- Chodźcie
zobaczyć! To chyba anioł! – patrzyłem zafascynowany na leżącego na czarnych,
jedwabnych prześcieradłach mężczyznę. Jakby dla kontrastu cały był ubrany na
biało w dopasowany staropolski żupan i kontusz przewiązany złotolitym, bogato
zdobionym pasem słuckim. Miał wspaniałe, długie platynowe włosy. Blada, o
arystokratycznych rysach twarz wyglądała jakby wykuto ją z najprzedniejszego
alabastru. Wysokie koście policzkowe i wąskie, dumne, czerwone usta przyciągały
wzrok. Wyglądał jak jakiś uśpiony przez złą wiedźmę książę z czasów sarmackiej Polski. Brakowało
mu tylko skrzydeł, by uznać go za przybysza z niebios.
-Luis,
przestań się tak przechylać, bo jeszcze tam wpadniesz! – krzyknął do mnie
zdenerwowany Sam.
- E tam. To
chyba jakiś dobrze zakonserwowany umrzyk. Co taki truposz może mi zrobić? –
odezwałem się lekceważąco do Ostrowskiego.
- Na
przykład spróbować jak smakuje twoja krew? – usłyszałem chłodny, całkowicie
wyprany z emocji głos i smukła, biała dłoń zacisnęła się na mojej szyi z siłą
imadła. Musiał być niesamowicie szybki. Nawet się nie zorientowałem kiedy
wyskoczył z grobowca.
- Aaaa… -
pisnąłem cieniutko i spojrzałem przerażony na napastnika. Jasnowłosy anioł
wpatrywał się we mnie zupełnie jak wąż w zahipnotyzowaną przez siebie mysz.
Szkarłatne oczy błądziły po mojej twarzy i sylwetce jakby ich właściciel nad
czymś się zastanawiał.
- Jak długo
spałem? – widząc na moim pozieleniałym ze strachu obliczu całkowite
niezrozumienie, dodał – Który mamy rok?
- Listopad
2012 – wychrypiałem z trudem.
- Co się
stało z moim domem? – nie odpowiedziałem ani słowem milcząc wymownie. Zrozumiał
od razu. Puścił mój kark stawiając na drżące nogi. – Nie waż się uciekać!
Śmierdzisz tym obrzydliwym demonem. Kim jesteś? – usiadł z wdziękiem na
obramowaniu grobowca.
- Nie wiem
co się stało z twoim domem. Mam na imię Luis. Jestem służącym Avgara, proszę
pana – na dowód pokazałem piętno na mojej ręce. – A to moi przewodnicy –
skinąłem głową w kierunku Sama i Artura, stojących z otwartymi niemądrze
buziami. Widać było, że są ogromnie zaskoczeni i nie mają pojęcia jak wyratować
mnie z opresji.
- Niech
wracają, nie będą mi potrzebni – odprawił ich niecierpliwym ruchem dłoni.
Mężczyźni wyszli pośpiesznie, dając mi oczyma uspokajające znaki. Wiedziałem,
że przyjaciele pobiegli po pomoc. – Teraz mnie będziesz służył. Chodź, musimy
dostać się do zamku. Nie bój się – powiedział, widząc, że z trudem za nim nadążam za trzęsących się jak
galareta nogach – jesteś mi potrzebny, więc na razie jesteś bezpieczny.
Upłynęło już prawie trzysta lat. Ktoś musi mi pokazać ten świat. Pewnie wiele
się zmieniło. – Wyszliśmy z jaskini. Złapał mnie za pasek i jednym skokiem,
jakby to było kilkanaście centymetrów nie metrów wydostał nas ze studni.
Rozejrzał się dookoła nieco zdezorientowany. – Gdzie ta głupia skałka? – zaczął
odgarniać krzaki. Ta zabawa szybko mu się znudziła. Uformował w dłoni niewielką
ognistą kule i rzucił ją w pobliskie zarośla. Wypalił spory kawałek terenu do
gołej ziemi. – Jest tam - wskazał ręką spory , wystający na kilka centymetrów
nad podłoże kamień o średnicy jakiś dwóch metrów. – Idziemy – powlokłem się za
nim ze spuszczoną głową. Nie śmiałem się opierać. Na ucieczkę nie miałem żadnych
szans. Pociągnął mnie za sobą. – Muszę najpierw sprawdzić, czy z moim domem
wszystko w porządku – zachwiałem się, bo kamień niespodziewanie zaczął się
powoli unosić. Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. – Spójrz – wskazał
dłonią na coś w górze – czy zamek Avgara może się z tym równać? – Moim
zaskoczonym oczom ukazała się dryfująca w powietrzu wysoko ponad naszymi
głowami niewielka wysepka. Na niej stał wspaniały, biały pałac zupełnie jak z
baśni tysiąca i jednej nocy.
– Jesteś całkiem milutki - dotknął smukłym palcem moich ust. – Powiedz, kładłeś się do łoża z tym parszywym demonem? - Zarumieniłem się po same uszy. – Dobrze odgadłem. Mnie też możesz świadczyć takie usługi. Słodkie z ciebie pacholę - zaczął lizać lubieżnie moją szyję. Usiłowałem się wyrwać, a on tylko się roześmiał. Byłem w jego silnych ramionach zupełnie jak bezbronny kociak. Moje wysiłki niezmiernie go bawiły. – Avgar, gdzie jesteś?! – wołałem rozpaczliwie w głębi serca. – Jeśli się nie pośpieszysz, ten umarlak mnie raz dwa przeleci! Nie mam w walce z nim najmniejszych szans. – Nagle coś nami wstrząsnęło. Zaśmierdziało paloną siarką. Polecieliśmy gwałtownie z powrotem w dół i uderzyliśmy z hukiem o ziemię. Upadłem na tyłek tłukąc się boleśnie. Na polance stał mój kochanek z rozpostartymi czarnymi skrzydłami, wyraźnie szykujący się do ponownego ataku. Jego oczy dosłownie płonęły.
– Jesteś całkiem milutki - dotknął smukłym palcem moich ust. – Powiedz, kładłeś się do łoża z tym parszywym demonem? - Zarumieniłem się po same uszy. – Dobrze odgadłem. Mnie też możesz świadczyć takie usługi. Słodkie z ciebie pacholę - zaczął lizać lubieżnie moją szyję. Usiłowałem się wyrwać, a on tylko się roześmiał. Byłem w jego silnych ramionach zupełnie jak bezbronny kociak. Moje wysiłki niezmiernie go bawiły. – Avgar, gdzie jesteś?! – wołałem rozpaczliwie w głębi serca. – Jeśli się nie pośpieszysz, ten umarlak mnie raz dwa przeleci! Nie mam w walce z nim najmniejszych szans. – Nagle coś nami wstrząsnęło. Zaśmierdziało paloną siarką. Polecieliśmy gwałtownie z powrotem w dół i uderzyliśmy z hukiem o ziemię. Upadłem na tyłek tłukąc się boleśnie. Na polance stał mój kochanek z rozpostartymi czarnymi skrzydłami, wyraźnie szykujący się do ponownego ataku. Jego oczy dosłownie płonęły.
- Coś
takiego! Minęły trzy stulecia, a ty dalej tutaj? Miałem nadzieję, że coś cię
jednak zeżarło. Pewnie jesteś już tak zgniły od środka, że nikt się nie chce
dobrowolnie do ciebie zbliżyć – usłyszałem
za moimi plecami kpiący, cyniczny głos mojego porywacza.
- Zamknij
się Nissim! A może powinienem powiedzieć Bezimienny? Zostaw w spokoju Luisa! –
warknął do niego groźnie Avgar.
- To tylko
sługa, nie masz powodu się tak pieklić – złapał mnie za ramię i zaczął gładzić
po włosach, które natychmiast stanęły mi dęba. – Musi być niezły w tych
sprawach skoro ci tak na nim zależy. Może go sobie jednak zatrzymam na parę
dni. Muszę trochę rozruszać kości po tylu latach snu. Ten malec będzie w sam
raz – ugryzł mnie boleśnie w ucho. Poczułem jak po szyi zaczyna płynąć mi
strużka krwi.
- Oooch.. –
zaskomlałem, a w oczach stanęły mi łzy. W tym samym momencie zobaczyłem
błękitną błyskawicę lecącą w naszą stronę. Jasnowłosy usiłował stworzyć tarczę
ochronną. Niestety był na to zbyt słaby. Pocisk przedarł się przez osłonę i
trafił go między oczy. Jęknął i poleciał do tyłu, wypuszczając mnie ze swoich
ramion. Zerwałem się zwinnie z ziemi i pobiegłem w stronę demona, ukrywając się
za jego szerokimi plecami. Nissim przez chwilę leżał bez ruchu trzymając się za
głowę. Potrząsał nią najwidoczniej zamroczony. Na jego czole widniała brzydka
rana. Wstał chwiejnie na nogi i spojrzał na Avgara z zimną furią.
- Jeszcze
się zobaczymy łajdaku! Odbiorę ci wszystko co masz cennego i zniszczę. A tego
malucha złapię i przywiążę do mojego łoża. Codziennie wyliże mi przyrodzenie aż
spuszczę się w jego usta, a potem będę go pieprzył dopóki nie straci
przytomności. Niedługo odzyskam siły – wskoczył na skałkę i poszybował w górę.
Wkrótce zniknął nam z oczu. Osunąłem się na trawę drżąc na całym ciele.
Zacząłem łkać bezradnie jak małe dziecko. – Boże
co ja narobiłem. Wypuściłem na wolność pokręconego psychopatę. Najgorsze, że ma
taki mylący wygląd. To piękne oblicze skrywa jakiegoś strasznego sadystę. -
Nie miałem sił się podnieść do pionu. Najadłem się porządnie strachu i nie
potrafiłem się uspokoić. Zobaczyłem jak Avgar zbliża się do mnie ze zmarszczką
na czole i niezmiernie surowym wyrazem twarzy. Ta mina z pewnością nie wróżyła
nic dobrego. Schylił się do mnie, złapał mnie pod pachę i usiadł na najbliższej
kłodzie drzewa. Położył sobie na kolanach.
- Tym razem
nic ci nie pomoże płacz i błagalne ślepka. Dostaniesz lanie swojego życia.
Zrobiłeś coś naprawdę głupiego i wszyscy znaleźliśmy się przez ciebie w
niebezpieczeństwie – jednym uchem słuchając jego groźnej przemowy, usiłowałem
spełznąć niepostrzeżenie na ziemię i dać drapaka. – Gdzie się wybierasz
przebiegły smarkaczu? – Przycisnął mnie mocniej ciężką dłonią do swoich ud.
Wziął lekki zamach i drugą ręką wymierzył mi naprawdę solidnego klapsa.
- Aaaa… Buuu…
Będę miał siniaki! – wyłem przy każdym uderzeniu coraz głośniej. Nawet nie
drgnął. Sprał mnie na przysłowiowe kwaśne jabłko. Przestał dopiero wtedy, gdy mój
biedny tyłeczek zaczął przypominać dojrzałego pomidora i zaczął piec
niemiłosiernie. Wstał, bez słowa zarzucił mnie na ramię jak plecak i
pomaszerował szybkim krokiem do domu. Po przybyciu na miejsce z rozmachem otworzył drzwi i
rzucił mnie na podłogę, starannie unikając mojego wzroku. Cała rodzinka
zwabiona hałasem wyległa do przedpokoju. Dziewczyny zatrzymały się na schodach
i obserwowały nas zaniepokojone.
- Co się
tutaj dzieje? – zapytała Sonia, kręcąc głową na widok opłakanego stanu w jakim
się znajdowałem.
- Niech ten
mały szkodnik sam ci opowie – zwrócił się do niej chłodno demon. – Ty – wskazał
na mnie palcem – od jutra codziennie będziesz przychodził do mnie i sprzątał
szklarnię aż do odwołania.
- Ale ja mam
szkołę! – zaprotestowałem cichutko, nie śmiejąc podnieść na niego oczu.
- Może być
wieczorami – odwrócił się na pięcie i wyszedł szybko, trzasnąwszy drzwiami. Szczerze
mówiąc wyglądało to jakby przed czymś uciekał.
- Luis,
dokonałeś niemożliwego! – zachichotała ciotka.
- Nie mam
pojęcia o co ci chodzi! – zacząłem postękując podnosić się z podłogi trzymając
się za obolałą pupę.
- Ten facet
– wskazała na w kierunku, w którym zniknął Avgar – chyba się ciebie boi. Zawsze
miałam go za twardziela. Nigdy bym nie pomyślała, że zobaczę jak będzie umykał
w popłochu przed takim niedorobionym pisklakiem.
- Jestem
mężczyzną nie jakimś kurzym potomkiem! – spojrzałem na nią urażony i wypiąłem
dumnie pierś.
- Ja na
twoim miejscu spuściłabym nieco z tonu. Musiałeś zrobić coś naprawdę głupiego
skoro demon był taki wkurzony. Na pewno wymyśli dla ciebie jakąś paskudną karę. A teraz
chodź do kuchni zrobię kakao, a ty opowiesz co znowu zmajstrowałeś.
…………………………………………………………………………
Następnego
dnia stawiłem się w gabinecie Avgara w starych, spranych jeansach i ponaciąganym podkoszulku. Włosy związałem znalezionym w szufladzie
rzemykiem. Mężczyzna grzebał właśnie w regale ze starymi woluminami ignorując moją obecność.
- Nadal się
na mnie gniewasz? – powiedziałem cicho, wbijając w niego maślany wzrok.
Wyciągnąłem rękę, aby dotknąć jego policzka, ale wycofał się za biurko wyraźnie
się ode mnie odgradzając. Zrobiło mi się strasznie przykro. Tęskniłem za jego
bezpiecznymi ramionami i czułym niskim głosem. Łzy zakręciły mi się w oczach.
Pociągnąłem nosem, ale nie zrobiłem ani kroku dalej. Nie chciałem mu się narzucać.
- Tu masz
zdjęcia zbiegów i pojemnik. Twoim zadaniem będzie wyłapanie ich wszystkich i
wrzucenie do tego – postawił przede mną plastikowy, duży, szczelnie
zamykany słój oraz coś w rodzaju siatki na motyle, ale o wiele mniejszej i
z gęstszymi oczkami.
- Jeny –
zerknąłem na obrazki – obrzydliwe. - Wyglądają na obślizgłe i śmierdzące –
na widok kolekcji ohydnych robali, jakie
miałem schwytać żołądek podszedł mi do gardła.
- To twoja
kara, więc nie narzekaj i bierz się do roboty! Nie waż się czegoś zniszczyć! Za
każdą złamaną gałązkę dorzucę ci jeszcze jeden dzień pracy!– rzucił zimno Avgar
i wskazał mi drzwi. Poczłapałem do szklarni. – Ten drań zrobił to specjalnie!
Wie jak nie znoszę tych małych paskud. Nie będę mógł przez tydzień jeść!
Bleee…! – Wszedłem do pomieszczenia i zacząłem rozglądać się za zbiegami.
Przypomniałem sobie, że pod szafą na narzędzia mieszka ich cała kolonia.
Uklęknąłem na podłodze i poświeciłem latarką. Faktycznie tam były. Całe stadko
włochatych gąsienic przechadzało się pogryzając zmiecione tam przypadkowo
liście. Sięgnąłem siatką, ale niczego nie udało mi się wyciągnąć. Paskudy
były zbyt małe. Nie miałem wyjścia sięgnąłem tam ręką i skrzywiłem się jakbym
zjadł cytrynę. Udało mi się złapać kilka robali. Wrzuciłem je do pudełka głośno
przeklinając swój okrutny los. Schwytanie wszystkich zajęło mi dobrą godzinę.
Zmęczony, spocony, z wirującym żołądkiem usiadłem na drewnianym stole, aby chwilę
odpocząć. Niestety poślizgnąłem się na glinie i rymsnąłem plecami o blat.
Poczułem jak coś ładnie pachnącego rozlewa się pode mną. Moja koszulka z tyłu
była cała mokra. Chciałem usiąść, aby zobaczyć co się stało i tu spotkała mnie
przykra niespodzianka. Okazało się, że przykleiłem się grzbietem do stołu. Nie
mogłem nawet drgnąć. – Rany, co ja teraz
zrobię. Nie będę przecież wołał na pomoc Avgara. Wyraźnie nadal jest na mnie
wkurzony. Ale wstyd, wyglądam zupełnie jak żółw, przewrócony nóżkami do góry.-
Szarpałem się z całych sił, ale nic to nie dało. Mebel był solidny i ani
drgnął, a klajster, który mnie złapał mocny jak cholera. Te hałasy przywabiły
do szklarni Avgara. Spojrzał na mnie ciężko wzdychając, ale kąciki ust zaczęły
mu drgać. Oczy rozbłysły i błądziły po moim ciele.
- No proszę,
uciążliwa muszka sama złapała się na lep – połaskotał mnie po odsłoniętym
brzuszku. Koszulka w trakcie szamotania podjechała mi aż pod pachy. – Może
powinienem cię tak zostawić? Miałbym pewność, że niczego już więcej dzisiaj nie
spsocisz – Duża, ciepła dłoń powędrowała wyżej i zaczęła bawić się moimi
sutkami. – Słodko wyglądasz taki bezbronny i zdany na moją łaskę – schylił się
i musnął moje usta swoimi. Rozsunął mi szeroko uda, podniósł nogi i objął się nimi w talii z przewrotnym uśmieszkiem.
- Nawet o
tym nie myśl! Jeszcze godzinę temu grałeś niedostępnego! Idź sobie do Legolasa!
– warknąłem do niego cały czerwony na twarzy.
- Wydaje mi
się, że za chwilę zmienisz zdanie – pogładził mojego członka przez spodnie, a
ten zdrajca Wacuś natychmiast zaczął twardnieć, zachwycony poświęconą mu uwagą.
- Nie ma
takiej opcji! – Z całej siły próbowałem opanować reakcję swojego ciała. Demon w
odpowiedzi jednym pociągnięciem zdarł ze mnie spodnie. – Jak śmiesz! –
krzyknąłem na niego, zdecydowany bronić się do końca. Mężczyzna tylko uśmiechnął
się do mnie, kompletnie ignorując moje wrzaski. Pochylił się nad Wacusiem i
powiedział do niego niskim wibrującym
głosem.
- Ty i ja
dobrze już się poznaliśmy. Nie sądzę byś był w stanie czegokolwiek mi odmówić –
pocałował mojego penisa i zaczął lizać wrażliwą szparkę. Zrobiło mi się
strasznie gorąco. Spiąłem mięsnie, starając się odpędzić od siebie ogarniającą
mnie rozkosz.
- Zapomnij –
wychrypiałem zły na siebie, że tak łatwo mną manipulował.
- Kruszyno,
za chwilę będziesz błagał o jeszcze – roześmiał się demon. Zsunął się nieco
niżej. Jedną ręką delikatnie głaskał mojego nabrzmiałego członka, a drugą
zaczął masować jądra. A potem zrobił coś, czego nigdy wcześniej nie próbowaliśmy.
Zaczął zataczać kręgi wokół mojej drżącej dziurki wilgotnym, ciepłym językiem.
- Jeny…-
zaskomlałem bezsilnie, trzęsąc się coraz mocniej i rozpływając się pod wpływem
jego namiętnych pieszczot. Po kilku minutach takich manewrów byłem już w jego
dłoniach jak rozgrzany wosk. Mógł ze mną robić co chciał. Cała moja krew spłynęła w dół
powodując, że najlżejszy nawet dotyk odczuwałem niesamowicie intensywnie.
Zacząłem wić się i ocierać o niego w niemym błaganiu o spełnienie.
- Poproś! –
rzucił do mnie rozbawiony.
- Proszę… już
dłużej nie mogę… włóż go w końcu – wyjęczałem błagalnie. Zaprzestał pieszczot,
podniósł moje nogi wysoko do góry i położył na swoich barkach. Zawisł nade mną
głaszcząc mnie uspokajająco po brzuchu. – Ach… - pisnąłem. - Przestań się nade
mną znęcać draniu! – krzyknąłem wyginając ciało w ekstazie. Wsuwał się w moją
dziurkę niezmiernie powoli, czułem całym sobą każdy milimetr zagłębiającego się
we mnie jego wielkiego penisa. Wszedł aż po same jądra.
- A teraz
powiedz kochanie do kogo należysz? – pchnął silnie uderzając w prostatę i
wyrywając z mojego gardła dziki wrzask rozkoszy.
- Ooch…! Do
ciebie, tylko do ciebie! – rozsunąłem szerzej uda pragnąc być bliżej niego.
- Radzę ci o
tym nigdy nie zapomnieć! – odezwał się władczo, narzucając ostre tempo. Nie
musieliśmy długo czekać na osiągnięcie spełnienia. Wystarczyło parę celnych
uderzeń i zawyłem wytryskując potężnym strumieniem spermy. W tym samym momencie
poczułem jak Avgar spina się i gorąca fala zalewa moje wnętrze. Wypowiedział
jakieś zaklęcie w nieznanym mi języku i klej natychmiast puścił. Przytulił mnie
do siebie, a ja objąłem go za szyję z zachwytem wdychając jego zapach. Nadal
byliśmy połączeni w jedność. Zaplotłem mocno nogi wokół jego talii nie mając
ochoty się z nim rozłączać.
ah ten Luis.. on zawsze musi coś napsocić ;p
OdpowiedzUsuńwiedziałam, że Avgar długo nie wytrzyma bez miziania się xdd
ciekawi mnie co Nissim zrobi.. porwie Luisa? to by było takie wooow xdd
no chyba nie muszę mówić, że czekam na ciąg dalszczy spragniona nowych przygód i rozdziałów? ^^
Cudowny rozdział, pomimo złości Avgar na koniec zachował się bardzo słodko i namiętnie. Och Luis jak zwykle wpakował siebie i wszystkich innych w kłopoty
OdpowiedzUsuńja sie kategorycznie nie zgadzam na gffałtanie Luisa przez Nissima x.x więc nawet nie próbuj czegoś takiego zrobić x.x
OdpowiedzUsuńLuis jak Luis nie da rady wytrzymać nawet dnia żeby czegoś nei nabroić ;D no i mam nadzieje,że Nissan nic mu nie zrobi? powiedz, że nie zrobi x.x
OdpowiedzUsuńMagnolia
Rozdział był dosyć pikantny. Świetny. Nie podobało mi się tylko to, że Avgar sprał Luisa. Chłopak powinien się za to jakoś na nim odegrać. Np. zero seksu przez tydzień! XD Demon doszedłby do rozumu!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Acha zapomniałam dodać, że fajnie by było znaleźć Nissimowi jakiegoś chłopaka. Tylko nie Luisa!
OdpowiedzUsuńOpowiadanie super, bardzo mi się podoba i czekam na więcej .. Zapraszam również na mojego bloga, co prawda nie dawno go otworzyłam z koleżanką ale już są dwa opowiadania ;p .. Byłabym wdzięczna gdybyś go u siebie zareklamowała. ;) http://nancyboyyaoi.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJestem całkiem oczarowana. A ta nowa postać. On jeszcze namiesza :) I bardzo dobrze:) ostatnia scena wspaniała. Ale czemu demon tak źle traktuje biednego Luisa, jak tak dalej pójdzie to ten się na nim boleśnie odegra. I wyjaśnij co stało się między Avgarem a Nissim bo taka nienawiść musi być spowodowana czymś wielkim.
OdpowiedzUsuńDużo weny i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy:)
Gdzie kolejny rozdział?? :(( To opowiadanie jest zajebiste, opublikuj je jako książkę! Tylko na półce + 18 ^^
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Luis to zawsze musi coś spsocić... a Avgar umykający przed skrzatem no naprawdę widok cudowny... a Nissim oby nic mu nie zrobił...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka