnego. To
będzie dosyć trudne zważywszy na to, jak na jego widok bije mi serce. Muszę też
znaleźć sobie jakiegoś przystojnego chłopaka, a najlepiej kilku. Odrobina
malutkich flirtów powinna odpowiednio rozgrzać tego uparciucha. Jak się do tego
dobrze przygotuję, to uda mi się dokonać czegoś naprawdę wielkiego. A nagroda
powinna być naprawdę słodka. Kompletnie się rozmarzyłam, myśląc o delikatnych
pocałunkach mężczyzny i jego silnych ramionach. To jak bardzo mnie skrzywdził,
całkowicie wyleciało mi z głowy. Zdziwieni? No przecież mnie znacie. Moje
emocje zmieniają się z minuty na minutę. Jestem też niepoprawnym optymistą. Ułożyłem się wygodnie i zasnąłem ponownie z wielkim bananem na twarzy.
…………………………………………………………………………………
Nie wiem jak
długo spałem, ale zostałem brutalnie obudzony silnym szarpnięciem za ramię.
Skuliłem się cały i zaszlochałem teatralnie, wczuwając się w rolę przyszłej
ofiary. Spod rzęs przyglądałem się zaciekawiony reakcji, stojących obok łóżka
dwóch poznanych wcześniej mężczyzn.
- Nie bądź
taki chamski. To jeszcze dzieciak. Nie widzisz jak się boi – usłyszałem z
zadowoleniem, którego jednak nie pokazałem mimiką twarzy. Starałem się wyglądać
na jak najbardziej załamanego i wystraszonego. Założyli mi przepaskę na twarz
tak, że nic nie widziałem. Ponownie wrzucono mnie do samochodu i powieziono w
nieznanym kierunku. Piszczałem i szamotałem się prze całą drogę aż zmęczeni
użeraniem się ze mną mężczyźni zlitowali się i odsłonili mi oczy. Auto
zatrzymało się w lesie na jakiejś bocznej drodze. Było całkiem ciemno. Najwidoczniej
zapadła już noc. Poprowadzili mnie polną ścieżką w głąb boru. Po kilkunastu
minutach dotarliśmy do znajomej polanki. W kamiennym kręgu, wokół wyrzeźbionego
z odłamka skały ołtarza zgromadził się chyba cały krąg satanistów. Wszyscy z
zasłoniętymi twarzami, z założonymi na głowy kapturami i w długich do ziemi,
czarnych pelerynach spod których wystawały tylko nagie stopy. Ciekawe co mają
pod spodem. Najprawdopodobniej nic, sądząc po naszym ostatnim spotkaniu. Na mój
widok spośród nich wystąpił znany mi już wysoki mężczyzna w złotej masce. To
pewnie ten ich mistrz. Wyciągnął do mnie rękę.
- Chodź
dziecko, nie bój się. Dostąpisz dzisiaj wielkiego zaszczytu. Sam pan ciemności
przybędzie na nasze spotkanie – odezwał się, wpatrując się we mnie pożądliwie
swoimi zimnymi, niebieskimi oczami. Osobiście związał mi dłonie i kostki nóg
złotym sznurem, abym nie mógł uciec. Pchnął mnie na ołtarz tak, że upadłem na
plecy. Ułożono mnie jak zwierzę ofiarne i przymocowano do niego łańcuchami. Wytrzeszczyłem
oczy starając się wyglądać na jak najbardziej spanikowanego. Szczerze mówiąc
trochę się bałem. Jak Avgar nie przyjdzie na to spotkanie to będzie po mnie.
Przeleci mnie cały krąg napalonych satanistów i nic już nie pozostanie z mojego
biednego tyłka. Zacząłem lekko drżeć ze strachu. Tymczasem mistrz zaczął
odprawiać jakieś dziwne modły w nieznanym mi języku. Okadzał mnie przy tym
jakimś wonnym dymem od którego zaczęło kręcić mi się w głowie. Przymknąłem
oczy. Z oddali dobiegała mnie złowroga muzyka i bicie bębnów.
-Przyjdź
proszę, bo tym razem naprawdę będzie ze mną źle – wołałem Avgara bezgłośnie z
głębi duszy. Nagle usłyszałem cichy szept podnieconych satanistów i zapadła
cisza. W tle słychać było tylko jakąś pogańską melodię puszczaną prawdopodobnie
z odbiornika. Powoli rozwarłem powieki, uniosłem nieco głowę i wydałem z siebie
przeraźliwy wrzask przerażenia.
- Nieeeeeee….!!!
– sam siebie podziwiałem jak dobrze mi wyszedł. Przede mną stał Avgar, ale
nieco się różnił od tego, którego zwykle widywałem. Wyglądał naprawdę
imponująco. Cały odziany w czerń. W długiej do kolan, dopasowanej tunice,
przewiązanej srebrnym pasem haftowanej jedwabną nicią w jakieś runiczne wzory. Skórzane
spodnie i buty z cholewami ściśle przylegały do jego umięśnionych nóg.
Rozpostarł ogromne, pokryte jedwabistą sierścią błoniaste skrzydła i ryknął
nieludzkim głosem.
- Jak
śmiecie mnie wzywać niewolnicy?! – zwrócił się do zebranych z wściekłym
grymasem na twarzy.
- Zzłapaliśmy
ttwojego zzzbiega wwielmożny ppanie – wyjąkał niepewnie wielki mistrz, rzucając
się na kolana przed demonem.
- To nie
zbieg tylko mój zaufany sługa idioci! – krzyknął na nich ponownie rozgniewany
mężczyzna. – Natychmiast go uwolnijcie – dwaj sataniści szybko podbiegli i
uwolnili mnie z więzów. – Chyba nie myślicie, że coś takiego ujdzie wam płazem.
Ciężko odpracujecie swoją pomyłkę – przerażeni zebrani zaczęli w popłochu
wycofywać się do tyłu, ale zatrzymała ich jakaś niewidzialna bariera. –
Chcieliście uciec? Niedobrze! Za to czeka was podwójna kara – Avgar pstryknął
uzbrojoną w długie szpony dłonią i pojawił się wirujący portal. – Właźcie albo
sam was wepchnę – sataniści powoli ze spuszczonymi głowami weszli w migocący
krąg. Wkrótce cała polanka opustoszała. Zostaliśmy sami. Miałem ochotę rzucić
mu się na szyję i podziękować za pomoc. W porę się jednak opamiętałem.
Spojrzałem na niego chłodno, poprawiłem zmiętą koszulę i wycedziłem wyniośle.
- Dziękuję
za pomoc – usiadłem na ołtarzu, bo jeszcze bardzo mi się trzęsły nogi.
Schowałem między kolanami drżące dłonie. Mężczyzna podszedł do mnie i chciał
chyba poczochrać mnie po głowie czułym gestem. Uchyliłem się jednak zwinnie i
obrzuciłem zimnym, pogardliwym wzrokiem. Popatrzył na mnie zaskoczony i
urażony, ale nie spróbował powtórnie mnie dotknąć.
- Znowu
musiałem wyciągać cię z tarapatów. Kiedyś będziesz musiał za wszystko zapłacić –
podjął żartobliwie Avgar zerkając na mnie z ukosa.
- Podlicz tylko
ile i przyślij mi rachunek. Zawsze spłacam swoje długi – rzuciłem dumnie i nie
patrząc na niego ruszyłem ścieżką do domu. Bałem się, że w końcu czymś się
zdradzę. Cała moja dusza i ciało wyrywały się do tego mrocznego mężczyzny ze
wszystkich sił. Te wielkie skrzydła zafascynowały mnie. Miałem ochotę dotknąć lśniącego,
czarnego futerka. Myślicie, że jestem nienormalny. Wiem. Ale każdy ma jakiś
fetysz. One dosłownie przyciągały mnie z magnetyczną siłą. Przyśpieszyłem kroku
i zacisnąłem zęby. Nie mogę się teraz oddać, bo wszystko zepsuję. Byłem
ogromnie zdeterminowany doprowadzić swój plan do końca. Słyszałem jak podąża za
mną. W milczeniu doszliśmy do bramki przed moim domem. Zmobilizowałem ostatnie
siły i odwróciłem się do niego z uśmiechem na twarzy.
- Jeszcze
raz dziękuję – powiedziałem grzecznie oficjalnym tonem. Skinąłem mu głową i
ruszyłem do drzwi. Widziałem jak patrzy na mnie z niedowierzaniem niemile
zadziwiony moim zachowaniem.
- Więc nie
jesteśmy już przyjaciółmi? – zapytał z wahaniem w głosie.
- Nigdy nie
byliśmy – odezwałem się brutalnie, a moje serce ścisnęło się z żalu na to
kłamstwo. – Wczoraj to udowodniłeś – odwróciłem się szybko, by nie zauważył
cisnących się do moich oczu łez. Wbiegłem do domu i zatrzasnąłem za sobą drzwi.
Błyskawicznie wdrapałem się po schodach i dopadłem swojego pokoju. Nie chciałem
teraz z nikim rozmawiać. Musiałem chwilę odpocząć i poukładać sobie wszystko w
głowie. Mam nadzieję, że dobrze robię. Mój plan może nie jest doskonały, ale
jedyny jaki mam. Trudno, jeśli się nie powiedzie najwyżej go stracę, a to
będzie znaczyło, że nic do mnie nie czuł lub był to tylko pociąg fizyczny.
Jutro jest poniedziałek i zaczynam poszukiwania idealnego mężczyzny z moich snów.
Będę tutaj przywoził wszystkich kandydatów i afiszował się z nimi przy każdej
okazji. Jeśli to go nie ruszy to znaczy, że jestem mu obojętny. Może nawet
trafi mi się ktoś naprawdę interesujący? Tak rozmyślając szybko zasnąłem
zmęczony pełnym wrażeń dniem.
……………………………………………………………………………
Przez sen
usłyszałem jakiś podejrzany szmer i gwałtownie usiadłem na łóżku. Po pokoju
krzątała się Sonia ubrana w kapcie i nocną krótką koszulkę w stokrotki z dużym dekoltem.
Starała się zachowywać bardzo cicho, ale moje skołatane nerwy reagowały na
najlżejszy szmer.
- Witaj
mały. Nie masz pojęcia jak nas przestraszyłeś. Widziałam jak ładują cie do tego
samochodu jacyś nieznajomi mężczyźni. Szukaliśmy cię przez całą noc i dzień.
Dopiero Avgar wpadł na twój trop. Ci idioci poprosili go o spotkanie o północy
w sprawie zbiega. Chyba myśleli, że jesteś jego niewolnikiem. Widzieli was
szarpiących się razem i z tego wyciągnęli takie dziwne wnioski. Od dawna
próbowali się z nim porozumieć, ale ich ignorował. Pomyśleli więc, że to
doskonała okazja żeby się podlizać. Całe szczęście, że nic ci nie zrobili
prawda? – popatrzyła na mnie z niepokojem.
- Nie martw
się, nic mi nie jest. Najadłem się tylko trochę strachu – odparłem gładząc ją
uspokajająco po ręce. Ta kobieta była moją jedyną rodziną i z dnia na dzień
przywiązywałem się do niej coraz bardziej. Stworzyła dla mnie prawdziwy dom.
Przytuliłem się do niej z cichym westchnieniem. Widziałem jak za jej plecami
drzwi się otwierają i staje w nich zaspana Anka. Obrzuca moją ciotkę łakomym
spojrzeniem, a czarne oczy zaczynają błądzić pożądliwie po jej ciele.
Spojrzałem na skąpy strój Soni i w oczach zabłysły mi psotne iskierki. Poczułem
jak wyrastają mi niewielkie różki.
- Jak będziesz
wychodzić za mąż, to weźmiesz mnie za drużbę? – zapytałem z szerokim uśmiechem.
- Luis, co ci
znowu przyszło do tej pokręconej głowy? Przecież ja nawet nie mam chłopaka–
zapytała wyraźnie zdziwiona moją propozycją.
- A
dziewczyna nie może być? Jedno twoje słowo i Anka z radością wskoczy ci do łóżka.
Umie gotować i z radością pomoże ci w laboratorium – ciągnąłem ją z
premedytacją za język.
- To nie
byłby mąż tylko żona głuptasie – roześmiała się dziewczyna.
- Ale podoba
ci się troszeczkę? – dałem znak oczami Ance, aby była cicho.
- Jest ładniutka,
ale jeszcze strasznie młoda. Wyobrażasz sobie jak na taki związek zareagowaliby
jej rodzice. Dla niej to z pewnością tylko przelotna fascynacja. Mnie nie interesują
już takie związki – gothka niestety nie wytrzymała i z zachwyconym piskiem
rzuciła się na Sonię.
- Możemy wziąć
ślub nawet jutro, jeśli chcesz – wykrzyknęła rozanielona i wpiła się w usta skamieniałej z zaskoczenia
ciotki.
wow,,, satanisci,,, O_O ja bym umarła ze strachu >_<
OdpowiedzUsuńPlan Louisa bardzo mi sie podoba, ale wiem, że takie udawanie może go jeszcze bardziej zranić, to ryzykowne,, no ale pomysł ogólnie jest super, Avgar na 100 procent będzie zazdrosny, haha, a tym bardziej gdy Louis będzie z nim chodził po całej okolicy,, kto wie, może nawet będzie zabierał ich na polankę xD Avgar chyba udusi tych jego znajomych haha
Twoja Maru:3
Przyznam że rozdział bardzo mi się spodobał, i mam nadzieje że Avgar będzie bardzo zazdrosny o tego słodziaka i będzie się działo.
OdpowiedzUsuńA co do Draco to pojawi się niedługo, przynajmniej mam nadzieję, bo rozdziały piszę na bierzącą wtedy kiedy mam natchnienie, a z tym jest ciężko. Szczegulnie w takie upały.
Biedny Lu, chociaż to mściwe maleństwo. Ciekawe jakich chłoptasi sobie tutaj przyciągnie i jak zareaguje Avgar. Cudna notka, niecierpliwie czekam na kolejną
OdpowiedzUsuńSorka że dopiero teraz komentuję, ale nie miałam za bardzo czasu wczesniej, pisałam mój extended essay :-). Świetny rozdziałek. Mam nadzieję, że nie przesadzi z tym przyprowadzaniem znajomych, w końcu nie wiadomo jak Avgar może na coś takiego zareagować! Przecież wiemy, że potrafi nawet bez powodu zabijać....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, życzę weny i czekam z niecierpliwością na następny rozdzialik! Proszę, dodaj go szybko!
hahaha znam kilku takich satanistów , serio ganiają nago ;D ale tylko po domu... a co do rozdziału , zastanawiam się czy plan zdobycia avgara wypali i jakich chłopakow pozna luis
OdpowiedzUsuńPowiadamiam o nowym rozdziale lecz nie na blogu o Draco i Harrym więc jeśli jesteś zainteresowana to zapraszam na: vida-ou-morte.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, plan Luisa cóż może się powieść, ale z drugiej strony może bardzo zranić Luisa, już było widać rezultat Avgar taki niepewny nagle, jak bedzie Luis obnosił się z tymi chłopakami to wyobrażam sobie Avgara zgrzytajacego zębami i chyba mordujacego ich po cichu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka