Adam
Stanąłem w
skalnej wnęce ukryty przed ciekawskimi oczami Nissima. Miałem ogromną ochotę na
kąpiel w tym pięknym źródle, ale jednocześnie byłem tak zawstydzony, że trzęsły
mi się ręce kiedy odpinałem guziki koszuli. Obraz idealnie zbudowanego ciała
demona tkwił w mojej głowie i powodował w dole brzucha jakieś dziwne, nieznane
uczucie, jakby trzepotanie skrzydeł tysięcy motyli. Nadal się wahałem i byłem
gotowy uciec na jakikolwiek gwałtowniejszy ruch z jego strony. Mężczyzna chyba
to wyczuł, bo leżał zupełnie rozluźniony w parującej wodzie z błogim uśmiechem
na twarzy, nie skomentował mojego zachowania ani jednym słowem, co u niego było
rzadkością. Nagle w ciszy jaskini, gdzie słychać było tylko szum płynącego
strumienia, rozległ się ostry dźwięk komórki. Odebrałem szybko, mając jakieś złe
przeczucia.
-
Przyjeżdżajcie natychmiast, maluch pcha się na świat! – usłyszałem ogromnie podniecony głos Anki. Zacząłem szybko się ubierać z powrotem.
- Koniec leniuchowania,
musimy iść do zamku! Luis chyba zaczął rodzić! – Krzyknąłem w kierunku Nissima.
- No to ten
stary łajdak Avgar naje się strachu – Mężczyzna wyskoczył z wody i machnięciem
ręki odział nas obu. – Chodź tutaj, przeniosę nas od razu do ich domu. – Chwycił
mnie za rękę i w ciągu ułamka sekundy przeniósł przed wrota, które po
wypowiedzeniu hasła natychmiast się otworzyły. W niewielkim saloniku, obok
sypialni w której leżał Luis, zebrała się cała gromadka niesamowicie
zdenerwowanych przyjaciół. Anka z Iloną siedziały na kanapie i trzymały się za
ręce tak mocno, że niemal było słychać trzask przeskakujących w stawach palców.
Samel z Adamem, którzy właśnie wrócili z zagranicznych wojaży, byli dosłownie
zieloni na twarzach. Nikt się nie odzywał, panowała iście grobowa atmosfera.
- Co to za
miny, przecież on rodzi, a nie umiera! Powinniście się cieszyć, że będziecie
mieć w końcu dzieciaka w rodzinie – odezwał się z niesmakiem Nissim i usiadł
oczywiście na najwygodniejszym fotelu jaki był w pokoju.
- Zaraz ci
opadnie ten zadarty nochal – warknął do niego z przekąsem Artur. – Byłeś kiedy
przy porodzie bałwanie? Nie? A ja byłem przy narodzinach wszystkich szczeniaków
ze swojego stada, jako przywódca muszę być przy tym obecny, więc zamknij tą
durną jadaczkę.
- Co to ma
do rzeczy. Napnie się, stęknie i wyskoczy maluch, co w tym trudnego? Zwykła
fizjologia – wzruszył ramionami demon.
- Fizjologia
powiadasz? – odezwał się milczący do tej pory Samuel. – W tym przypadku nie
możemy być pewni niczego, więc twoje filozoficzne podejście jest dla mnie dość
dziwne.
- Aaa….!! –
usłyszeliśmy przeraźliwy, pełen bólu okrzyk Luisa, od którego stanęły mi włosy
na głowie. Przerażony wdrapałem się demonowi na kolana i złapałem go mocno za
szyję. – Ooo…! - wycie mojego przyjaciela spowodowało, że omal nie spadłem na
ziemię z wrażenia.
- Nadal
uważasz, że to takie proste? – zapytał złośliwie Nissima Futrzarski.
- Oo
kkurwwa! – udało się wyjąkać demonowi zdrewniałymi ustami.
- Tak
myślałem – uśmiechnął się do niego Artur – pomyśl, że ty kiedyś też będziesz w
takiej sytuacji - dodał z satysfakcją. W tym momencie w mojej głowie coś
zaświtało. Na dobrą sprawę to ja mogłem być na miejscu Luisa. Domyślałem się, że mężczyzna jest mną zainteresowany i gdybym pozwolił mu na zbliżenie,
to ja bym teraz tak wrzeszczał z bólu.
- Sam –
zwróciłem się do Ostrowskiego – czy ja też mógłbym zajść w ciążę?
- Oczywiście
i to na 100%. Luis ma zbieraninę genów i u niego to była loteria, ale ty jesteś
czystej krwi. Możesz więc się mieszać ze wszystkimi stworzeniami obdarzonymi
mocą, więc lepiej uważaj co robisz – posłał mi przewrotny uśmieszek, wskazując
oczami na demona.
- Co
takiego?! – pisnąłem i zerwałem się z kolan Nissima jak oparzony.
- Nie
przesadzaj – zarechotała Anka – od samego przytulania dzieci raczej nie będzie.
- Nie
wymądrzaj się, Sonia ci brzdąca nie zrobi! – prychnąłem do niej
wkurzony.
-
Zazdrościsz, że możemy bzykać się bez zahamowań? – wyszczerzyła się do mnie
bezczelnie.
- Adam,
uspokój się i usiądź spokojnie – Nissim chwycił mnie za rękę.
- Ty się ode mnie trzymaj jak najdalej. Od dzisiaj masz nie podchodzić bliżej jak na metr, bo jeszcze
nie daj boże co żywotniejszy plemnik na mnie przeskoczy - warknąłem i odskoczyłem od niego na
bezpieczną odległość.
-
Oooch…- usłyszeliśmy przeciągły jęk
Luisa, a potem rozległy się radosne piski Soni.
- Jest,
jest! Mamy pierwszego maluszka w rodzinie! – wesoło pokrzykiwała zachwycona
najwyraźniej dziewczyna. – Łup! - rozległ się po chwili jakiś głuchy odgłos.
Wszyscy jak na komendę się zerwali i biegiem udali pod drzwi sypialni.
Sonia musiała nas usłyszeć, bo uchyliła drzwi i pokazała leżące na ziemi
nieruchomo ciało Avgara. Jego twarz wyglądała jakby zupełnie pozbawiono go krwi.
- Co mu
jest? – zapytałem przestraszony.
- Nic mu nie
będzie, nadmiar emocji go powalił – mrugnęła do mnie dziewczyna.
..........................................................................................
Luis
Od trzech
dni leżałem sobie w sypialni Avgara jak król i przyjmowałem hołdy. Obok mnie, w
pięknej dębowej kołysce wyłożonej czerwonym aksamitem, ze specjalnym
wgłębieniem pośrodku, spoczywało jajo. Wszyscy, mam tu na myśli dziewczyny oraz
Sama z Arturem i Nissima z Adasiem, nas podziwiali i bili pokłony, znosząc
najprzeróżniejsze prezenty. Popołudniami popijaliśmy kawkę, jedliśmy ciasteczka, a
usługiwali nam dwaj moi niewolnicy. Sonia z Avgarem zwijali się jak w ukropie
obsługując gości, spełniając wszystkie moje zachcianki i opiekując się synkiem.
Wieczorem padali na twarz, ani razu jednak nie próbowali protestować. Wyrzuty
sumienia mieli wyraźnie wypisane na twarzach, a ja nie miałem zamiaru im
pobłażać. Za to co zrobili powinni siedzieć w lochach i przez dziesięć lat
piastować sześcioraczki.
Prawdę
mówiąc po porodzie byłem tak wykończony, że ledwie docierałem do łazienki o
własnych siłach. Jadłem, spałem i załatwiałem tylko podstawowe potrzeby. Na nic
więcej nie miałem energii. Ania z Iloną dotrzymywały mi po szkole towarzystwa. Próbowaliśmy
wymyślić imię dla maleństwa, ale jakoś nic inteligentnego nie przychodziło nam
do głowy. Dopiero na czwarty dzień poczułem się nieco lepiej. Postanowiłem się
wykąpać i zabrać za czytanie książek na temat małych demonów dostarczonych mi
przez ciotkę. Jajo od rana było jakieś niespokojne. Dochodziło z niego ciche
popiskiwanie. W łazience siedziałem chyba ze dwie godziny, a kiedy wróciłem
wypachniony i odświeżony czekała mnie mega niespodzianka. Podszedłem do kołyski
by pogłaskać maluszka i jakie było moje przerażenie, kiedy odkryłem, że jajo
zniknęło. Zrobiło mi się słabo z nerwów. Usiadłem na łóżku i usiłowałem zebrać
rozbiegane myśli. Do zamku przecież nikt obcy nie mógł wejść. Drzwi od sypialni
były zamknięte.
- Gdzie u
licha się podziałeś?! No mały draniu, dokąd cię poniosło? – gadałem sam do siebie rozglądając
się gorączkowo dookoła. Wstałem i zacząłem systematycznie przeszukiwać pokój.
- Skarbie bądź grzeczny i pokaż się tatusiowi – gruchałem słodziuteńko. Nagle za zasłoną coś
zaczęło się szamotać. Odsunąłem grubą materię i zobaczyłem unoszące się w
powietrzu jajo, z jego boków wyrastały spore nietoperze skrzydełka, pokryte
płową sierścią. Poruszały się szybko i niezbyt składnie. Widać było, że maluch
nie opanował jeszcze zbyt dobrze sztuki latania. Pisnął radośnie na mój widok i nagle rzucił mi się w ramiona. Na szczęście w porę udało mi się go złapać. Przytuliłem go delikatnie i odetchnąłem z
ulgą. Czułem jak energicznie porusza się w środku. Złożył skrzydełka. Dotknąłem ich z ciekawością, były takie aksamitne i kruche.
- Nigdy
więcej nie strasz tak tatusia – pogroziłem mu palcem. Usiadłem z nim na fotelu
i zacząłem mu śpiewać zapamiętaną z telewizji kołysankę. Jajo zaczęło
pomrukiwać coraz ciszej, aż zupełnie ucichło. – Chyba zasnął? – Przymknąłem oczy i nawet nie wiem kiedy się
zdrzemnąłem. Obudził mnie odgłos otwieranych drzwi.
– Zamykaj
szybko! – krzyknąłem zbyt głośno. Przestraszone jajo rozłożyło skrzydełka i z
szybkością błyskawicy pomknęło na korytarz. - Ty idioto, zawołaj Avgara! –
krzyknąłem do oniemiałego Legolasa i na złamanie karku pobiegłem za uciekającym
synkiem. Na szczęście to był dopiero pierwszy dzień jego latania. Trzeba
przyznać, że szło mu jednak całkiem zgrabnie. Wydając wysokie dźwięki zwinnie
omijał przeszkody na swojej drodze, czyżby posługiwał się echolokacją jak
nietoperze? Niestety ten durny elf zostawił otwarte drzwi do szklarni. Avgar
hodował w niej wiele naprawdę niebezpiecznych roślin i nie pozwalał tam nikomu
wchodzić. Tymczasem niepoprawne jajo zainteresował właśnie ten pokój. Wleciało między
grządki ze śpiewającym groszkiem i wyraźnie zmierzało w kierunku ogromnych,
mięsożernych kaktusów. Przerażony przyspieszyłem i rzuciłem się na synka, łapiąc
go dosłownie w ostatniej chwili. Przepadłem jednak przez jakąś bruzdę i zaryłem
nosem w ziemi przyciskając mocno do piersi maluszka, aby ochronić go przed
uderzeniem. Przytulił się do mnie wyraźnie przestraszony. Zacząłem gładzić
miękką skórkę, a łzy same płynęły mi po twarzy. Dopiero cztery dni byłem ojcem
i już dałem plamę. Mój synek o mało przeze mnie nie zginął, bo nie umiałem o
niego zadbać. Siedziałem na rozmiękłej ziemi i wycierałem policzki ubłoconymi
rękami, rozsmarowując czarne smugi jeszcze bardziej. Poczułem jak ktoś unosi
mnie w ramionach.
- Chodźcie
moje brudaski, trzeba was doprowadzić do porządku – powiedział łagodnie Avgar.
Zaniósł mnie do łazienki i posadził na klozecie. – Nie płacz już, wszystko w
porządku – delikatnie wziął ode mnie całe upaprane ziemią jajo. – Najpierw
wyczyszczę tego łobuziaka. – Napuścił ciepłej wody do umywalki i zaczął
ostrożnie myć wyrywającego się synka, który oburzony trzepotał skrzydełkami. Z
jaja wydobywało się głośne powarkiwanie. Demon nic sobie z tego nie robił,
osuszył malucha zawinął w suchy ręcznik i zaniósł do kołyski. Tymczasem ja
nadal siedziałem blady jak płótno, trzęsąc się z nerwów tak, aż dzwoniły mi
zęby. Mężczyzna po chwili wrócił, nalał jakiegoś słodko pachnącego olejku do
ogromnej wanny i zatkał odpływ. Odkręcił kran i uśmiechnął się do mnie
uspokajająco. Jednym ruchem pozbawił nas obu ubrań. Wziął mnie w ramiona,
włożył do parującej wody i włączył hydromasaż. Usiadł pierwszy układając mnie
miedzy swoimi muskularnymi udami. Oparłem się plecami o jego klatkę piersiową i
zamknąłem oczy.
- Przestań
się zamartwiać, mały już śpi. Nie możesz tak się przejmować, każdym głupstwem
jakie wymyśli ten szkrab. Demonie dzieci są bardzo samodzielne i nie tak łatwo
je skrzywdzić, sam się przekonasz – pocałował mnie czule w kark. - Z was dwóch,
to ciebie w tej szklarni groziło większe niebezpieczeństwo. Policzę się potem z
tym durnym elfem. Nie będzie już miał prawa wstępu do tego domu, chyba, że w
mojej obecności.
- Jestem
beznadziejnym ojcem – chlipnąłem cichutko. – Nie umiem zapanować nawet nad
czterodniowym brzdącem. Co będzie jak nauczy się dobrze latać? Wtedy już go nie
dogonię! – rozbeczałem się od nowa.
- Nie bój
się coś wymyślę, w sumie taka para seksownych skrzydełek, to by ci się faktycznie przydała
– połaskotał mnie po brzuchu, a mnie zrobiło się gorąco. – Co powiesz na długi,
relaksujący masaż? – przywarł do mnie całym swoim ciałem.
- Mowy nie
ma – szarpnąłem się do przodu – jedno wędrujące jajko zupełnie mi wystarczy! Poza tym nadal się na ciebie gniewam!
- Miałem na
myśli małe mizianko – mruknął mi do ucha – nie musisz nic robić, ja sobie
pogadam z Wacusiem, a ty odpoczywaj – zacisnął dłoń na moim członku. Dobrze
wiedział, że ten zdrajca go uwielbia. Wystarczyła delikatna pieszczota samymi
czubkami palców, a zaczął rosnąć jak szalony i podnosić główkę. Drżałem w jego
ramionach pożądając jego bliskości, każdy najlżejszy dotyk odbijał się
zwielokrotnionym echem w moim spragnionym ciele.
- Mhm… -
jęknąłem z przyjemności i zarumieniłem się po same uszy. Niestety nie potrafiłem temu mężczyźnie niczego odmówić.
- Spokojnie
Lui, poddaj się, tylko ja, ty i moja mistrzowska ręka – wyszeptał do mnie ochryple. Sunął
palcami powoli wzdłuż nabrzmiałego penisa, a ja bezwiednie zacząłem
ocierać się plecami o jego tors. – O tak kochanie – szeroko rozsunął moje uda i
przyśpieszył tempo. Zacząłem postękiwać bezwstydnie i całkowicie się mu
poddałem. Teraz liczył się tylko on i jego ciepła dłoń na moim twardym jak
skała członku. Położyłem głowę na jego ramieniu i wtuliłem twarz w jego szyję.
Ukąsiłem go mocno w miejsce, gdzie wyczułem szalejący puls.
- Skarbie –
usłyszałem jego niski, jedwabisty głos. Chwycił mnie w tali i odwrócił do siebie twarzą. Wpił się łapczywie w moje usta, jak wędrowiec na pustyni, który
właśnie dorwał się do źródła. Zaplótł moje nogi wokół swojego pasa, włożył
jedną rękę między nasze wyprężone ciała i zacisnął ją na członkach.
Wsunął język między moje drżące wargi i zaczął delikatnie gładzić wilgotne,
wrażliwe wnętrze. Dłoń i język zaczęły wykonywać te same rytmiczne ruchy coraz
szybciej i szybciej. Teraz jęczeliśmy już obaj głośno, dążąc w zawrotnym tempie
do spełnienia.
- Razem –
dotarł do mnie jego namiętny szept.
- Aaa….! –
krzyknąłem. Wytrysnęliśmy jednocześnie z głuchym jękiem, jakbyśmy byli jednym
ciałem. Opadłem na jego pierś zupełnie pozbawiony sił. Przymknąłem powieki
pomrukując z zadowolenia.
- Jesteś
taki słodki, nie zamieniłbym cię na nikogo innego kochanie – demon gładził mnie po plecach,
delikatnie masując mięśnie i niebezpiecznie zbliżając się do mojej nadal
obolałej dziurki.
- Jak
włożysz tam palec, to odgryzę ci ucho – warknąłem do niego groźnie.
jajo *.*
OdpowiedzUsuńojejciu *.*
Adaś hah i jego podejście do możliwości zajścia w ciążę xD
a miałam taką nadzieję na co nieco w tym gorącym źródełku..
ciekawi mnie jak sobie będą radzić dalej z tym maluśkim rozrabiaką ;)
tak więc czekam na kolejny rozdzialik jak to się w tej rodzince będzie układać.. aaa no i coś Adaś i Nissim.. ^^
Po prostu świetna notka. Oj Adaś, myśli że tak od razu zajdzie w ciąże od samego mizianka.Ktoś powinien go uświadomić.Szkoda, że pobyt w gorących źródłach tak szybko się skończył
OdpowiedzUsuńLoui kochanie, nie przejmuj się, jesteś świetnym tatusiem:)
OdpowiedzUsuńJeszcze długa droga przed tobą, ale razem z Avgarem sobie poradzicie :)
Adaś xD haha nie bój się malutki, coś mi się zdaje, że Nissim jakby co, zaopatrzy się w zabezpieczenie xD Jakbym była na jego miejscu słysząc te krzyki tak bym zrobiła na jego miejscu xD
Przynajmniej na razie, dopóki nasz Adaś i Nissim nie dojdą do tego, że nie mogą bez siebie żyć no i Adaś skończy szkołę :)
Twoja Maru;3
D|a Adasia og|ądanie porodu musia|o być szokiem. A jak mu jeszcze powiedzie|i że jego też może to czekać to biedach chyba ca|kiem zrezygnuje z bycia gejem. No chyba że Nissim bardzo dobrze się postara. Super że wróci|i starzy znajomi tak się zastanawia|am co się z nimi sta|o.
OdpowiedzUsuńCa|a scena porodu wysz|a ci świetnie i tak dziwnei rea|istycznie?
|uis już po pierwszym szoku i dobrze że tak wykorzystywa| Sonie i Avgera. Bo im się z zupe|ności na|ża|o. Co ten |ego|as tam jeszcze robi? Ty|ko gość miesza i naraża niewinnych na niebezpieczeństwo. Jajeczko jest przecudne i wspania|e psoci od razu. Ty|ko niech biedny |ui na zawa| nie padnie demon na racje nie może się wszystkim tak przejmować jest bardzo dobrym ojcem zważywszy na oko|iczności, No i jego tekst na końcu mnie rozwa|i| chociaż pewnie nie chce tego stresu jeszcze raz tak szybo przechodzić.
Dużo dużo weny i chęci
Jej wariuję *.* super bosko i sweetaśnie ^^ Nie ma to jak groźba na sam koniec ;) weny wybacz że nie napisze więcej ale nie mam kiedy XD
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, na tą wieść wszyscy przyjaciele się pojawili, nawet Samuel i Artur (dawno ta parka nie pojawiała się). Luis bardzo opiekuje się swoim maluszkiem. Co za elf, niech no Avgar pomarznie się nim zajmie, jak tak można straszyć biedne maleństwo. Adaś, Adaś teraz to znów będzie trzymał biednego Nissama na dystans. Avgar to chyba tylko o jednym myśli. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
Weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
już?... tylko tyle tego rozdziału? ale... ja chcę więcej!
OdpowiedzUsuńuwielbiam to opowiadanie, jak wracam myślami do początku, kiedy to był jeszcze tylko Luis, a Avgar był tak jakby wrogiem, to aż nie mogę zrozumieć kiedy aż tyle się wydarzyło? a teraz Luis ma brzdąca, którego jestem tak niesamowicie ciekawa, że aż nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, twoje strony sprawdzam jako pierwsze i to co chwilę, bo myślę, a może jednak coś się pojawiło! przecież nigdy nie wiadomo, może akurat! Życzę weny i udanych mikołajek:)
Nana
p.s. muszę przyznać, że w tej chwili czekam najbardziej na to opowiadanie - po prostu nie mogę się doczekać, co dalej zrobi jajo:) jest rewelacyjne:)
UsuńNana
Dajesz Avgar! jestę pewna że nie odgryzie ci ucha ^o^ (całego), tak więc daj to na co czekam *q*
OdpowiedzUsuńNasz biedny demonik chyba jeszcze długo sobie poczeka zanim dozna rozkoszy bycia seme. Ale tak szczerze to mu się należy.
OdpowiedzUsuńKurcze sama za jakieś osiem lat chciałabym sobie sprawić takiego brzdąca. XD
To jest chyba jeden z najlepszych rozdziałów jakie czytałam. Scena w szklarni, wzruszająca. Avgar zajął się dobrze swoimi skarbami, pokazującc Luisowi wielka miłość. Było to naprawdę słodkie.
OdpowiedzUsuńJajo jest przeurocze. A elf powinien dostać po nosie i to mocno!