Na wszystkich
bogów co ja teraz mam zrobić? – przerażony nie na żarty miotałem się po kuchni.
– Sonia strasznie się wściekła i może rzeczywiście coś mu zrobić. W dodatku ten
biedaczek jest niewinny. Niestety to ja jestem tym napalonym zboczuchem i w
chwili kompletnego zaćmienia umysłu pierwszy się na niego rzuciłem. Pokażcie mi
faceta, który odepchnąłby takie darmowe mięsko samo pchające mu się do
pyska. Muszę go uratować. Uczepiłem się tej myśli i wyjrzałem przez okno. Na
podwórku stał nieco zabytkowy motor Anki.
- Na co
czekasz?! Odpalaj tego grata. Musimy złapać Sonię zanim obetnie mojemu facetowi
jedną z ważniejszych części ciała – chwyciłem przyjaciółkę za rękę i
pociągnąłem na zewnątrz.
- No dobra,
ale wisisz mi przysługę. Zresztą liczę na niezłe kino. Wsiadaj chłopie, brygada
RR rusza na ratunek – odpaliła maszynę. Wskoczyłem za nią na siodełko, objąłem
ją mocno w pasie i pognaliśmy w las. Kiedy dotarliśmy na miejsce w moje oczy
rzuciła się tradycyjnie rozwalona brama do domu Avgara.
- Czy twoja
ciotka nigdy nie nauczy się pukać? Hehe. Ma dziewczyna niezły zamach – Anka z wielkim zainteresowaniem oglądała dziury, jakie w dębowych drzwiach
zrobił tasak Soni i najwyraźniej dobrze się przy tym bawiła. Mnie tymczasem
wcale nie było do śmiechu, tym bardziej, że z daleka dobiegały mnie odgłosy
ostrej kłótni i trzask rozwalanych mebli.
- Gdzie oni
do cholery są? – pobiegłem korytarzem w stronę hałasów. Zastałem ich w szklarni,
którą ciotka właśnie z zapałem dewastowała w wolnych chwilach rzucając tasakiem
w Avgara. O dziwo ostra jak brzytwa siekiera za każdym razem wracała do swojej
właścicielki jak australijski bumerang. Trzeba przyznać, że demon był
niesamowicie szybki. Biegał wokoło niewielkiej, kamiennej fontanny jak młody
jeleń co chwila zwinnie uskakując, a rzucony z wielką wprawą tasak przelatywał
mu ze świstem obok ucha. Na ten widok włosy zjeżyły się mi na głowie, a
przerażone serce podeszło do gardła. Wystarczy jeden błąd ze strony któregoś z
nich, a ta zabawa skończy się krwawą rzeźnią. Ogromnie przestraszony, nie
myśląc nad tym co robię rzuciłem się do przodu usiłując schwytać lecącą
siekierę i zasłonić sobą demona. I wiecie co? Udało się! Po kilku sekundach leżałem na brzuchu, z
nosem w świeżo skopanej ziemi, przygniatając swoim ciałem szarpiące się
narzędzie zagłady. Sięgnąłem pod siebie i ze zdziwieniem poczułem na palcach
coś lepkiego.
-Luis, ty
świrnięty samobójco, coś ty najlepszego zrobił? – Sonia dopadła mnie pierwsza.
Zaklęciem unieruchomiła tasak. Podniosła mnie za ramiona do pozycji siedzącej,
a mnie niespodziewanie zakręciło się w głowie. Nie czułem żadnego bólu. Kompletnie
nic.Chyba byłem w szoku. Krew obficie pociekła z mojego zranionego brzucha.
- Ty zdziczała
blondynko, zobacz co narobiłaś?! – Avgar odepchnął ją na bok i wziął mnie na
ręce. – Szybko, w sypialni mam eliksiry! – I to by było na tyle, bo ja
przytulony do szerokiej piersi demona zacząłem zapadać w ciemność. Jak to się
mówi - urwał mi się film.
…………………………………………………………………………
- Kochanie,
obudź się – dobiegł mnie wysoki, histeryczny kobiecy głos. Poczułem jak
ktoś potrząsa mną delikatnie za ramię. Do mojego nosa dotarł zapach różanych
perfum Soni. Nie mogłem otworzyć oczu. Próbowałem usiąść, ale czyjeś silne
dłonie zatrzymały mnie na miejscu. - Na pewno je znam – myślałem nieco
zamroczony – takie duże i ciepłe. Dotykały mojego ciała nie po raz pierwszy. –
W końcu udało mi się uchylić powieki i rozejrzeć się po pokoju. Tak jak
przypuszczałem byłem w sypialni Avgara. Leżałem na jego wielkim łożu. Możecie
mi nie wierzyć, ale jak tylko zorientowałem się gdzie jestem, natychmiast
zapomniałem o tym, że zostałem ranny. Cała awantura w szklarni ulotniła się z
mojej głowy jak dym. Natomiast walnięty mózg pokazał na co go stać nawet w
najbardziej ekstremalnych sytuacjach. Zaczął mi radośnie podsuwać obrazy tego, co tu wczoraj wyprawialiśmy. - Chyba powinienem zacząć się leczyć? A może to
wina tego okropnego demona i jego feromonów? – Dyskretnie zeznąłem na boki. Po
prawej stronie łóżka klęczała ciotka co chwila załamując w desperacji ręce. Po
lewej siedział Avgar obserwując mnie uważnie.
- Lui, czy
coś cię boli? Zrobiłeś się strasznie czerwony na twarzy. Pewnie masz gorączkę.
Zaraz przyniosę termometr – wstała i pobiegła do sąsiedniego pokoju.
-
Ee..gorączkę? – zapytałem demona, patrząc na niego zaskoczony tokiem
rozumowania mojej ciotki i jeszcze mocniej się spłoniłem.
- Luis,
przyznaj się co się zalęgło w twojej roztrzepanej główce? Te eliksiry działają
dość szybko więc rany już się zagoiły. Możesz odczuwać jeszcze dyskomfort i
osłabienie, ale to do jutra minie. Skąd więc te słodkie rumieńce? -Avgar był
niestety bardziej spostrzegawczy od Soni.
- To chyba z
nadmiaru przeżyć - odpowiedziałem ostrożnie nie patrząc mu w oczy. Złapałem za
brzeg puszystej kołderki i podciągnąłem ją wyżej starając się zakryć
strategiczne miejsca. Ubrany byłem tylko w spodnie od piżamy, więc wcale nie
było to łatwe. Na brzuchu miałem spory, fachowo zrobiony opatrunek. Mężczyzna
nie spuszczał ze mnie wzroku, wodząc podejrzanie lśniącymi oczami po mojej
odsłoniętej klatce piersiowej. Z przewrotnym uśmieszkiem zatrzymał się na nabrzmiewających sutkach.
- Czy mi się
wydaje, czy masz ochotę na niegrzeczną zabawę? – złapał między palce wrażliwy
gruzełek i delikatnie ścisnął.
- Oooh! Co
robisz zboczuchu? Za ścianą jest moja ciotka – pisnąłem zażenowany, ale
bynajmniej się nie odsunąłem. –Chcesz wykorzystać bezbronnego, rannego faceta!
Nie wstyd ci?
- Sonia
będzie tam zajęta co najmniej przez kilkanaście minut, więc nie masz się czym
przejmować. Wiesz dobrze, że jak robi jakiś eliksir to zupełnie odpływa - przesunął
rękę na drugi sutek, a ja wygiąłem się w łuk z przyjemności.
- Nie krępujesz się? A jak nas usłyszy? – zapytałem cichutko, czując jak rozkoszne ciepełko
rozchodzi się po całym ciele.
- To milcz,
tyle chyba potrafisz – kpiąco uśmiechnął się demon i polizał mnie po szyi.
- Aaa..Ty
przewrotny diable – wyjęczałem głośno.
Przestraszony natychmiast wpakowałem sobie pięść do ust chcąc stłumić
wszelkie odgłosy.
- Co wy tam
wyprawiacie? Avgar jak się czuje Luis? – dobiegł nas zatroskany głos Soni, a ja
o mało nie spadłem z łóżka.
- Ma chyba
trochę gorączki. Robię mu właśnie okłady na najgorętsze miejsca. Nie martw się
poradzę sobie. Spokojnie rób ten eliksir, nie musisz się śpieszyć – odparł
grzecznie Avgar i przyssał się z zapałem do mojej szyi robiąc mi sporą malinkę. Odwróciłem głowę na bok
dając mu lepszy dostęp. Z ogromnym trudem hamowałem się by nie krzyknąć z
przyjemności. Mruczałem tylko jak zadowolony kot i nastawiałem do pocałunków
coraz to inną część ciała. Mężczyzna zaczął się zsuwać coraz niżej staranie
omijając zranione miejsca. Odsunął na bok kołderkę i zafascynowany spojrzał w
dół.
- Lui, twój
mały przyjaciel chyba potrzebuje pomocy? – jednym ruchem zdjął ze mnie spodnie.
Ujął w dłoń mojego stwardniałego penisa i uścisnął przyglądając mu się z komiczną
powagą.
- Uuuch…
zabiję cię… miałeś być ostrożny – wysyczałem wijąc się pod jego dotykiem.
- Wiesz,
myślę że w tym miejscu masz najwyższą temperaturę. Muszę to dokładnie zbadać –
Avgar włożył głowę między moje uda i szeroko je rozchylił.
- Oszalałeś
draniu?!! Ona w każdej chwili może tu wejść! – usiłowałem zewrzeć nogi.
- Robię to
co kazała mi twoja ciotka. Zajmę się rozpalonym Wacusiem jak potrafię najlepiej.
Najpierw go wymasuję, potem dokładnie wyliżę, by wreszcie pobrać próbkę
materiału do badania – odparł z
perwersyjnym uśmiechem i dotknął językiem sączącej dziurki.
- Eeee…?
Nawet nie próbuj, zakazuję ci? – stawiałem niezbyt przekonujący opór. Poczułem
na całym ciele drobniutkie dreszcze i mój penis nabrzmiał jeszcze bardziej.
Drań zrobił jak powiedział. Zrealizował swój plan punkt po punkcie. Pieścił
dłońmi moje jądra i co chwilę naciskał wrażliwy punkt za nimi, a ja gryzłem róg
kołdry by nie krzyczeć z ogarniającego mnie szaleństwa.
- Szkoda, że
nie możemy dzisiaj dłużej i ostrzej się zabawić. Niestety jesteś na to zbyt
słaby, a twój tyłeczek na pewno jeszcze nie wrócił do normy. Ale możemy zrobić
to – wziął głęboko do ust mojego członka i zaczął go mocno ssać. Oczy dosłownie
wyszły mi z orbit. Nie mogłem wrzeszczeć, więc łkałem tylko bezradnie od
ogarniającej mnie obezwładniającej rozkoszy. Biodra same wychodziły naprzeciw
utalentowanym wargom. Demon zaczął cicho warczeć posyłając do mojego członka słodkie
wibracje. Tego było już chyba dla Wacusia za wiele. Postanowił chyba
znokautować dręczyciela. Wystrzelił potężnym strumieniem spermy w usta Avgara. Oddał
tak kilka salw usiłując zabić drania na miejscu. Nie może piekielny łajdak
narzekać, że poskąpiłem mu materiału do badań.
- Aaa….-
krzyknąłem na całe gardło zupełnie zapominając o danej obietnicy. Opadłem na
poduszki kompletnie pozbawiony sił. Avgar dość szybko ocknął się z zamroczenia
i jednym zaklęciem usunął dowody zbrodni. Ledwo zdążył naciągnął mi spodnie a
do pokoju wkroczyła zaniepokojona Sonia.
- Biedne
dziecko - pogłaskała mnie po głowie. - To wszystko twoja wina – uszczypnęła mocno Avgara w bok. – Zaraz dam
ci lekarstwo i juto będziesz jak nowy. Zobacz jaki jest czerwony i jak szybko
oddycha. Jak mu się coś stanie, to nawet sam władca piekieł ci nie pomoże.
- Soniu, daj
mu spokój, to była wyłącznie moja wina. Miałem dziwne skutki uboczne po tych
lekach na mutacje, jakie mi zaaplikowaliście – szeptałem zbolałym głosem – i w
dodatku te feromony. Avgar nic nie mógł na to poradzić. To ja się na niego
rzuciłem- jęknąłem na koniec boleśnie, teatralnie wywracając oczami.
- Avgar, o
czym on bredzi? Chyba zaczyna majaczyć? Musimy szybko wlać w niego ten eliksir
na gorączkę, bo chyba wdała się infekcja – ciotka ułożyła mnie delikatnie na
poduszkach i okryła po samą szyję pierzynką. Kiedy odwróciła się, by nalać do
kubka wody wykrzywiłem się paskudnie do demona i pokazałem mu język.
-Nie waż się
z czymś wygadać, bo zginiesz w strasznych mękach! – wyszeptałem bezgłośnie do
wyjątkowo zadowolonego z siebie mężczyzny. Najwidoczniej dobrze mnie zrozumiał,
bo posłał mi kpiący uśmieszek i wymownie zatrzymał wzrok w miejscu, gdzie pod
kołderką ukrywał się Wacuś.
Wacuś mnie po prostu rozbawia. Dobrze, że wszystko skończyło się jak skończyło. Czyli dobrze bez ofiar śmiertelnych. Cudowny rozdział i niecierpliwie czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńSuper rozdział:) Ostatnio zatęskniłam jednak za Samem i Arturem^^.
OdpowiedzUsuńTen Avgar jak zwykle znęca się nad biednym Luisem i sobie jeszcze z niego pokpiwa. Ma szatański charakterek, choć Luis do końca niewinny też nie jest XD.
Pisz szybko, pozdrawiam:)
http://death-note-love-yaoi.blogspot.com/
no w końcu! a ja biedna tak czekałam..
OdpowiedzUsuńale za takie akcje w rozdzialiku wybaczam ci to męczenie mnie z czekaniem! ^^
Wacuś rozrabia jak ciotunia tylko wyjdzie z pokoju ;D hehe xdd
To było świetne:) jak zawsze zresztą. A scena w sypialni, mistrzostwo i jakie to było zabawne:) Tak drugiej pary też trochę brakuje ale i tak czekam na ciąg dalszy. Dużo weny:)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, już po raz który płaczę ze śmiechu.
OdpowiedzUsuńLui jest uroczy, po prostu innego kreślenia na niego nie ma.
Jestem świeżo po przeczytaniu Grazie d'esistere. Jejku kocham to.
Och jak szkoda mi było Karela (Mam nadzieję ,że nie poprzestawiałam literek) on powinien dowiedzieć się prawdy. Biedny człowiek.
Czekam niecierpliwie na kolejna notkę Krasnej góry.
Zapraszam na http://wypociny-safu.blogspot.com/
Pozdrawiam
We love Wacuś <3 ^o^
OdpowiedzUsuńHahahahaha, o tak! Kochamy Wacusia XDDDD
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, o tak z Sonią nie zadzierać, uff na szczęście aż tak nic strasznego to nie stało się Luisowi, a Avgar nieźle pogrywa sobie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka