Siedziałem
na łóżku i cały trzęsłem się z nerwów. Za chwilę mieli przyjechać moi rodzice.
Wykręcałem sobie palce aż strzelało w stawach. Przebierałem się już ze cztery
razy. Ogromnie bałem się reakcji ojca. Ten człowiek był kompletnie
nieobliczalny i miał sporo znajomości w elitach. Był zdolny do każdej podłości
żeby postawić na swoim. Nie chciałem, żeby nowi znajomi mieli przeze mnie
kłopoty. Usłyszałem jak drzwi się otwierają i zobaczyłem w nich głowę Soni.
- Chodź, już
są. Postaraj się uspokoić, bo masz taką minę jakbyś miał zemdleć. Nie bój się
wezwałam posiłki. Hi hi – zarechotała beztrosko. – Schowaj skrzydła, lepiej go
nie straszyć tak od razu.- Zobaczyłem, że jest ubrana w długą czarną suknię i
kolorową chustę, którą się szczelnie otuliła zasłaniając dekolt i ramiona.
Weszliśmy do salonu. Na kanapie siedział sztywno ojciec z wielce niezadowoloną,
nadętą miną. Zawsze tak wyglądał, jak chciał komuś według niego niższemu
pozycją od siebie, okazać swoją pogardę i lekceważenie. Matka usadowiła się w
fotelu stojącym w pobliżu kominka. Ona nie była bynajmniej pewna siebie. Rozglądała
się dookoła niepewnie. Na jej twarzy zobaczyłem słabo skrywany strach. Nie
spuszczała swoich wielkich oczu z Soni.
- Na co
czekamy? Pakuj się niewdzięczny smarkaczu! – rzucił władczo w moją stronę
ojciec.
- Widzę, że
się nie dogadamy – odezwała się spokojnie ciotka Luisa. Zsunęła z ramion chustę
i pozostała w samej sukni. Wyglądała naprawdę imponująco z grzywą
rozpuszczonych jasnych włosów i podniesionym dumnie czołem. Na szyi miała duży,
błękitny amulet na długim złotym łańcuszku. Moja matka na jego widok zbladła
gwałtownie i chwyciła się za serce.
- Kochanie –
zwróciła się drżącym nieco głosem do męża – może jednak posłuchamy, co pani ma
nam do powiedzenia – najwyraźniej o wiele lepiej od niego orientowała się w
sytuacji. On jednak kompletnie ją zignorował.
- Od kiedy
to ty decydujesz co jest odpowiednie dla naszej rodziny? – mężczyzna obrzucił
ją zimnym spojrzeniem pod wpływem którego natychmiast zamilkła.
- Proszę
państwa o chwilę cierpliwości. Zaraz będą tu przyjaciele domu i pomogą
rozstrzygnąć nam ten spór – powiedziała cicho, stanowczym głosem Sonia.
- Nie mam
zamiaru dłużej tracić tu czasu i czekać na pani wiejskich sąsiadów – wykrzywił
się obraźliwie ojciec. – Albo pani pozwoli nam w spokoju opuścić ten dom razem
z synem, albo dzwonię na policję – wyciągnął z kieszeni komórkę.
- Myślę, że
to ci się do niczego nie przyda – usłyszałem od drzwi niski, męski głos i
telefon jak żywy wyrwał się z dłoni ojca i wpadł do płonącego kominka.
- Co do
cholery! – zaklął zaskoczony adwokat. Zobaczyłem jak do pokoju wchodzi Avgar
razem z Nissimem i z miną udzielnych książąt rozsiadają się na najbliższych
fotelach. Matka na ich widok ukryła twarz w dłoniach i zaczęła wydawać dziwne,
cienkie piski przerażenia.
- Widzę, że
przyszliśmy w samą porę – odezwał się czarnowłosy demon szczerząc szpiczaste
zęby w paskudnym uśmiechu i rozkładając błoniaste skrzydła.
- Nie mów
wiedźmo, że potrzebujesz pomocy, aby pozbyć się tego kmiota – Nissim przyglądał
się z niesmakiem mężczyźnie, oglądając z zimnym uśmieszkiem długie, ostre
szpony, które właśnie wysunęły się z jego wypielęgnowanych dłoni.
- To mój
syn. W dodatku nieletni. Nie macie prawa go tutaj przetrzymywać – odezwał się
niepewnie pobladły adwokat.
- Prawo to
my – rzucił zimno Avgar i zaczął zbliżać się do niego powoli – a czy to na
pewno twój syn zaraz się okaże.- Złapał trzęsącą się rękę ojca i drapną ją
pazurem. Kiedy pojawiły się pierwsze krople krwi zlizał je z kpiącym
uśmieszkiem. – Tak myślałem. Nie należy do ciebie.
- Co z tego,
w każdej chwili mogę zostać jego prawnym opiekunem! – spojrzał na niego
tryumfalnie. - Załatwię to w kilka godzin.
- W takim
razie my zakończymy to natychmiast – wyszczerzył się do niego złośliwie Avgar.
– Ja nie mogę, Sonia też, ale ty jesteś czysty jak noworodek – zwrócił się do
Nissima.
- Hm, no cóż
– jasnowłosy zerknął na mnie rozbawiony – właściwie taki mały cukiereczek nie
powinien mi sprawić chyba zbyt wielu kłopotów. Mogę zostać jego mentorem. Jak
będzie rozrabiał, to mu się wymyśli jakąś stosowną karę – zmrużył swoje szare
oczy z drapieżnym uśmiechem. Pstryknął palcami, a w jego ręce pojawiły się
stosowne dokumenty.
- Soniu
ratuj, dlaczego to musi być on? To prawdziwy diabeł w anielskiej skórze –
wyjęczałem zaskoczony i zrozpaczony obrotem sprawy.
- To
załatwione! Adam będzie tutaj mieszkał i chodził do pobliskiego liceum. Państwo
mogą już wrócić do domu. Chłopak będzie w dobrych rękach – posłała mi
słodziuteńki uśmieszek. – Nie zapomnijcie się tylko podpisać. Oczywiście własną
krwią, żeby tradycji stało się zadość. Wtedy kontrakt będzie ważny po obu
stronach.
- Nie
zostawię tak tego! – odgrażał się adwokat, cofając się przezornie do tyłu. –
Wszyscy zgnijecie w więzieniu przeklęte dziwolągi.
- A kto panu
w to uwierzy? – machnęła na niego lekceważąco dziewczyna. – Jak chce pan
wylądować w szpitalu dla psychicznie chorych, to proszę bardzo.
- Nie
dostaniecie ani złotówki! Ciekawe jak utrzymacie tego darmozjada? – krzyknął
już od drzwi ojciec. Zawsze musiał mieć ostanie słowo.
- Czy ja
panu wyglądam na biedaka? – zwrócił się do niego wyniośle Nissim od stóp do
głów ubrany w drogie, markowe rzeczy. Trzeba przyznać ze miał drań dobry gust i
nie szczędził kasy na swój image. – Pieniążki możecie wpłacać dzieciakowi na
konto. Przydadzą mu się na jakieś drobne wydatki. – Ojciec już nic się więcej
nie odezwał. Nie wyglądało też, że całkowicie zrezygnował. Widać było jak
kalkuluje. Podpisał bez dalszych ceregieli papiery i podał je matce. Ona bez
słowa zrobiła to samo. Po czy wyszli nawet się nie oglądając za siebie. Nie
pożegnali się ze mną. Nawet na mnie nie spojrzeli. Jak tylko zamknęły się za
nimi drzwi rozryczałem się jak dziecko i umknąłem do swojego pokoju.
– Czym ja
sobie zasłużyłem na taką rodzinę? Dobrze, że chociaż siostrę mam normalną! –
wyłem w poduszkę. – Po co mi to wszystko było.Ten zimny skurczybyk będzie się
teraz nade mną znęcał!
- Przestań
płakać głupolku – usłyszałem ciepły głos Ani. Podniosła mnie i przytuliła mocno
do siebie. – Jestem tutaj i nie pozwolę cię skrzywdzić. Otaczają cię teraz sami
dobrzy ludzie. Zobaczysz, że będziesz tu szczęśliwy.
- Pieprzysz
– spojrzałem na nią zamglonym wzrokiem. – Ten cały Nissim to kawał złośliwego
łajdaka. Co będzie jak okaże się gorszy od ojca? – chlipałem jej w rękaw.
- Nie ma na
świecie większej szui od starego Warskiego! – powiedziała zdecydowanie siostra.
– A z blondasem sobie poradzimy. Skoro Luis jakoś dogaduje się z Avgarem, to ty
możesz zrobić to samo z Nissimem. – Pogłaskała mnie czule po głowie. – Zamiast
się nad sobą użalać, to przygotuj się lepiej do pierwszego dnia w nowej szkole.
To już za dwa dni.
- Ale ja nie
mam co na siebie włożyć! Nie zabrałem ze sobą żadnych ciuchów! – jęknąłem.
–Cały czas pożyczam od Luisa.
- W takim
razie idziemy jutro na zakupy. Najpierw musimy tylko wyciągnąć kaskę od twojego
sponsora. He he – zarechotała dziewczyna. – Właściwie to mógłbyś zacząć od
razu. Oni nadal siedzą w salonie i popijają drinki. Sonia robi piekielnie mocne,
więc powinni być już lekko zawiani. – Usiadłem na łóżku i odgarnąłem włosy z
twarzy.
- Masz
rację. Pokażę na co mnie stać. Muszę iść do łazienki doprowadzić się do
porządku – Pobiegłem na górę. Obmyłem się zimną wodą, aby zetrzeć ślady łez. Po
kilku minutach byłem gotowy żeby pokazać się w salonie. Zerknąłem najpierw
przez uchylone drzwi. Anka miała rację. Nadal tam siedzieli śmiejąc się i
dyskutując omawiali dalsze kroki względem mojego ojca. Wślizgnąłem się
cichutko. Podszedłem do Nissima i spojrzałem na niego nieśmiało.
- Mów co się
stało mała muszko – mężczyzna jak zwykle żartował sobie ze mnie.
- E… no
więc…. yyy – stękałem, nie mogąc sklecić poprawnego zdania.
- Jeśli
potrzebujesz skorzystać z łazienki, to chyba wiesz gdzie jest – odezwał się
rozbawiony mężczyzna, lustrując uważnie moją sylwetkę i zatrzymując wzrok dłużej
na moim tyłku. Poczerwieniałem ze złości. Ja tu próbuję się wywnętrzyć, a on
sobie ze mnie jaja robi.
- Chciałem
tylko powiedzieć, że potrzebuję kilku rzeczy, ale nie wezmę ich od ciebie za
darmo – warknąłem do niego.
- Ścielenie
łóżeczka i naleśniczki na śniadanie. Nie patrz tak na mnie, to moja oferta. Jak
będziesz grzeczny dostaniesz to – pomachał przede mną złotą kartą. - Zaczynasz
od jutra – Odprawił mnie wielkopańskim ruchem ręki, jak jakiegoś służącego. Nie
chciałem z nim zadzierać. Nikt mnie nie potrafił wkurzyć tak jak on. Poszedłem
do swojego pokoju zgrzytając zębami.
………………………………………………………………
Następnego
dnia wstałem o świcie. Pobiegłem na ścieżkę, gdzie widziałem dziwaczną windę do
domu Nissima. Zerknąłem w niebo. Niczego tam ciekawego nie było widać. Pełno
ciężkich, ciemnych chmur i tyle. Pewnie ma jakiś sposób, aby ukryć przed
ciekawskimi swoją posiadłość. Stanąłem na znajomym kamieniu, podskoczyłem na
nim parę razy i nic. – Kurcze, jak to
działa? Musi być jakiś sposób!
- Jazda -
wrzasnąłem, dalej nic – w górę. – Kamień gwałtownie poszybował. W ostatniej
chwili udało mi się złapać jego krańca, żeby nie spaść. Spojrzałem przed siebie
i aż złapałem się za głowę. – Jakie to
szczęście, że nie zaproponowałem mu usług sprzątaczki. To ogromne zamczysko
potrzebuje armii pokojówek, a nie takiego słabeusza jak ja. Jak można mieszkać
w takim muzeum. Pewnie pełno tam nietoperzy i karaluchów. – Kręcąc głową
oglądałem imponującą budowlę. Szedłem główną aleją obsadzoną pięknymi, starymi
kasztanami. – Jak zakwitną na wiosnę musi
to wspaniale wyglądać. – Oczywiście drzwi były zamknięte, ale z boku
zauważyłem maleńką furtkę, którą bez problemu wszedłem do środka. – Ciekawe, gdzie jest sypialnia pana domu?-
Rozejrzałem się po ogromnym holu. - Można
się tu zgubić na amen. Jak tu czysto. Wszystko błyszczy i lśni. Z tej podłogi
można by dosłownie jeść posiłki. Ktokolwiek tu sprząta powinien dostać medal.
– Nagle przede mną pojawiło się niewielkie okrągłe światełko. Kręciło się w kółko
jakby na coś czekając. Podrapałem się po brodzie nie wiedząc co począć dalej.
Nagle przyszła mi na myśl jedna ze starych bajek.
- Zaprowadź
mnie do swojego pana – rzuciłem do kołyszącego się w powietrzu ognika. Zawirował
i pomknął na górę po schodach. Pobiegłem za nim ledwo nadążając. Zatrzymał się
pod pięknie rzeźbionymi drzwiami. – Dziękuję. Jesteś wspaniałym przewodnikiem –
uśmiechnąłem się do światełka które w tym momencie znikło. Zapukałem kilka razy
ale nikt mi nie odpowiadał. Wszedłem więc cichutko do pokoju skradając się na
paluszkach. Podszedłem do ogromnego, królewskiego łoża z baldachimem. –
Zupełnie jak na starych filmach – zachichotałem. Wyciągnąłem szyję chcąc
dostrzec wśród pościeli Nissima, ale mi się nie udało. Podszedłem bliżej i
przepadłem przez leżącą na ziemi poduszkę. Poślizgnąłem się i z przeraźliwym
kwikiem runąłem ja długi na materac. Pierzyna się poruszyła i wychyliła się
spod niej zaspana twarz mojego opiekuna.
- Adam? – w
jego niezbyt przytomnych oczach odmalowało się ogromne zdumienie – Co ty tutaj
o tej porze robisz? Idź spać do cholery – nakrył mnie kołdrą, objął mnie w tali
i przyciągnął do siebie – cieplutka podusia – zamruczał zadowolony. Zamknął
oczy i zasnął kamiennym snem. Zacząłem się kręcić usiłując się uwolnić z uścisku.
Wymamrotał coś niezrozumiałego i położył na mnie swoją długą nogę przygniatając
mnie mocniej do łóżka. Teraz nie mogłem nawet drgnąć. Jego usta znajdowały się
zbyt blisko mojego karku. Czułem jego oddech na szyi i zrobiło mi się nagle
bardzo gorąco. Znajdowałem się w strasznie niezręcznej sytuacji. Poczerwieniałem
na twarzy.
- Dusisz
mnie! – wrzasnąłem desperacko.
- Cicho mała
muszko! Chcesz żeby mój mózg eksplodował! – usiadł gwałtownie i przetarł oczy.
- Nie trzeba
było tyle pić! – odgryzłem się zrywając się na równe nogi, jak tylko poczułem,
że mnie puścił.
- Idę do łazienki,
a ty tu zrób porządek – wstał i przeciągając się jak duży kot poszedł do
łazienki. Zobaczyłem jego idealnie zbudowaną klatkę piersiową, wspaniałe
mięśnie przesuwające się pod gładką, jasną skórą i jęknąłem w duszy z zazdrości.
– Jakie to niesprawiedliwe. Ten dupek
dostał na starcie najlepszą pulę genów. Teraz nie musi nawet kiwnąć palcem żeby
rewelacyjnie wyglądać. Tymczasem ja wychodzę z siebie by wyhodować kaloryferek
i nic. Przez te głupie ćwiczenia schudłem tylko jeszcze bardziej, jakby to było
mi do czegoś potrzebne. Los jest niesprawiedliwy. – Zacząłem ścielić łóżko
ciężko wzdychając. Udało mi się to zrobić w miarę równo. Wiedziałem, że takiemu
pedantowi jak Nissim niełatwo będzie dogodzić. Chciałem wyprostować jakąś
fałdkę, ale nie mogłem jej dosięgnąć. Stanąłem w nogach mebla i pochyliłem się
do przodu. Niespodziewanie moja głowa przeszła między drewnianymi szczeblami
ramy łóżka. Poprawiłem nakrycie. Teraz wyglądało idealnie. Chciałem się wycofać
i tu spotkała mnie przykra niespodzianka. Utknąłem. Stałem tam z wypiętym
tyłkiem i nosem tuż nad materacem. Usiłowałem delikatnie manewrować upartą łepetyną
ale ta, albo urosła, albo co bardziej prawdopodobne, ja byłem kompletnym
kretynem i nie umiałem jej wyciągnąć. – No
teraz to już koniec. Jak on zobaczy jakim jestem nieudacznikiem, to natychmiast
zrezygnuje z funkcji mojego opiekuna. – Szarpnąłem mocniej i kwiknąłem z
bólu.
- Adam, co
ty znowu wyprawiasz? – usłyszałem za plecami niski, aksamitny głos mężczyzny. –
He he, ale się załatwiłeś. Z tej perspektywy twój mały tyłek wygląda niezwykle
pociągająco. Okrągłe, jędrne pośladki, długie, smukłe nogi - całkiem nieźle jak
na taką małą muszkę.
- Przestań
się ze mnie nabijać. Musisz być strasznie wyposzczony, jak faceci zaczynają ci
się podobać – pysknąłem do niego, zapominając o swojej niedogodnej pozycji.
- Głuptasku,
mnie podobają się wyłącznie mężczyźni, ale tutaj nie widzę nikogo takiego. Możesz być spokojny o swoją cnotę. Nie zadaję
się z dziećmi – odpowiedział kpiąco i ostrożnie mną obracając, uwolnił mnie z
pułapki. Idź lepiej już robić to śniadanie. Ja muszę jeszcze na chwilę do
łazienki. Tylko mi nie spal kuchni.
Oj nareszcie!
OdpowiedzUsuńNie mogłam się doczekać *.*
Świetnie ci wyszło...
W sumie to spotkanie z rodzicami było troche... dziwne?
Ale cóż... Phhhi Avgar się pojawił a Luis gdzie?
Śpi ... kurna śpi!
Haha Adam świetny, włożyć głowę między szczebla haha
Cóż... *Przemilczę to ,że w wieku 6 lat , miałam podobny problem.* ehmm khe khe
A Nissim... podoba mi się :)
Chociaż myślałam, że bardziej będzie go ciągneło do Luisa, naszego kochanego...
Pozdrawiam i dużo weny życzę!
Bardzo mi się podobał ten rozdział, Te przerażenie rodziców, mam nadzieję, że ojca i matki więcej nie zobaczymy, chociaż ojciec jest zawzięty,, no nic poczekamy zobaczymy,,,,
OdpowiedzUsuńHahah, nasz mała muszka będzie miała ciekawie,,
Ciekawe jak poradzi sobie Adaś ze śniadaniem xd
Pisz szybciutko,,
Twoja Maru;3
Wiesz co? Sadystka z ciebie. Tak podsycać atmosferę;P Fajny rozdział:) A tego ojca to tylko "pozazdrościć". Zaciekawiłaś mnie tym, że matka Adasia wiedziała z kim mają do czynienia. Czyżby szykowała się jakaś grubsza historia z nią związana? Nissim na kacu, chciałabym to widzieć:D Życzę weny w pisaniu następnych rozdziałów:)
OdpowiedzUsuńspal mu kuchnie ! and więcej fapfap cę <o<
OdpowiedzUsuńAdaś już od razu musiał popisać się swoją 'łamagnością'.. hihi
OdpowiedzUsuńnie to żeby coś.. ale to chyba oczywiste, że czekam, aż Nissim dobierze mu się do tej muszkowatej dupci hehe :P
Cieszę się że tak szybko rozwiązałaś sprawę rodziców Adasia ale pewnie jeszcze nie do końca:) To jest bardzo ciekawy wątek i mam nadzieję na szybką kontynuacje:) No Nissim ma się nim zajmować to będzie bardzo bardzo ciekawe:) Dużo weny:)
OdpowiedzUsuńCudna notka, wspaniale czyta się twoje opowiadanie. Cóż, trochę mnie zdziwiło, że demon powiedział, że nie zadaje się z dziećmi, jednak uspokoiło gdy poszedł do wc. W wiadomym celu, w końcu przed chwilą widział seksownie wypięte pośladki Adama. Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńSpryciula,byłam ciekawa czy ktoś to zauważy.
UsuńWreszcie! Nie mogłam się doczekać...>.<
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ale czyżby matka Adasia znała ten świat bo ta reakcja... Avgar z Nissanem tak bez sprzeczek pięknie tez zalatwili sprawę Adama...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka