Strasznie mało ludzi komentuje. Czyżby to opowiadanie przestało wam się podobać?
Leżeliśmy z Anką za niedużym kamieniem, starając się nie zwrócić na siebie ich uwagi.
Wiedziałem, że obaj mają nadzwyczaj wyczulony słuch, więc musieliśmy naprawdę
uważać. Atmosfera w jaskini robiła się coraz gorętsza, słychać było tylko pełne
pożądania jęki pieszczących się mężczyzn. Uszczypnąłem w ramię Ankę, zupełnie
pochłoniętą oglądaniem niezwykłego spektaklu. Nawet nie drgnęła.
- Musimy
stąd iść, jak nas tu przyłapią to będzie źle – wyszeptałem jej do
zaczerwienionego z ekscytacji ucha.
- Jeszcze
troszeczkę. To lepsze niż telewizja – wymamrotała cicho.
- Nie ma
mowy – pociągnąłem za rękę opierającą się dziewczynę.
- Dobrze
już, dobrze – prychnęła i zaczęła czołgać się w kierunku wyjścia z groty. Jak
tylko odpełzliśmy na bezpieczną odległość, wstaliśmy i pobiegliśmy na polankę.
Tam Ilona w najlepszej komitywie z Jackiem pili piwo i razem śpiewali sprośne
piosenki drąc się przy tym na całe gardło.
- Bądźcie
trochę ciszej, bo jak nie daj boże, właściciel tej ziemi będzie w domu. Możemy
mieć poważne kłopoty – krzyknąłem do nieco podpitych imprezowiczów.
- Nie
zachowuj się jak moja babcia, Luis. Jak ktoś tu przyjdzie, to go ugościmy.
Zostało jeszcze sporo żarcia – wymamrotała nieco niewyraźnie Ilona.
- Wiesz, ja
nie jestem pewien czy gospodarzowi do poprawy humoru, wystarczy odrobina
prażonek na talerzu – poczułem, jak ktoś podchodzi do mnie z tyłu i łapie w
talii. Przerażenie dosłownie mnie sparaliżowało. Znałem ten odurzający zapach.
- Jak ty
mnie dobrze znasz chochliku! Gdzie twoi gamoniowaci przyjaciele?! I dlaczego
zrobiliście tutaj taki chlew?
- Pokłócili
się i musieli coś przedyskutować na osobności – wydusiłem niepewnym głosem. –
Nie denerwuj się zaraz posprzątamy – rozejrzałem się dookoła. Rzeczywiście nie
wyglądało to dobrze. Wszędzie walały się puszki po piwie, torebki po chipsach i
inne śmieci. Ilona z Jackiem widząc niespodziewanego gościa, o dość
ekscentrycznym wyglądzie natychmiast umilkli. Nagle zrobiło się zupełnie cicho.
Ze wszystkich stron słychać było tylko odgłosy nocnych stworzeń. Mrok
rozjaśniały gwiazdy i dopalające się pochodnie. Wszyscy spoglądali po sobie z
obawą, co też wymyśli nieco zdenerwowany właściciel posesji. I wtedy od strony
jaskini dobiegł nas pełen namiętności głos.
- Ahhh…. Nie
waż się! Zaczekaj na mnie! – usłyszeliśmy żarliwy głos Sama.
- Mhm… Pochyl
się mocniej! Ahhh… Jesteś taki ciasny i gorący w środku. Dłużej już nie
wytrzymam! Teraz!!
- Aaaaa….- nasycony
rozkoszą okrzyk obojga mężczyzn rozległ się w nocnej ciszy i obiegł całą
polankę. Spojrzałem na czerwone z emocji twarze towarzyszy i wybuchnąłem gromkim
śmiechem padając na trawę i turlając się po niej jak dziecko. Trzymałem się z
brzuch i nie mogłem przestać. Nic nie pomogło, że wkurzony Avgar podniósł
mnie do pionu i patrzył groźnie szkarłatnymi źrenicami. Usta same się mi się otwierały wyrzucając z siebie niepowstrzymany chichot.
- Luis, co
ci zboczeńcy tam robią?! To jakiś nowy rodzaj dyskusji? – warknął na mnie
kpiąco demon. – Tym razem ci nie daruję. Wpadasz na coraz głupsze pomysły i
jeszcze wciągasz w nie innych. Obiecałem ci lanie i teraz je dostaniesz!
- Nie ma
mowy – pisnąłem przestraszony i szarpnąłem się w nadziei, że uda mi się umknąć.
Niestety Avgar przewidział mój plan i zdusił go w zarodku. Usiadł na pobliskiej
kłodzie i pociągnął na swoje kolana. Położył mnie na nich twarzą w dół z
wypiętym do góry tyłeczkiem.
- Zostaw w
spokoju moją pupę, ty pokręcony potworze - zakryłem zagrożone pośladki dłońmi. Demon
tylko prychnął pogardliwie i uwięził mi ręce między nogami. Jednym szarpnięciem
spuścił mi spodnie. Poczułem owiewające moją pupę zimne powietrze i pisnąłem powtórnie, ogromnie zawstydzony i
przestraszony. I wtedy się zaczęło. Bolesne, piekące klapsy spadały raz
po raz na moje biedne pośladki, które od takiego brutalnego traktowania zrobiły
się natychmiast całe czerwone.
- Ty głupku!
Puść mnie, chamie jeden – darłem się wniebogłosy, co spowodowało tylko, że ciosy stały się dotkliwsze. W końcu się zmęczyłem i przestałem wyrywać. W oczach
pojawiły się zdradzieckie łzy. Zamknąłem powieki. Pociągnąłem nosem mając
nadzieję, że Avgar nie zorientuje się co robię. Nie chciałem dać draniowi
satysfakcji. Wystarczająco już mnie upokorzył i to w obecności moich znajomych.
Poczułem jak wciąga mi spodnie i stawia na nogi, które natychmiast się pode mną
ugięły. Złapał mnie za ramiona i przyciągnął do siebie.
- Otwórz
oczy mały – usłyszałem jego niski głos.
- Nnie …ma
mowy – wyjąkałem.
- W takim
razie teraz kolej na twoje przyjaciółki – szepnął zimno Avgar. Zląkłem się, że
naprawdę coś im zrobi i spojrzałem w bok, aby nie zauważył moich łez. Niestety
pociekły po policzkach ujawniając, jakim jestem mazgajem.
- Luis, nie
mam do ciebie siły. Jesteś najbardziej nieznośnym i psotnym dzieciakiem jakiego
znam. Myślę, że worek pcheł łatwiej by było upilnować niż ciebie. Jeszcze tego
pożałuję, ale … – demon westchnął bezradnie. Pochylił głowę i dotknął
delikatnie ustami mojego policzka. Zaczął pieścić wargami twarz i zlizywać
każdą słoną kroplę jaką napotkał. Mimo bolącego nadal jak diabli tyłka, oparłem
się o jego tors pozwalając mu się dotykać. Duże dłonie masowały łagodnie moje
napięte plecy. Chociaż byłem na niego bardzo zły, nie umiałem się oprzeć jego
karesom. Jednocześnie prychałem obrażony i tuliłem się do niego całym ciałem.
Rozsądek i serce kłóciły się ze sobą zawzięcie. Nie wiedziałem czy bardziej mam
go ochotę ugryźć, czy całować do utraty tchu. Jęknąłem cicho z frustracji i
ogarniającej mnie przyjemności. W tym momencie zostałem odsunięty na odległość
ramion.
- Luis,
zabierz przyjaciół i wracajcie do domu. Jutro zróbcie tu porządek. Postaraj się
więcej nie rozrabiać – powiedział Avgar nieco ochrypłym głosem. Widziałem, jak
stara się ukryć przede mną swoje emocje, ale nie ze mną te numery. Zbyt dobrze
go już znałem, aby nie zauważyć błysków pożądania w jego oczach. Uśmiechnąłem
się do niego i niewiele myśląc spuściłem niżej wzrok, zatrzymując go na
nabrzmiałym dowodzie mojej teorii. Widząc, że mam rację wyszczerzyłem się do
niego pokazując wszystkie ząbki i wystrzeliłem w bok machając ręką na skamieniałych
towarzyszy. Lepiej będzie zniknąć mu z oczu zanim się wymyśli jakąś nową karę.
Biegłem przez uśpiony las z latarką w ręku, a w moim sercu rosło coś bardzo
niezwykłego. Czułem jakby rozkwitał w nim nieśmiało, maleńki jeszcze, ale
bardzo piękny i pełen niesamowitych emocji kwiat. Przysiągłem sobie, że będę
chronił tę wyjątkową roślinkę za wszelką cenę.
Po powrocie
do domu wszyscy bez słowa udali się do swoich pokoi. Byliśmy bardzo zmęczeni
całym dniem na świeżym powietrzu, pełnym nieprawdopodobnych wydarzeń. Padłem na
łóżko nawet się nie myjąc i zasnąłem w ciągu kilku sekund kamiennym snem.
…………………………………………………………………………
Spaliśmy
bardzo długo. Dopiero późnym popołudniem otwarłem ciężkie powieki. W pokoju
obok też panowała zupełna cisza. Wziąłem szybki prysznic i ubrałem się. Postanowiłem
zrobić dziewczynom głupi kawał. Skradając się na palcach wszedłem do ich sypialni.
Pociągnąłem Ilonę za nos i zatkałem jej usta, aby nie krzyknęła. Przebudzona
gwałtownie dziewczyna popatrzyła na mnie z oburzeniem i zabulgotała.
- Co wyprawiasz
kretynie?
- Ciśś… weź
komórkę i zrób jej zdjęcie – podszedłem do
łóżka Anki i pochyliłem się nad śpiącą słodko przyjaciółką.
- Moja
śliczna Ann – wyszeptałem jej do zakolczykowanego ucha naśladując głos Soni –
zrobiłam ci śniadanko. Dostanę buzi w nagrodę? – niestety nie przewidziałem
tego, co potem nastąpiło. Dziewczyna zamiast otworzyć oczy wpiła się namiętnie w
moje usta, łapiąc mnie jednocześnie w pasie i przekręcając tak, że nakryła mnie
swoim ciałem. Położyła mi ręce na brzuchu i sunęła nimi do góry wyraźnie czegoś
szukając. Widocznie coś jej nie pasowało, bo odezwała się z dezaprobatą.
- Ale ty
masz małe cycki! W ubraniu wyglądały na dużo większe, nosisz wkładki? –
otworzyła znienacka oczy i wrzasnęła oburzona. – Luis, ty mała cholero, co tu
robisz?! Miałam taki piękny sen. Nie daruję ci, że mnie obudziłeś! – wkurzona rzuciła
się na mnie niemiłosiernie łaskocząc. – Zginiesz z mojej ręki – z drapieżnym
błyskiem w oczach unieruchomiła moje ciało, siadając mi na torsie i skinęła na Ilonę.
- Ratunku!! –
wrzasnąłem ile sił w płucach. Na moje szczęście usłyszałem na schodach szybkie
kroki.
- Co się tak
awanturujecie nocni imprezowicze?! – Sonia odszykowana w powiewną sukienkę z
dużym dekoltem, patrzyła na nas, jak na stado wyjątkowo upierdliwych małp. –
Doprowadźcie się do porządku i przyjdźcie do ogrodu. Rozpaliłam grilla i rybki
są już prawie gotowe. – Anka natychmiast spełniła polecenie, gapiąc się jak
zahipnotyzowana na biust mojej ciotki. Od razu zarobiła groźne spojrzenie i
kpiące prychnięcie Soni. Kobieta zadarła dumnie głowę i wymaszerowała z pokoju.
- Chodźmy
coś zjeść. Jest dość późno. Za dwie godziny odjeżdża ostatni bus do Krakowa.
- Luis, co
to za facet przegonił nas wczoraj z polanki? – odezwała się Ilona jak tylko
przestała się walać ze śmiechu po łóżku.
- To Avgar,
jest trochę uczulony na punkcie swojej własności – próbowałem dyplomatycznie
rozegrać sytuację. – Gdybyście tak głośno nie śpiewali pijackich piosenek, nic
by się nie stało. A tak, jak zwykle ja oberwałem za wszystkich.
- Mały,
chyba kpisz! Nie wyglądałeś na niezadowolonego, jak lizałeś się z nim na naszych
oczach. Oplotłeś mu szyję zupełnie jak bluszcz.
- Ciekawe,
że w tych ciemnościach tak dobrze widziałaś każdy szczegół?!
- Nie dziw
się Ance, ja też nie mogłam oderwać od was oczu. To było lepsze od każdego
filmu jaki ostatnio oglądałam – odezwała się Ilona.
- Bzdura, to on się do mnie kleił, a nie ja do
niego. Ale z was przyjaciółki! Zamiast mi pomóc, to stałyście tam jak słupy
soli.
- Nie chciałyśmy
ci przeszkadzać – zakpiła Anka.
Nawet tak nie mów, opowiadanie jest świetnie, ^^ na pewno dojdzie dużo komentarzyków :)
OdpowiedzUsuńAhhh, Avgar z duuużym problemem w spodniach haha, gdyby nie widownia, pewnie przeszli by do konkretów xD
A te jęki z jaskini ?! mało z krzesła nie spadłam ze śmiechu,, jesteś cudowna, czekam z niecierpliwością na kolejną notke ;3
Twoja Maru ;3
ooo skończyło się słodziuteńko. I te klapsy na prawdy podziałały na moją wyobraźnię,co może wydarzyć się dalej.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że piszesz tak cudowne opowiadanie. Zawsze coś się dzieje, wszystko jest pełne emocji.
Weny weny weny
Eterna
hejka, trafiłam na twojego bloga kilka dni temu, pochłonęłam całą jego zawartość i tylko zaostrzyłaś mi apetyt na więcej, więcej Krasnej Góry! Bardzo podoba mi się twój styl:)
OdpowiedzUsuńSimi
Bardzo się cieszę że podoba ci się moja twórczość. I oczywiście będę cię informowała o nowych rozdziałach. Dziś dodałam właśnie 2.
OdpowiedzUsuńI jeśli chcesz mogę cię informować również o nowych rozdziałach z moich innych blogów.
Pozdrawiam LunaLu
Mam odczucie, jakby akcja toczyła się ZA szybko. Ledwo poznane dziewczyny stają się przyjaciółkami Luisa, to raz. Druga sprawa, wszystko dzieje się tak szybko, że nie mam kiedy wgryźć się w daną scenę i posmakować ją. A są to przyjemne sceny, Sam i Artur w jaskini, Avgar i Luis (każde ich spotkanie). Czemu tak pędzisz!? Daj się delektować!
OdpowiedzUsuńOplotłeś mus szyję zupełnie jak jakiś bluszcz - piękne:)
OdpowiedzUsuńNana
Jakie to cudowne.. Pochłonęło mnie to w całości:)
OdpowiedzUsuńAnanana
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, piękna scena między Samem i Arturem, ale i Avgar o tak no cóż i Luis w końcu oberwał to lanie... ale później...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka