Adam
Rano ubrałem
się wyjątkowo starannie w wielką szarą bluzę i spodnie mogące pomieścić ze dwie
moje skromne osoby. Doszedłem do wniosku, że skoro Nissim jest prawdopodobnie
gejem, to lepiej się mu za bardzo nie rzucać w oczy. Proste, workowate szatki
powinny załatwić sprawę. Nasza umowa nadal obowiązywała i musiałem temu leniowi
codziennie robić śniadanie. Z drugiej strony dzięki niemu mogłem zostać w
Posoce i byłem mu za to niezmiennie wdzięczny. Zazwyczaj nie miałem takich
oporów jak dzisiaj. Niestety to co się wczoraj stało spowodowało, że nie miałem
odwagi spojrzeć mu w oczy. Nie chodziło mi wcale o jego pocałunek, wiedziałem,
że ten drań zwyczajnie sobie ze mnie kpi. To moje zachowanie mnie tak
przeraziło. Na samo wspomnienie bezwstydnego jęku, który z siebie wtedy
wydałem, poczerwieniałem się cały jak burak. Miałem zamiar wślizgnąć się po
cichutku do zamku, zrobić śniadanko i
ulotnić się po angielsku. Niestety nic z tego nie wyszło. Po wejściu do kuchni
zastałem w niej jak zwykle nienagannie ubranego Nissima z włosami upiętym
srebrną zapinką, mieszającego jakąś podejrzaną substancję w dużym słoju.
-Co to za
paskudztwo? – zapytałem zaciekawiony. Na dźwięk mojego głosu poskoczył, chwycił
się za serce i omal nie upuścił trzymanego w rękach pojemnika. – Nieczyste
sumienie cię gryzie? – rzuciłem złośliwie.
- Adam, czy
ty musisz się tak skradać we własnym domu? – pochylił się i otworzył w podłodze
jakąś klapę. Wlał w nieduży otwór całą zawartość naczynia. – Pozbywam się
nieudanego wywaru, a to jest najzwyklejsza rura ściekowa.
- Skoro nie
ma w tym nic dziwnego, to dlaczego się tak przestraszyłeś? – patrzyłem na niego
podejrzliwie. Jakoś ciężko mi było sobie wyobrazić, że temu pedantycznemu łajdakowi nie udała się mikstura.
Najwyraźniej coś kręcił. Zamknął otwór, wyprostował się i spojrzał na mnie z
góry.
- Mucho,
skurczyłeś się czy kupiłeś ciuchy o kilka rozmiarów za duże? Zupełnie zgubił
się w nich twój mały tyłek. Widzę tylko twoją pustą głowę, a reszta gdzieś
zniknęła – Podszedł bliżej i zaczął przyglądać mi się z uwagą. – Chyba
powinienem jej poszukać. Mimo wszystko, to była twoja lepsza część –
wyszczerzył do mnie zęby i zaczął bezczelnie obmacywać. Pisnąłem, zarumieniłem
się widowiskowo i rzuciłem się w bok, jak najdalej od jego zwinnych rąk
wkradających się właśnie pod moją bluzę.
- Śmiesz
twierdzić, że mój tyłek jest dla ciebie ważniejszy niż moja głowa?! – warknąłem
na niego i aż zagotowałem się ze złości. – Co z ciebie za opiekun od siedmiu
boleści? Masz w tej łepetynie tylko same zboczeństwa!
- Jak się
nie ma co się lubi, to się lubi co się ma – zacytował drań stare przysłowie. –
Jakoś nikt inny się nie zgłosił, ale nie martw się mała muszko – klepnął mnie w
plecy, aż się zatoczyłem – mam zamiar naprawdę dobrze cię pilnować. –
Uśmiechnął się do mnie drapieżnie.
- Może
lepiej zrobię ci śniadanie – Sprytnie zmieniłem niebezpieczny temat. Śmignąłem
pod jego ramieniem i zacząłem wyciągać z lodówki potrzebne produkty. Posiłek
upłynął w miarę spokojnej atmosferze, ale kiedy skończyliśmy pić kawę
zauważyłem coś dziwnego.
- Nissim,
czy farbowałeś może włosy. Mają zielonkawy połysk – zwróciłem się do opiekuna,
przyglądając mu się uważnie.
- Głupi żart
– machnął na mnie lekceważąco ręką mężczyzna. – Muszę zrobić małe zakupy.
Odprowadzę cię do domu – wstał i ruszył do holu. Oczywiście podążyłem za nim
nie odrywając oczu od jego głowy. Jego zwykle idealnie ułożona fryzura
nabierała coraz bardziej zielonej barwy. Włożyliśmy kurtki i gdy
przechodziliśmy koło lustra Nissim stanął ja wryty.
- Co to jest
u pioruna?! Zrobiłeś mi jakiś kawał? – zapytał, patrząc z przerażeniem na swoje
piękne niegdyś włosy teraz w wesołym, jadowicie zielonym kolorku.
- To nie ja!
Spójrz na mnie! – wyglądałem zupełnie tak samo jak on. Miałem wrażenie, że z
czaszki wyrasta mi młody, wiosenny szczypiorek. – Ciekawe, czyja to sprawka?
- Pośpiesz
się, pójdziemy do Soni, może ona coś wie – Już po chwili szybkim krokiem
szliśmy przez ośnieżony las. Założyłem kaptur, żeby nie kłuć w oczy miejscowych
swoją powierzchownością. Wkrótce jednak zaniechałem tych środków ostrożności.
- Nissim
patrz, zielony kruk! – wskazałem ręką na pobliskie drzewo. Siedział na nim
napuszony ptak i co chwilę trzepotał skrzydłami. Wyglądał na bardzo oburzonego
barwą swoich piór.
- Chyba
podziałało na całą okolicę. Jak dorwę tego idiotę, który bawił się w malarza,
to mu nogi pourywam przy samej dupie – mruczał gniewnie mężczyzna. Obejrzałem
się do tyłu czy jeszcze nie zobaczę czegoś dziwnego i włosy stanęły mi dęba.
Natychmiast złapałem się najbliższej gałęzi i wdrapałem się na drzewo.
Ulokowałem się wygodnie na szerokim konarze. Był niestety mocno oblodzony i
musiałem się silnie trzymać, aby nie spaść na ziemię.
- Co ty
wyprawiasz mucho? – zapytał zaskoczony opiekun.
- Eee…
zzobaczaacz – wyjąkałem z trudem i wskazałem na ścieżkę po mojej lewej stronie.
Wiedziałem, że prowadziła do zamku Avgara, ale teraz było ważniejsze coś innego.
Całą szerokością leśnej dróżki szła niekończąca się armia szczurów, oczywiście
wszystkie w radosnym, wiosennym kolorze. Długie , zimowe futerka upodobniły je
do małych, puszystych kulek. Zaaferowane gryzonie wcale nie zwróciły na nas
uwagi. Biegły, przebierając pracowicie małymi nóżkami w sobie tylko wiadomym
kierunku. – Dlaczego się wyprowadzają? Czytałem, że takie ich zachowanie
wróżyło rychłą katastrofę – wyszeptałem, patrząc niepewnie na Nissima. – Może coś
się stało Avgarowi?
- Przestań
się bawić w jasnowidza i złaź – odezwał się mężczyzna, z uśmieszkiem obserwując
gryzonie. - Pewnie im się znudziło w tej
paskudnej norze i poszły szukać lepszego lokum.
- Nie ma
mowy. Zostaję tutaj. Brzydzę się tych paskudnych wąsali – powiedziałem,
starając się opanować drżenie w moim głosie, spojrzałem na niego z uporem i
przylgnąłem mocniej do gałęzi.
- Adaś, nie
wygłupiaj się zamarzniesz tutaj, termometr za oknem sypialni wskazywał
piętnaście stopni mrozu – wyciągnął do mnie rękę. Odsunąłem się najdalej jak
potrafiłem. – Oszaleję przez ciebie – jęknął Nissim i wdrapał się na ten sam
konar, na którym siedziałem.
- Odczep się
zostaję tutaj – naburmuszyłem się i wydąłem wargi.
- Aleś ty
zawzięty – Mężczyzna nagle pochylił się i wpił niespodziewanie w moje usta.
Przygarnął mnie do siebie i przytulił do twardego torsu. Mrucząc cicho całował
mnie zaborczo nie pozwalając mi umknąć. Chciałem na niego krzyknąć i otworzyłem
usta. Natychmiast skorzystał z tego i wdarł się do środka. Jego język gładził
ciepłe wnętrze uspokajająco, pieścił delikatnie policzki i dziąsła. Z sekundy
na sekundę robiło mi się coraz goręcej. Nie zdziwiłbym się, gdyby śnieg wokół
nas zaczął topnieć od żaru jaki mnie ogarnął. Zaczął trącać mój język swoim
zapraszając mnie do zabawy. Gładził łagodnie moje plecy jakby się bał, że mnie
przestraszy. Tymczasem ja płonąłem, roztapiałem się w ogniu jego pocałunków. W
tej chwili mógł ze mną zrobić co chciał. Byłem w jego dłoniach zupełnie jak
rozgrzany wosk. Miękki i podatny na każdą sugestię. Dryfowałem pośród różowych
obłoczków pojękując cichutko. Nagle całe ciepło gdzieś zniknęło i zostałem
zupełnie sam na ośnieżonej gałęzi. Zachwiałem się i runąłem w dół prosto w
śnieżną zaspę.
- Aaa…! –
wydałem z siebie przeraźliwy pisk, kiedy moje rozgrzane ciało zetknęło się z
lodowatym podłożem. Na szczęście w Nissimie kołatały się jeszcze jakieś resztki
człowieczeństwa. Wyciągnął mnie stamtąd zanim zacząłem powtórnie wrzeszczeć.
- No już - Otrzepał
mnie z białego pyłu. – Spadłeś z tego drzewa zupełnie jak dojrzałe jabłuszko –
zachichotał, zerkając na moje zarumienione policzki. – Było ci dobrze, prawda?
- Nie
wyobrażaj sobie niczego dziwnego. Mam wrażliwą skórę i na mrozie zawsze się tak
czerwieni – prychnąłem na niego wyniośle i pomaszerowałem przodem, nie oglądając
się ani razu na tego łobuza, który z ogromnie zadowoloną miną podążał za mną.
…………………………………………………………
Luis
Spałem w
najlepsze, kiedy zaczęła dzwonić moja komórka. Otworzyłem jedno oko, łypnąłem
na nią groźnie i z powrotem przytuliłem się do mojej żywej podusi. Muskularny
tors Avgara był wprost idealny do spania. Jego potężne ciało pasowało do mojego
jakby było specjalnie dla niego stworzone. Przytuliłem policzek do ciepłej,
pachnącej piżmem skóry i westchnąłem z zadowoleniem. Uchyliłem powieki i przed
samym swoim nosem zobaczyłem ciemny sutek. Wyglądał bardzo zachęcająco,
zupełnie jak mała rodzynka. Nie mogłem się powstrzymać i delikatnie go
ukąsiłem. Ręka jak zaczarowana sama popełzła w kierunku drugiego. Zaczęła
ściskać go i skręcać, aż z ust śpiącego mężczyzny wyrwał się gardłowy pomruk
aprobaty.
-Bzz..bzzz –
komórka nie dawała za wygraną. Z jękiem podniosłem się z łóżka i sięgnąłem po
upierdliwy aparat. Zobaczyłem wyświetlaczu numer Soni i bezmyślnie przycisnąłem
zestaw głośno mówiący.
- Wracaj
natychmiast do domy ty mała cholero! Zabierz ze sobą swój skretyniały materac!
– wściekły wrzask ciotki przyprawił mnie o palpitacje serca. – Mamy tutaj
prawdziwe piekło i mogę się założyć, że to twoja sprawka bałwanie.
- Już pędzę
– pisnąłem cieniutko i natychmiast wyłączyłem telefon w obawie przed następnym
atakiem rozeźlonej Soni. W uszach nadal mi dzwoniło. Spod kołdry wystrzeliły
nagle dwa nagie, muskularne ramiona i przyciągnęły mnie do siebie.
- Czego
chciała ta wiedźma? Ma okres, że się tak pruje od rana? – zapytał Avgar,
unosząc do góry jedną czarną brew. – Niech poczeka, teraz jest czas na moją
ulubioną porcję słodyczy – ugryzł mnie w szyję, powarkując cicho z zadowolenia.
- Zachowuj
się, musimy iść natychmiast. Chyba stało się coś naprawdę niedobrego –
odepchnąłem go z całej siły, co było niestety równoznaczne z próbą podniesienia
przeze mnie ciężarówki. Nie drgnął nawet o centymetr. – Avgar, wstań wreszcie
nie wygłupiaj się – fuknąłem na niego rozeźlony.
- Nie mam
siły – przylgnął do moich pleców jak pijawka – bez porannej dawki białka
nigdzie się nie ruszam. Odpowiednia ilość paliwa jest mi niezbędna do
przetrwania – wyszczerzył się do mnie bezczelnie – zwłaszcza, że w domu czeka
na nas ta plująca jadem jędza. - Włożył ręce pod kołdrę i złapał za Wacusia.
Jęknąłem bezradnie odchylając się do tyłu. Jego dotyk działał na mnie jak
narkotyk. Zaczął delikatnie pieścić mojego penisa, jednocześnie całując napięty
ze zdenerwowania kark i ramiona aż zupełnie się rozluźniłem. Podniósł mnie do
góry i przekręcił nasze ciała tak, że znalazłem się pod nim. Powoli zsuwał się
w dół liżąc i podgryzając wszystko co napotkał po drodze. Moje chętne i uległe
ciało natychmiast zapłonęło jak pochodnia. Jęczałem i wiłem się pod nim rozsuwając
szeroko uda, aby mógł swobodnie się miedzy nimi ułożyć. Dotarł w najwrażliwsze
rejony i chuchnął na mojego członka. Wziął go głęboko do ust, a ja zawyłem z
rozkoszy. Zassał się na nim mocno powodując, że resztki rozsądku jakie jeszcze
kołatały się po mojej głowie uleciały za morza. Poddałem się mu całkowicie,
drapiąc jedwabne prześcieradła i kwiląc jak małe szczenię. Wkrótce doprowadził
mnie na szczyt i wytrysnąłem wprost w jego spragnione wargi. Wczołgał się na
górę z powrotem i przytulił do mojego boku. Leżałem cicho posapując kompletnie
pozbawiony siły. Pocałował mnie czule i uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie ma to
jak odrobinę świeżego mleczka prosto ze źródełka – zachichotał, przeciągając
się jak duży kocur. – Mogę teraz stawiać czoło całemu światu Skrzaciku.
…………………………………………………………
Pół godziny
później byliśmy już w drodze do mojego domu. Minęliśmy kilka jadowicie
zielonych zwierzątek. Coraz bardziej się denerwowałem. Uzmysłowiłem sobie, że problem
ma o wiele szerszą skalę niż myślałem, tym bardziej, że włosy demona też
zaczęły przybierać jakiś dziwny odcień. Zacząłem bać się co mnie czeka na miejscu
i szedłem najwolniej jak potrafiłem. Pod lasem zobaczyłem kilku nieznajomych
mężczyzn, wyglądających na dziennikarzy, palących ognisko i popijających grzańca.
Przez ramiona przewieszone mieli profesjonalne aparaty fotograficzne. Na nasz
widok wyraźnie się ożywili.
- Panowie
miejscowi? – zagadnął nas najodważniejszy z nich, ubrany w wielką puchatą
kurtkę z której ledwie go było widać.
- Najlepiej
będzie jak jeszcze dzisiaj wrócicie do domu – warknął do nich nieprzyjaźnie
Avgar. – Te lasy nie są zbyt przyjazne dla obcych, zwłaszcza po zmierzchu.
- Grozi nam
pan? – zapytał inny pismak.
- Daję tylko
dobrą radę, wasza sprawa czy z niej skorzystacie – rzucił chłodno do zbitych w niespokojne
stadko, zaniepokojonych jego postawą mężczyzn. Jeden z nich miał jeszcze zamiar
o coś zapytać, ale został przywołany do porządku przez stojącego obok kolegę.
- Uspokój
się Krzychu, facet jest zbudowany jak niedźwiedź. Nie potrzebujemy awantury tylko
informacji. Może w sklepiku czegoś się dowiemy o tej zielonej pladze.
- Radziłbym
też skorzystać lustra. Pani Kasia na pewno ma jakieś na zapleczu – pomachałem do
nich odrobinę przestraszony, widząc jak na moich oczach ich brwi i rzęsy
zmieniają kolor.
Aż mi się przypomniała reklama tego boniuel (wiem ze nie tak sie to pisze)
OdpowiedzUsuń"Zielono mi, kiedy cię widzę. i słodzyczy twojej chceee... ja tam wole, kukurydze!" Och ... dziwnie się zrobiło...
A ja mam takie pytanie... czemu rozdział tak późno?
Cóż opłacało się czekać... Czyzby Luis nie za bardzo panował nad swoimi mocami?
Ehh uwielbiam Avgara, Adam i Nissim nie za bardzo mi pod pasowali, wybacz.
Pozdrawiam i czekam na next :)
fajny odcinek, nic tylko siedzę i sprawdzam, czy czegoś przypadkiem nie dodałaś:) a w tym odcinku mało się wyjaśniło:) ja chcę więcej!!! bo mój apetyt na to opowiadanie pozostanie niezaspokojony! Bardzo podobają mi się teksty Soni:) nazwanie Luisa "małą cholerą" itp. zawsze mnie rozśmieszają:) I wreszcie coś się dzieję pomiędzy Adasiem i Nissimem:)
OdpowiedzUsuńNana
Coś mi się wydaje, że to przez breje Nissima.
OdpowiedzUsuńUU i taki namiętny się zrobił w stosunku do Adasia, choć by mógł powstrzymać się z wygłaszaniem tych przykrych ,,komplementów'' bo gada tak jakby go nie chciał a przecież chce.
omg! ^^ co to się dzieje?? :P
OdpowiedzUsuńweny! ^^
ojojoj 'zielono mi kiedy cię widzę i słodycze twoje chcę, ja też lubię kukurydzę, ale czy ona lubi mnie?' pioseneczka z reklamy i 'gdzie jest groszek? on zielony jędrny pełny brzuszek ma, gdzie jest groszek? sałatkę zrobić czas' xd
OdpowiedzUsuńah się mi rozśpiewało xd
zielony? a różowy to już nie mógł być ;_; ?
OdpowiedzUsuńA może to znowu jakieś roślinki Avgara dostają bzika? Luis możliwe, że cos popsuł znowu, w końcu znamy jego możliwości, które są nie ograniczone.
OdpowiedzUsuńCóż za wspania|y rozdzia|:) Bardzo mi się podoba| a|e tak jakby się w po|owie skończy|. Mimo to świetny. 2 niby proste zagadki a|e jednak da|am się z|apać. Dużo weny i nie każ tak d|ugo czekać na ko|ejny:)
OdpowiedzUsuńJakie zagadki?
OdpowiedzUsuńTropka
No dobrze co do zagadek to oto moje odpowiedzi :)
OdpowiedzUsuńJakim cudem wszyscy stali się zieloni? A to dlatego, (fragment z poprzedniego rozdziału). Uważam, ze to wszystko przez medytację Louisa nad jeziorkiem i jego myśli cytat: "Strasznie tu ponuro, żadnych żywych kolorków. Gdyby tak tego karpika przemalować na złoto, tamtego suma na niebiesko, a splątane zielsko obok tego kamienia na czerwono. – Oczyma wyobraźni zobaczyłem barwne dno jeziora, przypominające nieco rafę koralową jaką widziałem w telewizji. Wyglądało naprawdę pięknie''
A dlaczego akurat zielony ? Ponieważ Louis ma bliską więź z naturą, drzewa, itp. dlatego zieleń ;3 A wszyscy, dlatego, że nośnikiem jest woda....
A co do rozdziałów, oczywiście były wspaniałe ;3 Już nie mogę się doczekać, kiedy oni wszyscy dojdą dlaczego tak się stało xD hihi Pisz szybciutko ;3
Twoja Maru;3
Hej,
OdpowiedzUsuńtrafiłam tutaj kilka godzin temu, miałam przeczytać jeden rozdział, a przeczytałam wszystko! Opowiadanie jest niesamowite, postacie są wspaniale przedstawione, jesteś po prostu wielka! Luis jest takim wspaniałym małym rozrabiaką i zawsze wpada w kłopoty, ciągnąc za sobą Artura i Samuela, a Avgar zawsze mu pomaga wyjść z tych kłopotów. Nauczanie Luisa przez Avgara prowadzić samochód było wspaniałe, no i zdał i to za pierwszym razem ;], teraz Avgar musi spełnić jego trzy życzenia jak było w tym zakładzie... Już tutaj się kroi mały romansik między Adasiem i Nissimem. Oj, oj ale tym razem Luis narozrabiał, wszędzie zapanowała zieleń, ciekawe jak to teraz odkręcą wszystko. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału....
A co do tych zagadek, to uważam, że stali się zieloni przeze Luisa nad jeziorkiem, wtedy to stwierdził, że brak kolorów, a dlaczego ten kolor? Bo ma bardzo silną więź z naturą....
Weny, multum weny Tobie życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Powiem ci że ja osobiście nie chciała bym stać się cała zielona. Serio. Raczej nie wyglądam zbyt dobrze w zieleni. Ale jeśli by miel się zrobić niebiescy to już by było lepiej. Biedy Luis chyba znów będzie to jego winą i dostanie burdę i karę. (mam nadzieje że wymieżoną przez demona)
OdpowiedzUsuńPS. U mnie nowa notka
Siemka informuję o nowym rozdziale. I kiedy pojawi się nowy rozdział z niecierpliwością czekam na dalszy los naszych zakochanych par.
OdpowiedzUsuńA gdzie następny rozdział? Przerwać w takim miejscu?! :c
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, czyżby to sprawka Luisa, ale powinno chyba być wiecej kolorków ;) ty cholero wracaj do domu i zabierz ze sobą ten skretynialy materac... ale i Adam i Nissam tez wychodzą dobrze...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka